„Czysta krew”: Wampirza agonia – recenzja
W najnowszym sezonie serialu True Blood głównym wątkiem jest atakująca krwiopijców choroba. Szkoda, że postępuje ona dość powoli – mniej wycierpiałyby się nie tylko wampiry, ale także oglądający jeszcze produkcję HBO widzowie.
W najnowszym sezonie serialu True Blood głównym wątkiem jest atakująca krwiopijców choroba. Szkoda, że postępuje ona dość powoli – mniej wycierpiałyby się nie tylko wampiry, ale także oglądający jeszcze produkcję HBO widzowie.
Przykro patrzeć na to, co się dzieje obecnie w Bon Temps, szczególnie gdy wspomni się pierwsze sezony Czystej krwi ("True Blood"). Większość bohaterów już zwyczajnie się wypaliła, a ich wątki dobiegły do naturalnego końca. Czasem dawano im drugie życie – dosłownie i w przenośni – przemieniając je w wampiry lub też ratując je przed śmiercią za pomocą ich krwi. Ale i ta miła odmiana już zdążyła się znudzić. Jeśli uznać, że w finale 5. serii Czystej krwi skończyło się paliwo, a 6. scenarzyści przejechali na oparach, to teraz jadą już po prostu z górki na wyłączonym silniku.
Czytaj także: Carrie Preston powraca do serialu "Żona idealna"
Po śmierci Alcide’a następuje wielkie pożegnanie w postaci… imprezy. Nikt szczególnie nie przejmuje się tym, że zginął jeden z najważniejszych mieszkańców miasteczka, włącznie z Sookie. Choć początkowo wydaje się być wobec pomysłu sceptyczna, szybko zostaje przekonana i bawi się nie gorzej niż inni. Noc się jeszcze nie skończyła, a znów zaczęło iskrzyć pomiędzy nią i Billem. Kilkanaście godzin po tym, jak straciła mężczyznę, z którym była przez kilka miesięcy. Najwyraźniej po tym, jak zainteresowanie bohaterami stracili widzowie, podobnie stało się z twórcami. Nikt już nie zwraca uwagi na sensowność ich zachowań.
[video-browser playlist="633567" suggest=""]
Mozolnie rozwijany jest też wątek japońskiej korporacji Yakanomo, ale zanim zdąży on dobrze ruszyć do przodu, przenosimy się na miejsce imprezy lub z nieznanych powodów wracamy do przeszłości. Nie wiemy, w jakim kierunku te wątki zmierzają, ale nie jest to ten pozytywny typ niewiedzy – to raczej efekt zupełnego braku zainteresowania, z jakim śledzi się kolejne wydarzenia.
Czytaj także: Deborah Ann Woll z dużą rolą w serialu "Daredevil"
To, co jednak boli najbardziej, to spłaszczanie kolejnych bohaterów. Wraz z kolejnymi sezonami postacie, zamiast zyskiwać głębi i pokazywać swoje nowe oblicza dzięki kolejnym przeżyciom, zwyczajnie w rozwoju się cofają i powracają do bycia niczym więcej niż tylko archetypami. Co się stało na przykład z Jasonem, który kiedyś miał swoje własne ambicje zawodowe i stawał po określonych stronach konfliktu? Od dawna twórcy nie wiedzą, co zrobić z jego postacią, używając go tylko jako drobnego narzędzia do posuwania naprzód fabuły albo - korzystając z niezłej budowy grającego go aktora - by dorzucić kolejną scenę erotyczną. Być może po ostatnich wydarzeniach w końcu przestanie być marionetką Violet?
Od finału dzielą nas już tylko 4 odcinki, co prawdopodobnie będzie oznaczać tyleż godzin męki. Choć właściwie czemu finał miałby być lepszy?
Poznaj recenzenta
Dawid RydzekKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 41 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1952, kończy 72 lat