„Czas honoru – Powstanie”: sezon 1, odcinek 7 – recenzja
Za nami już ponad połowa sezonu serialu Czas honoru - Powstanie, a choć ogląda się go dobrze, to liczne niedopracowania fabularne rażą.
Za nami już ponad połowa sezonu serialu Czas honoru - Powstanie, a choć ogląda się go dobrze, to liczne niedopracowania fabularne rażą.
Czas honoru - Powstanie próbuje w 7. odcinku pokazać m.in. to, co dalej działo się z Karkowskim, którego pamiętamy z sezonu rozgrywającego się po wojnie. Problem z tą postacią mam bardzo duży, bo brakuje tutaj najmniejszego ukazania jego motywacji. Powody sympatii sąsiadów matki Wandy do Niemców były wyraźnie zaznaczone, a Karkowski to robi, bo tak - i nic więcej. Cały wątek jedynie momentami jest niezły (strzelanina przy magazynie czy wielki finał), aczkolwiek tutaj też odczucia mam mieszane - choć śmierć Bambo nie była tak głupio pokazana jak Mickiewicza, to nie ma tutaj żadnych emocji. Jedyny plus w tym taki, że wiemy, dlaczego potem Bronek z taką fanatyczną zaciekłością ścigał Karkowskiego. Nie najlepiej wygląda też wyjawienie prawdy o Bambo - jak Czas honoru często imponował świetną budową emocji, tak tutaj ta końcowa scena jest po prostu zła i słabo zagrana (głównie przez Zakościelnego, który wydał się strasznie nieprzekonujący).
Nieporozumieniem jest wątek Michała (Jakub Wesołowski). Odnoszę wrażenie, że scenarzyści w ostatnich kilku latach wymyślili sobie, iż będą z niego na siłę robić głupka i postać niebywale irytującą. Udaje się to osiągnąć bardzo skutecznymi metodami. Gdyby w tym wątku motyw z nadajnikiem zakończył się czymś fabularnie istotnym, być może nie miałbym obiekcji, ale skoro twórcy traktują to jako wymówkę do romantycznej schadzki, to wrażenie jest bardzo złe. Naprawdę, to jest po prostu aż absurdalne - w jednej minucie Michał cierpi katusze, by w kolejnej rzucić się do łóżka byłej dziewczyny. Kłopot w tym, że jest to sztuczne i wymuszone.
[video-browser playlist="633014" suggest=""]
Nieźle wygląda wątek Niemca granego przez Borysa Szyca. Pokazywanie w fabule o II wojnie światowej postaci Niemców w bardziej przychylnym świetle zawsze jest zabiegiem szalenie ryzykownym, bo można popaść w skrajność i w sztampowe wybielanie postaci nazisty. Tutaj jednak wychodzi to nieźle, bo postać pomaga Celinie (Olga Bołądź), by uspokoić sumienie, ale w żadnym momencie nie sprawia on wrażenia dobrego człowieka, który niczego złego podczas wojny nie zrobił. To działa i potrafi zainteresować.
Nie podoba mi się wątek wydarzeń związanych z Leną (Agnieszka Więdłocha) i matką Wandy. Gdzieś ta historia straciła pazur i stała się zapchajdziurą. Zachowanie Heleny Ryszkowskiej (Ewa Wencel) wydaje się niezrozumiałe i naciągane. Przecież bardzo wyraźnie było widać, że wszelkie węszenie i próba ucieczki musi zakończyć się porażką. Czy naprawdę sprzątanie w niewoli jest równoznaczne ze zdradą kraju? Trochę to przesadzone, bo swoim zachowaniem Helena naraża Lenę i jej dziecko, a gdyby spokojnie sprzątała, mogłaby zapewnić im bezpieczeństwo.
Zobacz również: Głosuj na film "Ida" w ramach Europejskich Nagród FIlmowych
Czas honoru - Powstanie to sezon solidny, ale nic więcej. Nowe postacie niczym nie zachwycają ani nie wzbudzają emocji, a scenariusz momentami sprawia wrażenie pisanego na szybko i bez dopracowania.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1966, kończy 58 lat
ur. 1959, kończy 65 lat