Daredevil: Odrodzenie: sezon 1, odcinek 8 - recenzja spoilerowa
Data premiery w Polsce: 9 kwietnia 2025To przedostatni odcinek 1. sezonu serialu Daredevil: Odrodzenie. Chociaż do Nowego Jorku powróciły pozytywne elementy – styl, kreatywność i szacunek do oryginału Netflixa – to produkcję nadal ciągną w dół decyzje podjęte przez poprzednią ekipę. Do czego to doprowadziło? Oceniam.
To przedostatni odcinek 1. sezonu serialu Daredevil: Odrodzenie. Chociaż do Nowego Jorku powróciły pozytywne elementy – styl, kreatywność i szacunek do oryginału Netflixa – to produkcję nadal ciągną w dół decyzje podjęte przez poprzednią ekipę. Do czego to doprowadziło? Oceniam.

Od premiery serialu Daredevil: Odrodzenie minęło pięć tygodni, a jednak po obejrzeniu ośmiu z dziewięciu odcinków (dwa razy dostaliśmy po dwa epizody) wciąż mam wrażenie, że produkcja Marvel Studios dopiero się rozpoczęła. Justin Benson i Aaron Moorhead, którzy odpowiadają za 1. odcinek, powrócili za kamerę, a Dario Scardapane użyczył swojego pióra przy pisaniu scenariusza razem z Mattem Cormanem i Chrisem Ordem.
Podobnie jak pierwszy odcinek – który zmusił nowych twórców do stworzenia podbudowy dla serialu Daredevil: Odrodzenie – przedostatni epizod nie rozwija w pełni swojego potencjału, ponieważ musi brać pod uwagę absurdalne decyzje poprzedniej ekipy. Jest to faktycznie nowy początek i pokaz sił ludzi u steru, którzy prezentują szacunek do oryginalnego serialu Netflixa i jego fanów, a także oferują własne, ciekawe rozwiązania.
Ekipa kreatywna dwoiła się i troiła, by odciąć się od decyzji poprzedniej, ale konieczne do tego było zamknięcie paru wątków. To wydawało mi się zdecydowanie pospieszone, ale wiem, że to efekt słabego scenopisarstwa wcześniejszych odcinków. Brakowało większej intrygi i rozwoju postaci pobocznych. Wilson i Vanessa wracają do siebie, Adam zostaje zastrzelony, Murdock dowiaduje się prawdy na temat zlecenia na Foggy'ego, a Bullseye ucieka z więzienia. W efekcie wracamy niemal do status quo z 1. odcinka, a nawet finału 3. sezonu. Widać, że Scardapane i reszta byli zainteresowani rozpoczęciem od tamtego momentu, ale musieli radzić sobie z tym, co otrzymali w spadku. Trudno ich winić za niektóre potknięcia. Mieli przed sobą ogromne wyzwanie, ale uważam, że nie dałoby się tego zrobić lepiej.
Do Nowego Jorku powrócił styl! Nadal nie jest to poziom artystycznego wyrafinowania z pierwszych dwóch sezonów Daredevila (trzeci, mój ulubiony, nie prezentował się zbyt ciekawie pod względem wizualnym, choć nadal był lepszy od tego, co proponuje w tym roku Marvel Studios), ale widoczna jest poprawa. Martwiłem się o to, ponieważ 1. odcinek był absolutnie szkaradny z powodu nadmiaru CGI, paskudnego oświetlenia i braku kontrastu. Na pochwałę zasługuje doskonałe ukazanie zmysłów Daredevila poprzez zmianę pola widzenia obiektywu. Bardzo podoba mi się też skąpanie akcji Bullseye'a w niebieskim świetle – znakomicie kontrastuje to z czerwienią Diabła Stróża. Czysty zabieg artystyczny, a może sygnalizowanie momentów, gdy kontrolę nad Poindexterem przejmuje jego zabójcza osobowość? Tak czy siak, wygląda to wspaniale.

Podoba mi się bardzo realistyczne podejście do postaci Murdocka. Każdy z nas kibicował mu, aby w końcu wrócił do tożsamości Diabła Stróża i prał złoczyńców na kwaśne jabłko. W rzeczywistości jest to jak nawrót uzależnienia. Absolutnie mnie nie dziwi zaniepokojenie Heather i reszty. Matt wydaje się bardziej Daredevilem żądnym zemsty i prawdy w sprawie śmierci Foggy'ego niż prawnikiem, który patrzy na dobro innych. Ale czy to prawda? Świetnie wypada scena w więzieniu, gdzie rozmawia z Bullseyem, a ten wspomina o reprezentowaniu go w sądzie. Matt oczywiście się nie zgadza, co prowadzi do katastrofalnych konsekwencji. Jednak zwróćcie uwagę na to, co mówi Poindexter: dobry człowiek byłby w stanie uratować swojego największego wroga. I to właśnie robi Murdock pod koniec odcinka. Nie ma on żadnego interesu w zemście na Fisku. Wyjątkowo to nie burmistrz Nowego Jorku zrobił coś złego, a jego ukochana Vanessa. Jest coś poetyckiego w tym, że to właśnie Murdock zasłonił piersią Fiska i przyjął za niego kulę.
Dobrze, że twórcy skupili akcję na jednym wydarzeniu i zebrali większości postaci w jedno miejsce. Każdy otrzymał swoje pięć minut i okazję na rozwój. Ciekawy jest wątek BB Urich i byłego komisarza, z którym najwidoczniej nawiąże współpracę. Mamy pokaz okrucieństwa oddziału Fiska na dziennikarzu, który wkręcił się na galę burmistrza. Bardzo mi się podobała rozmowa Kingpina ze Swordsmanem – zimna i potężna prezencja Vincenta D'Onofrio kontra urok osobisty Tony'ego Daltona. Mam wrażenie, że może to być podbudowa pod potencjalny sojusz Daredevila ze Swordsmanem. W końcu Fisk groził bezpośrednio temu drugiemu i poluje na mścicieli.

W odcinku pojawiło się jednak kilka głupotek. Chociaż ucieczka Bullseye'a z więzienia była pomysłowa i cudownie komiksowa (zamordowanie kogoś wyłamanym zębem jest w stylu tej postaci), to jednocześnie zbyt prosta, pozbawiona napięcia i przewidywalna. Cieszy za to fakt, że powiązano ją z Murdockiem, który następnym razem zastanowi się nad tym, czy warto wyżywać się fizycznie na swoim arcynemezis. Był też taki moment w trakcie gali, który rzucił mi się w oczy, choć to mała pierdoła. Heather zarzuca Murdockowi, że jej nie słucha, a ten zapewnia, że jest inaczej. Kiedy zaś kobieta konfrontuje go i każe mu powtórzyć to, co powiedziała, to... Mężczyzna po prostu nie odpowiada. Przeskakujemy do Fiska prowadzącego rozmowę ze Swordsmanem, która trwa parę minut, i później wracamy do pary, która jest na tym samym etapie konwersacji. Jeśli Murdock stał tam i podsłuchiwał, to Heather byłaby usprawiedliwiona, gdyby chciała kopnąć go w tyłek. Kompletny brak szacunku w wykonaniu niewidomego prawnika, ale też czepialstwo z mojej strony.
Chwilami odnosiłem wrażenie, że Benson i Moorhead na siłę próbują nawiązywać do oryginalnego serialu Netflixa, przez co mieliśmy powtórkę z rozrywki, ale z gorszą podbudową, a zatem i na niższym poziomie. Przykłady: ucieczka z więzienia (jak w 3. sezonie), ale zamiast Matta ucieka Poindexter, co jest znacznie mniej imponujące. Znów mamy galę organizowaną przez Fiska, na której pojawiają się Murdock i Dex. Dochodzi na niej do starcia, ale w 3. sezonie było to podbudowane dwunastoma poprzednimi odcinkami – Odrodzenie miało ich zaledwie siedem, z czego jeden był kompletnie odseparowany od reszty, a i pozostałe raczej skupiały się na innych wątkach. Użycie licencjonowanej muzyki też nie pasuje do takiego serialu.

Daredevil: Odrodzenie to serial trudny do oceny. Szanuję dobre pomysły i kreatywne rozwiązania. Doceniam też to, co nowi twórcy zrobili z dostępnym materiałem. Natomiast nie da się zaakceptować niektórych mankamentów, które są wynikiem otrzymanego "spadku" po poprzedniej ekipie. 8. odcinek Daredevil: Odrodzenie to nowy początek dla tego herosa w MCU. Dodajmy – ciekawy początek, który jednocześnie składa hołd oryginałowi! Scenarzyści momentami mocno ignorują poprzednie epizody, ale trudno im się dziwić.
Pozostaje czekać na finał, który zbuduje fundamenty pod kolejny sezon. Szkoda, że na pełnoprawne odrodzenie Daredevila poczekamy jeszcze rok, ale... lepiej późno niż wcale. Ten sezon jawi się jako przystawka przed daniem głównym!
Poznaj recenzenta
Wiktor Stochmal


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1950, kończy 75 lat
ur. 1988, kończy 37 lat
ur. 1975, kończy 50 lat
ur. 1950, kończy 75 lat
ur. 1974, kończy 51 lat

