Czas na nowe śledztwo?
Twórcy The Bridge bardzo starają się podtrzymać klimat i tempo produkcji, ale bądźmy szczerzy - śledztwo się skończyło, Tate trafił do więzienia, a pierwsza seria powinna składać się z dwóch odcinków mniej. Tymczasem twórcy karmią nas nowymi informacjami, robiąc podwaliny pod kontynuację.
Twórcy The Bridge bardzo starają się podtrzymać klimat i tempo produkcji, ale bądźmy szczerzy - śledztwo się skończyło, Tate trafił do więzienia, a pierwsza seria powinna składać się z dwóch odcinków mniej. Tymczasem twórcy karmią nas nowymi informacjami, robiąc podwaliny pod kontynuację.
Oj, jak pewni musieli być, skoro na samym końcu tworzą potężnego cliffhangera, a wcześniej przez cały odcinek kontynuują wątek Evy (który jednak szybko się kończy), będący z kolei częścią czegoś większego. Najprawdopodobniej chodzi o wspomnianą wielokrotnie "bestię", która mordowała kobiety z Juarez. Wątek ten został wprowadzony ponownie w poprzednim odcinku, kiedy porwano Evę, a Sonya wraz z Marco wpadli na trop i odnaleźli "żonę" Stephena. Był to typowy zapychacz, bo i twórcy nie wiedzieli za bardzo, jak jeszcze zapełnić dwa odcinki, które zostały im do pechowej trzynastki. Rozumiem ich zamiary, ale wiadomo, że skoro poznaliśmy już tożsamość mordercy, a on sam został złapany, to całość powinna się zakończyć. Tymczasem pozostały te dwa nieszczęsne epizody. I jak tu przykuć widza przed telewizor?
Najlepiej rozwijając porzucone w pewnym momencie wątki. Powraca więc temat tunelu, gdzie nasza wdowa powoli staje się bossem, twardo negocjując z różnymi osobami stawki i warunki. Ray idzie w odstawkę, stając się podrzędnym pracownikiem, a nie partnerem. Na nowego wspólnika wyrasta powoli służący, czyli Ceasar. Motyw tunelu jest dla mnie zupełnie niezrozumiały. Wraca co jakiś czas niczym bumerang, ale do niczego nie dąży. Wiadomo, że będzie elementem drugiego sezonu, tylko po co? Żeby podkreślić społeczny przekaz serialu? Stworzyć pozorną głębię i wielowątkowość? Możliwe, że na to pytanie poznamy odpowiedź w kolejnej serii, ale cudów bym się nie spodziewał.
O wiele ciekawszy jest wątek "bestii". Jak pokazuje jedna ze scen, kobiet zaginionych w Juarez jest mnóstwo, a Sonya bardzo chce się sprawą zająć, werbując do pomocy Marco. Zawiązanie tego wątku jest świetnym pomysłem - wiemy, co będzie tematem przewodnim drugiego sezonu i mamy pewność, że powróci dwójka głównych bohaterów. Taki obrót spraw jak najbardziej przypada mi do gustu, szczególnie że może to być o wiele ciekawsze śledztwo niż to z pierwszego sezonu. Tutaj chodziło jedynie o zemstę, tam mamy akcję, która może być porównywalna do "Millenium" i "Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet" - wszak porywać i zabijać te kobiety musi niezła banda zwyrodnialców. Oczywiście może chodzić o prosty handel ludźmi, ale kto wie?
[video-browser playlist="634683" suggest=""]
Powraca wątek Daniela, uzależnionego od alkoholu dziennikarza, odnajdującego zwłoki i 65 mln dolarów. Możemy więc spodziewać się interesującego śledztwa, szczególnie że zaginęła siostra jego partnerki. To ciekawe połączenie wątków, które może się doskonale rozwinąć w drugim sezonie.
Pozostaje też kwestia Marco Ruiza i jego pragnienia zemsty. Z tym wiążę się pewien cliffhanger, który może stanowić zalążek pierwszego odcinka drugiego sezonu. Jednocześnie pokazuje desperację bohatera, który był najjaśniejszym punktem całej produkcji.
The Bridge nie jest złym serialem. Przez cały sezon prezentowało równy, niezły poziom. Nie był to może poziom rewelacyjnego Dochodzenia, ale potrafił zaintrygować. Drugi sezon ma szansę być jeszcze ciekawszy, tylko tym razem liczyłbym na ostateczne zakończenie sprawy dopiero w finałowym odcinku, a nie wyjawianie tożsamości głównego przeciwnika w połowie, szybki koniec i dwa epizody, które wyciszają atmosferę niepokoju i tajemnicy. Żal do twórców można mieć jedynie o to, że pociągnęli pierwszy sezon o dwa zupełnie niepotrzebne odcinki za daleko. W ostatnim starają się ten błąd naprawić, robiąc wprowadzenie do drugiego sezonu, ale przecież finał powinien być podsumowaniem, a nie początkiem.
Poznaj recenzenta
Mateusz DykierDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat