Czarno to widzę: sezon 3, odcinek 8 – recenzja
Being Bow-racial to Czarno to widzę (Black-ish) w swoim żywiole. Z trafnymi obserwacjami w parze idzie humor i pozostaje tylko żałować, że produkcja cieszy się tak nikłą popularnością.
Being Bow-racial to Czarno to widzę (Black-ish) w swoim żywiole. Z trafnymi obserwacjami w parze idzie humor i pozostaje tylko żałować, że produkcja cieszy się tak nikłą popularnością.
Po tym jak serial Black-ish zawiódł w świątecznych odcinkach, zdecydowano się na małą odmianę. Narratorką 8. epizodu została Bow, która zmuszona została zmierzyć się z kryzysem tożsamości. Wątek jej przynależności rasowej przewijał się już w serialu, ale raczej w formie humorystycznych docinek. Tym razem jednak szukanie odpowiedzi na pytanie „czarne czy białe?” zaprezentowane zostało całkiem na serio.
Świetnym pomysłem był instruktażowy montaż, utrzymany w kolażowej stylistyce szkolnej prezentacji, który jednocześnie pełnił funkcję grypsu z historii oraz wyjaśnienia dylematu poszukiwania etykietek – a także pejoratywnych konotacji określenia „Mulat”. Wklejone twarze aktorów i znanych osobistości nadawały mu wiarygodności, dzięki czemu wypadł on zrozumiale, acz bez nadęcia. Podobnie udana była także rozmowa Bow z ojcem, w której lekkoduszny rodzic trafnie spuentował wątpliwości córki.
Rykoszetem zasygnalizowano także uprzedzenia Andre związane z zaufaniem do osób białych. Na pierwszy rzut oka, to nic innego jak rasizm, ale świadome kultywowanie przywiązania do stereotypów ma funkcję poznawczą. Oczywiście trzeba je łamać i kontrować, ale przy pierwszym kontakcie z nieznaną osobą, są one przecież niczym innym jak właśnie psychologicznym instynktem budowania wstępnego kontekstu. Temu służy zresztą gag prowadzony w pracy bohatera i komiczne obmyślanie sposobów na podryw kobiet o różnej narodowości i kolorze skóry.
Po raz kolejny sprawdził się także humor. Od uroczo nierozgarniętego Jacka nierozróżniającego C od D, przez retrospekcje Bow i bilety Charliego, aż po niezmiennie ciamajdowatego Juniora. Biała dziewczyna bohatera nie stała się przyczyną do szerszego komentarza o związkach międzyrasowych, bo ten jest oczywisty, więc serial postawił w zamian m.in. na intertekstualny żart z płynnym posługiwaniem się językiem Dothraki - elementem folkloru Game of Thrones.
Na drugim planie rozegrał się szczątkowy wątek przemeblowania pokoju Jacka i Diane. I tu działała warstwa komediowa (odwoływanie się do linii lotniczych), a przemycona została mała refleksja o różnorakich zmianach, które związane są z procesem dorastania. Niespecjalnie udany był za to motyw Johana, którego ostatnio praktycznie w serialu nie było. Potwierdza się, że bohater ten stanowi niepotrzebny i mało zabawny dodatek.
To jednak drobiazg. Black-ish mieszające humor i mądre spostrzeżenia, to najlepsza wersja serialu, która wciąż udowadnia, że delikatnych tematów związanych z kolorem skóry nie brakuje. Wystarczy także trochę namysłu, aby z seansu wynieść więcej niż z pozoru może się wydawać.
Źródło: zdjęcie główne: ABC
Poznaj recenzenta
Piotr WosikDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat