Czarny ptak: sezon 1, odcinki 1-2 - recenzja
Czarny ptak to odcinkowy kryminał, który zaskakuje. Po pierwszym kwadransie obiera pewną konwencję tylko po to, żeby później kilkakrotnie zmieniać kierunek i ton opowieści. Efekt jest więcej niż obiecujący.
Czarny ptak to odcinkowy kryminał, który zaskakuje. Po pierwszym kwadransie obiera pewną konwencję tylko po to, żeby później kilkakrotnie zmieniać kierunek i ton opowieści. Efekt jest więcej niż obiecujący.
W początkowych minutach premierowej odsłony poznajemy Jamesa. Młody, przystojny, charyzmatyczny, sprawny fizycznie. Były sportowiec, który zszedł na złą drogę. Od pewnego czasu wykorzystuje swój niewątpliwy urok, żeby nieuczciwie zarobić. Jego dobra passa jednak szybko dobiega końca. James wpada i trafia do więzienia. Tam też nie ma źle, bo umie się ustawić, jednak stagnacja zdecydowanie mu nie służy. Wkrótce pojawia się szansa, aby się z niej wyrwać. Prokuratura zwraca się do niego z propozycją. James musi udać się do więzienia gdzieś na peryferiach Stanów Zjednoczonych i wykorzystać swoje imponujące umiejętności komunikacyjne, żeby zbliżyć się do oskarżonego o seryjne morderstwa młodych kobiet, Larry’ego Halla. James ma wydobyć od skazańca prawdę o wydarzeniach, w których rzekomo brał udział. Sęk w tym, że Larry to „seryjny przyznawacz” (przyznaje się do zbrodni, których nie popełnił, żeby uzyskać atencję), jest lekko opóźniony w rozwoju, ma brata bliźniaka (który fizycznie i intelektualnie jest jego przeciwieństwem) i dręczą go niepokojące sny. James i Larry reprezentują dwa skrajnie różne światy. Ich kolizja to początek historii, w której nic nie jest oczywiste.
Czarny ptak zaskakuje już w pierwszym odcinku. Po początkowych kwadransach jesteśmy przekonani, że czeka nas seans kolejnej błyskotliwej wariacji na temat dzieł Soderbergha, Ritchiego czy Tarantino. Narracja jest szybka, montaż dynamiczny, akcja wartka, a protagonista budzi sympatię, mimo że jest gościem spod ciemnej gwiazdy. Na każdym kroku czeka nas cięta riposta, a James nie traci stylu nawet wtedy, gdy trafia do więzienia. Po sześciomiesięcznej odsiadce wciąż ma idealnie wystylizowaną fryzurę i sylwetkę Thora Odinsona. Ton opowieści zmienia się, gdy na scenę wkracza Larry Hall. Atmosfera zaczyna przypominać tę znaną z Detektywa czy Mindhuntera. Kolejne wydarzenia zmywają Jamesowi jego zawadiacki uśmieszek z twarzy. Zderzenie perfekcjonistycznego świata głównego bohatera z mroczną otchłanią Larry’ego jest interesujące. Na szczęście twórcy nie marnują tego potencjału.
Drugi epizod kończy się w momencie spotkania dwóch najważniejszych postaci, więc nie wiemy, jak dalej potoczy się relacja tego tandemu. To kluczowy moment dla całej produkcji, ale trzeba uczciwie przyznać, że wprowadzenie do akcji jest wyjątkowo treściwe. Zarówno James, jak i Larry dostają wystarczającą ilość czasu, żeby rozbudować się fabularnie i charakterologicznie. Dodatkowo w serialu pojawia się kilka bardzo ciekawych postaci drugoplanowych. Jedną z nich jest Brain Miller - stróż prawa, który pełni dość nieoczywistą funkcję w całej intrydze. Twórcy nie śpieszą się, prowadząc narrację, dzięki czemu nawet postacie z dalszego planu zyskują głębię. Ten styl opowiadania historii przypomina Detektywa, choć oczywiście oba formaty dzielą również znaczące różnice. Czarny ptak podąża własną ścieżką, a największym atutem serialu jest zagadka znajdująca się w centrum wszystkich wydarzeń. Sam fakt, że Larry Hall nie jest seryjnym mordercą, a seryjnym „przyznawaczem”, a James musi wyciągnąć od niego zeznania niekoniecznie świadczące o winie, stawia całą kryminalną formułę na głowie.
Czarny ptak nie byłby tak efektowny, gdyby nie doskonała obsada. W głównego bohatera wciela się Taron Egerton, który dał się już poznać jako bardzo utalentowany aktor. Był Eltonem Johnem i Robin Hoodem (choć o tej roli warto zapomnieć), a być może już niedługo stanie się marvelowskim Rosomakiem. W serialu Apple TV udowadnia, że przyszłość Hollywood należy właśnie do niego. To tylko kwestia czasu, kiedy zdobędzie status największej gwiazdy ekranu. W Larry’ego wciela się natomiast Paul Walter Hauser, którego widzieliśmy w Richardzie Jewellu, Cruelli i Ja Tonya. Śledząc jego dorobek aktorski, można wywnioskować, że Hollywood przyporządkowało go do pewnego charakterystycznego typu postaci. Nieco ociężały, niezbyt rozgarnięty, powolnie myślący, poczciwy, budzący śmieszność. Jego Larry Hall wpisuje się w tę tendencję, co nie zmienia faktu, że Hauser jest diabelnie przekonujący w odgrywanej przez siebie roli. Aktor nie ma problemu z uzewnętrznieniem demonów drzemiących w sercu utrapionego człowieka. Oprócz wyżej wymienionych aktorów w serialu występują jeszcze między innymi Greg Kinnear (nominowany do Oscara za Lepiej być nie może) i Ray Liotta (ostatnia rola tego artysty). Obaj panowie radzą sobie doskonale, portretując nieszablonowe postaci.
Dwa pierwsze odcinki Czarnego ptaka poprowadzone są w taki sposób, żeby w momencie finału drugiego epizodu nikt nie miał wątpliwości, czy chce kontynuować seans serialu. Trudno powiedzieć, jak to się wszystko rozwinie (z tego miejsca akcja może podążyć praktycznie w każde miejsce), ale jeśli twórcy nie zmarnują wypracowanego potencjału, zapowiada nam się prawdziwa petarda w kategorii odcinkowych kryminałów.
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat