Czynnik ludzki na autopilocie
Data premiery w Polsce: 16 sierpnia 2013Byłem w autentycznym szoku, gdy po seansie "Dystryktu 9" dowiedziałem się, że obraz ten kosztował zaledwie 30 mln dolarów. Blomkamp stworzył wówczas klimatyczne i oryginalne widowisko najwyższych lotów, mieszcząc się w budżecie prawie kina niezależnego. Można było oczekiwać wielkich rzeczy po kosztującym ponad 100 mln dolarów Elizjum, ale wizja przyszłości reżysera okazała się tym razem opowieścią o zmarnowanym potencjale. Recenzja nie zawiera spoilerów.
Byłem w autentycznym szoku, gdy po seansie "Dystryktu 9" dowiedziałem się, że obraz ten kosztował zaledwie 30 mln dolarów. Blomkamp stworzył wówczas klimatyczne i oryginalne widowisko najwyższych lotów, mieszcząc się w budżecie prawie kina niezależnego. Można było oczekiwać wielkich rzeczy po kosztującym ponad 100 mln dolarów Elizjum, ale wizja przyszłości reżysera okazała się tym razem opowieścią o zmarnowanym potencjale. Recenzja nie zawiera spoilerów.
Film skonstruowany jest na bazie, którą doskonale znamy z "Dystryktu 9": skrajnego przedstawienia klasowej dyspersji i społecznej nierówności. Los Angeles zastępuje Johannesburg w roli brudnego i przeludnionego miasta, gdzie ludzie żyją w ubóstwie, oddychają nieczystym powietrzem i są narażeni na szereg chorób. Na niebie widać za to nieosiągalne Elizjum - stację kosmiczną, na której żyją w luksusie najbogatsi i uprzywilejowani. Dalsze przybliżanie fabuły mija się z celem. Historia jest prosta i obywa się bez zaskakujących zwrotów akcji. Szkoda, ponieważ pewne elementy filmu zasługiwały na poświęcenie im więcej miejsca i szersze wyjaśnienie. Zamiast tego wspomagały jedynie utarte klisze posuwające akcję do przodu.
"Dystrykt 9" był dla Blomkampa bardzo osobisty. Reżyser z RPA zawarł w nim jednoznaczne odwołania do apartheidu. Ubrał ten niezwykle poważny lokalny problem w emocjonującą otoczkę science fiction i stworzył film, który oglądało się z zapartym tchem. Tego klimatu i atmosfery brakuje w Elizjum. Miejsce akcji wyraźnie sugeruje, że powinniśmy szukać odniesień do obecnej sytuacji społeczno-politycznej w Stanach Zjednoczonych. Ewidentnie zarysowany jest problem imigracji, tak przecież gorący obecnie temat w USA, jednak jest on zepchnięty wręcz na trzeci plan przez gnającą do przodu fabułę. Absurdu temu wątkowi dodaje postać Sekretarza Obrony Elizjum, grana przez Jodie Foster. Nie spodziewałem się, że dwukrotna zdobywczyni Oskara może stworzyć kreację tak sztuczną, która momentami przypominała przerysowany czarny charakter z filmów o Jamesie Bondzie.
Mniej więcej od połowy XX wieku medioznawcy zastanawiają się, jak poszczególne wynalazki wpływają na człowieka i jego organizm. Samochód jest na przykład przedłużeniem naszych stóp, telefon naszego głosu, a telewizja naszych uszu i oczu. Znany teoretyk komunikacji Marshall McLuhan już w latach sześćdziesiątych twierdził, że media elektroniczne ogółem przedłużają nasz układ nerwowy, nasz umysł. Blomkamp stworzył świetne podwaliny pod to, aby w sposób intrygujący i ciekawy poprowadzić analogiczny wątek, który wniósłby do produkcji powiew oryginalności: problem rywalizacji człowieka i maszyny oraz połączenia ich w jedność. Ponownie zmarnował tę szansę. Elizjum brak duszy, film ogląda się jak przez mgłę, nie mogąc w ogóle zidentyfikować się z protagonistami. Wszelkie próby ukazania emocji są mało wiarygodne i wymuszone. Jednowymiarowe postaci pochłonięte przez chciwość i żądzę władzy oraz ludzkie roboty o niewiarygodnej sile sprawiły, że film wyzuty jest praktycznie z jakiegokolwiek ludzkiego czynnika, a motywacje bohaterów odpowiadają utartym schematom podobnych filmów akcji. Widz czuje się, jakby oglądał to już po raz kolejny – włącza autopilota.
Obawiam się, że możemy mieć tutaj do czynienia z podobnym zabiegiem, jaki zastosowano przy piątej "Szklanej pułapce". Elizjum ma kategorię wiekową R (dla widzów dorosłych) i trwa zaledwie 100 minut. Fani tak nalegali na przywrócenie przygodom Johna McLane’a podobnego kryterium, że otrzymali film niezwykle płytki i śmiesznie krótki, który kina mogły pokazywać częściej ze względu na czas trwania. Sytuacja nie jest tak drastyczna w przypadku Elizjum, ale odnoszę wrażenie, że byłby to obraz nieporównywalnie lepszy, gdyby obdarzyć go kategorią PG13 i wydłużyć kilkanaście minut. Może wtedy powyżej wspomniane wątki nie zostałyby potraktowane pobieżnie, a produkcja zyskałaby głębię, której tak bardzo jej brakuje.
Jeżeli jednak oczekujecie od Elizjum rozrywki na poziomie standardowego letniego blockbustera, możecie śmiało ruszać do kina. Fabuła bezboleśnie mknie do przodu i film ogląda się bez momentów znużenia. Produkcja jest również bardzo atrakcyjna wizualnie i oferuje efekty specjalne na najwyższym poziomie, a charyzmatyczni Matt Damon i Sharlito Copley to najmocniejsze punkty obsady. Jeżeli spodziewacie się czegoś więcej, uczciwie ostrzegam, że możecie wyjść z kina nieco rozczarowani.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat