„Constantine”: sezon 1, odcinek 11 – recenzja
Stało się – "Constantine" w pełni wszedł w schemat sprawy tygodnia, oferując fabułę może i efektowną, ale mało zajmującą. Finał sezonu tuż-tuż, tymczasem forma wyraźnie spadła.
Stało się – "Constantine" w pełni wszedł w schemat sprawy tygodnia, oferując fabułę może i efektowną, ale mało zajmującą. Finał sezonu tuż-tuż, tymczasem forma wyraźnie spadła.
Dziwna sprawa. Serial dotychczas wzorcowo łączący pojedyncze śledztwa z każdego odcinka w jedną, wielką całość, przez co widz miał wrażenie oglądania spójnej opowieści, na chwilę przed końcem sezonu staje w miejscu. W poprzednim tygodniu zatrzymaliśmy się, by zająć się rodziną Chasa i poznać lepiej tę postać, aczkolwiek sprawcą wszelkich nieszczęść był ktoś, kto zyskał moc z powodu narastającej ciemności, więc jeszcze można było to podciągnąć pod wątek główny. Z „A Whole World Out There” tak nie jest – tutaj Constantine zajmuje się po prostu pewną sprawą, a na koniec wszystko wraca do punktu wyjścia z początku odcinka. Robi to w 11. epizodzie z w sumie 13, jakie złożą się na ten sezon; można by oczekiwać, że w tym momencie zacznie się budowanie gruntu pod wielki finał.
[video-browser playlist="657892" suggest=""]
Tymczasem otrzymujemy prawdziwego klasyka – oto grupa podchmielonych studentów bawi się w odprawianie jakiegoś rytuału z użyciem dziwnej książki, co – ale zaskoczenie! – nie kończy się dla nich najlepiej. Prawda, że nikt wcześniej nie wpadł na nic podobnego? Ponieważ zaś wszystko dzieje się rzut kamieniem od schronienia Johna, a pośrednio dotyczy jego dawnego kolegi, Constantine rusza z odsieczą. I w sumie robi niewiele, a choć przyjemnie ogląda się, jak manipuluje przyjacielem, sam finał pozostawia wiele do życzenia. Z całego odcinka w pamięci pozostać może gęsta, horrorowa atmosfera z pierwszych scen, a także sekwencje w sali baletowej i ataku nożem – straszno i krwawo, więc tak, jak powinno być. No, można jeszcze pochwalić samą postać przyjaciela Johna, którego spotkaliśmy już wcześniej, a który pokazuje, jak może wyglądać człowiek, który wie to, co Constantine, ale nie jest na tę wiedzę gotowy.
Poza tym? Nic ciekawego. Oto odcinek, który pokazuje, jak bezbarwną produkcją mógłby być „Constantine”, gdyby nie ambicja tworzenia czegoś więcej niż historyjek do pojedynczych epizodów. Przed nami ostatnie 2 odcinki 1. sezonu - mam nadzieję, że twórcy serialu przypomną sobie, co czyniło go wyjątkowym, a więc zaserwują nam prawdziwie efektowną końcówkę.
Zobacz również: „Aquarius” – teaser serialu z Davidem Duchovnym
I tradycyjnie: „Constantine” nie może zostać anulowany.
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat