Marvel/Disney+
Po seansie 5. i 6. odcinka serialu Daredevil: Odrodzenie chciałbym Wam zadać jedno fundamentalne pytanie. Czy macie wrażenie, że we wszystkich dotychczasowych odsłonach produkcji Disney+ Matt Murdock i Wilson Fisk zostali pokazani w taki sposób, iż ich długa podróż tam i z powrotem ma swoją rację bytu? Innymi słowy: czy faktycznie czujecie się zaspokojeni na polu wnikania w psyche postaci do tego stopnia, że przywdziewanie przez jednego z nich kostiumu Nieustraszonego, a w przypadku drugiego pełne dopuszczenie do głosu natury Kingpina mają z Waszej perspektywy fabularne i emocjonalne uzasadnienia? Odpowiedź ma kolosalne znaczenie w kontekście odbioru całej nowej serii MCU. Część z Was powie, że Odrodzenie to już w tej chwili znakomity powrót do wyrastających jeszcze z Netfliksa korzeni ekranowego świata Diabła Stróża. Ja jednak w tych zachwytach zachowam ostrożność. Nie jestem przekonany, czy twórcy serialu faktycznie udobruchali mnie na polu meandrowania po umysłach Murdocka i Fiska, którzy zrzucali dawne maski, zakładali nowe, by ostatecznie wrócić do status quo. Oczywiście, kilka zdarzeń i posunięć całkiem dobrze obrazuje ich motywacje, lecz w mojej opinii to za mało – te mentalne metamorfozy z perspektywy czasu wydają się pozorowane. O tym, że protagoniści nie są w stanie uwolnić się od przerażającej i brutalnej prawdy o sobie samych, wiemy już od dobrych kilku lat. W Nowym Jorku bez zmian, siłą rzeczy.
Nie mam żadnych wątpliwości, że 5. odcinek Odrodzenia podzieli widzów w odbiorze tak mocno, jak to tylko możliwe. Nie zrozumcie mnie źle: wizyta w banku New York Mutual, w którym dochodzi do próby kradzieży i uprowadzenia zakładników, sama w sobie może być magnetyczna – czarujący, po raz kolejny w MCU, na pewno jest tata Ms. Marvel, Yusuf Khan (brawa dla grającego go Mohana Kapura!). Starający się o kredyt Murdock zupełnie przypadkiem wpada w wir, wydawałoby się, niemających większego znaczenia wydarzeń, które koniec końców doprowadzają do jego mścicielsko-bojowniczego przebudzenia. Matt znów działa, gotów do brania się ze złem za bary w obronie słabszych i uciśnionych. Problem polega na tym, że z punktu widzenia całego 1. sezonu serialu Daredevil: Odrodzenie odcinek o przewrotnym tytule Z nawiązką wydaje się stanowczo zbyt daleko posuniętą dygresją. I będę się upierał, że wiedzieli o tym w samym Marvelu, co doprowadziło do przybrania mocno asekuracyjnej postawy; by zatrzeć ewentualne złe wrażenie po 5. odsłonie serii, w tym tygodniu postanowiono ją dopełnić kolejną. Trudno pozbyć się kiełkującej gdzieś z tyłu głowy myśli, że przynajmniej część pokazywanej nam opowieści jest niczym innym niż sklejkami i zrzutkami z montażowni, które nie trafiły na ekran po wciśnięciu przez Kevina Feige przycisku z napisem "reset". A może jednak to wielka metafora? Bo skoro w Murdocku i Fisku walczą dwie natury, to czemu dobro i zło nie miałyby się ścierać również w tym, co nagrane na taśmę?
Znacznie lepiej jest w Brutalnej sile, która proponuje widzom powrót na właściwe tory fabularne. Są widma zbrodniczej przeszłości Fiska, znany z Hawkeye'a Swordsman, modlitwy Murdocka, Heather przymierzająca się do napisania książki o maskach i mścicielach, a także Muza, absolutnie przerażający złoczyńca, który wydobywa krew swoich ofiar, by tworzyć nieusuwalne murale. Wszystko, co wymieniłem wcześniej, można potraktować jako katalizatory ostatecznych przemian w duszach, sercach i głowach protagonistów. Czy to jednak wystarczy, by zaspokoić nasze oczekiwania? No cóż, Muza po prostu jest – nie poznajemy jego genezy, nie przeprowadzamy wiwisekcji stanu psychicznego, a kontekst popełnianych przez niego zbrodni jest raczej dopowiedziany (pominę fakt, że ma on duży problem z selfie...). Antagonista, nawet jeśli zmierzył się w naprawdę dobrze prezentującym się pojedynku z Daredevilem, wydawał się potrzebny wyłącznie po to, by Fisk powołał do istnienia złożoną ze skorumpowanych policjantów drużynę do walki z mścicielami, a Murdock, z przekleństwem na ustach, znów mógł założyć kostium i uratować siostrzenicę zabitego White Tigera. Sumując: nawet na trzy odcinki przed końcem 1. sezonu twórcy wciąż podsuwają nam przed oczy i uszy postacie, czynniki i zdarzenia, które służą tylko wewnętrznym i zewnętrznym przemianom Nieustraszonego i Kingpina. Choć te potrafią poruszyć – vide sadystyczna ustawka Fiska z więzionym przez niego Adamem – przydałoby się jednak pchnąć całą akcję w nieco innym kierunku, pokazać Nowy Jork w stanie wrzenia, skonfrontować dwie wykluczające się wizje działania mścicieli. Najwyraźniej musimy jednak uzbroić się w cierpliwość. Gorzej, że może nawet do 2. sezonu...
W obu recenzowanych odcinkach nowego Daredevila możemy znaleźć w dodatku małe dowody na to, że poszukiwanie dróg na fabularne skróty bądź majsterkowanie przy pierwszej wersji historii doprowadziło do zupełnie nieoczekiwanych, czasem wypadających komicznie zdarzeń. Sytuacja pierwsza: spacerujący ulicą po wyjściu z banku Matt rozmawia z Kirsten, a po chwili słyszy rozmowy napadających na bank – z miejsca każe zadzwonić swojej współpracownicy pod 911. No dobrze, tylko co ta biedna kobieta ma właściwie policji powiedzieć, bo tego od Murdocka już się nie dowiaduje? Sytuacja druga: przeglądający zdjęcia z Google (!?) główny bohater odbiera telefon od pani Ayali, która zrozpaczona informuje go, że jej córka zaginęła. "Wszystko będzie dobrze, Soledad, zostań, gdzie jesteś" – odpowiada i odkłada telefon. Szach-mat(t). Protagonista nie mówi jej, dlaczego "będzie dobrze", czy coś zrobi, czy jednak nie, choć pragnienie jego działania dopowiada sobie nawet polski tłumacz, dodając słowa "Zajmę się tym", które nie padają w oryginalnym dialogu. Obie sekwencje są najlepszym dowodem na to, że w Odrodzeniu część rozmów postaci wydaje się urwana, a bohaterowie i złoczyńcy niekiedy działają podparci motywacjami, których całe spektrum musimy sobie wyobrazić lub je bezrefleksyjnie przyjąć. Na całe szczęście Fisk i Murdock założyli już na siebie te szaty, w których do twarzy im najbardziej. To dobry punkt wyjścia, choć ten wniosek powinniśmy wyprowadzić znacznie szybciej, niż powoli wkraczając do podsumowania 1. sezonu.
Poznaj recenzenta
Piotr Piskozub