Daredevil: Odrodzenie - sezon 1 - recenzja
Data premiery w Polsce: 5 marca 2025Daredevil: Odrodzenie to nowy serial Marvel Studios będący częścią MCU. Jest to kontynuacja hitu Daredevil, czyli w pewnym sensie jego 4. sezon.
Daredevil: Odrodzenie to nowy serial Marvel Studios będący częścią MCU. Jest to kontynuacja hitu Daredevil, czyli w pewnym sensie jego 4. sezon.

Daredevil: Odrodzenie to bezapelacyjnie najlepszy serial Marvela. Jestem też pewien, że tytuł pojawi się w wielu topkach najlepszych seriali 2025 roku. Twórcy przyjrzeli się trzem sezonom Daredevila, by do kontynuacji przemycić to, co najlepsze, i rozwinąć koncept w bardzo atrakcyjnym i nieoczywistym kierunku. Każdy, kto oglądał pierwowzór, szybko odnajdzie się w nowym serialu, ponieważ obie produkcje są do siebie bardzo podobne. Mają taki sam styl, mroczny klimat, powagę i pogłębione psychologicznie postaci. Nowi widzowie również powinni dać się wciągnąć w historię, która jest przemyślana i dopracowana, a do tego z warstwami, jakich w projektach Marvela nie uświadczymy. Znajomość poprzednich trzech sezonów niewątpliwie pomoże, bo wiele z nich wynika, ale opowiadana historia ma konstrukcję samodzielnej i można bez większego problemu się w nią zaangażować.
O pierwszych 15 minutach serialu będzie się długo dyskutować. Twórcy zaryzykowali i postawili wszystko na jedną kartę, czyli wydarzenie, które zmieni dosłownie wszystko. Niektórych zachwycą podjęte decyzje, ponieważ są bardzo zaskakujące i budują potencjał fabularny na coś wyjątkowego. Jestem jednak pewien, że znajdzie się spore grono odbiorców, których to bardzo rozgniewa. Szczególnie mówię o osobach znających pierwsze sezony. Sam znalazłem się w tej pierwszej grupie, ponieważ to wydarzenie jest nadzwyczaj efektowne i ważne emocjonalnie.
Mamy rozbudowaną scenę akcji, dającą iluzję jednego długiego ujęcia, za którą odpowiada Phil Silvera, czyli człowiek od najlepszych walk Daredevila. Pojedynek bohatera z Bullseye'em zaczyna się na parterze budynku, a kamera śledzi walczących, aż trafiają na dach. Jest brutalnie i widowiskowo; choreografia wyróżnia się znakomitymi pomysłami. Gdy Silvera tworzy sceny walk, jest w nich pierwotna agresja, a emocje wylewają się z bohatera i jeszcze potęgują ten efekt – są odczuwalne w każdym ciosie i bloku. Coś niezwykłego! Niestety punkt wyjścia tej sceny jest szokująco niedopracowany: dostajemy jedne z niewielu w tym sezonie ujęć z wykorzystaniem efektów komputerowych. Wygląda to brzydko i sprawia wrażenie zrobionego na szybko – chodzi między innymi o wpuszczenie dymu do pomieszczenia. Dziwne, bo cały sezon oparto na praktycznych rozwiązaniach (bez dostrzegalnego CGI). To były ważne sceny z pierwszych 15 minut!
W serialu Daredevil: Odrodzenie zachowano balans między opowieściami o Daredevilu oraz Wilsonie Fisku, który zostaje burmistrzem Nowego Jorku. Obaj są centralnymi postaciami fabuły, a ich historie są tak samo ważne. Z nimi też wiąże się tytułowe odrodzenie. Panowie jeszcze bardziej stają się swoim lustrzanym odbiciem, gdy zostają rozbici wewnętrznie. Nie ma Daredevila, nie ma również Kingpina, ponieważ organizacją rządzi ktoś inny. Ich podobieństwa i różnice są znakomicie podkreślane wraz z rozwojem sezonu. Poszczególne etapy pozwalają im uporać się z demonami przeszłości i odzyskać dawny ogień. Zaskakująco dobrze pogłębiono motywy psychologiczne, co zmusza nas do myślenia o naturze człowieczeństwa i granicach dzielących bohatera od złoczyńcy. Czy rzeczywiście Kingpin i Daredevil na poziomie czysto ludzkim tak bardzo się od siebie różnią? Odpowiedź nie jest jednoznaczna, a serial daje mnóstwo argumentów, by uatrakcyjnić motyw i pokazać, co dokładnie determinuje kluczową różnicę. Może to wiara Matta? Jest też jedna szalenie zaskakująca scena, która zmusza do głębszego zweryfikowania tej relacji – to popis aktorski Vincenta D'Onofrio i Charliego Coxa. Widać, że aktorom granie tych postaci przychodzi bardzo naturalnie.
Wilson i Matt mają inne problemy, ale łączy ich brutalna natura, którą muszą trzymać w ryzach. Pewna scena rozmowy tego duetu w pierwszym odcinku powoduje ciarki na plecach, a kapitalnie rozpisane dialogi potrafią zaangażować w historię – dzięki nim wiemy, z czym mamy do czynienia. Ich odrodzenie to majstersztyk na poziomie fabularnym i emocjonalnym. Niektóre detale zadziwiają i pozytywnie zaskakują. Każda scena rozwijająca wątek Wilsona i Vanessy Fisków (nadal świetna Ayelet Zurer) ma ciekawy styl, którego nie oczekiwałem po serialu Marvela. A powinienem, prawda? W końcu ta relacja była też znakomita w starym Daredevilu. W tym aspekcie wątek Kingpina ma małą przewagę nad historią Matta, która szczyci się za to innymi zaletami. Śledzenie ich mrocznej i dopracowanej historii naprawdę satysfakcjonuje.
Trzeba powiedzieć wprost: to nie jest serial napakowany akcją. Widzowie nie powinni oczekiwać ciągłych walk, festiwalu przemocy czy śmierci. Twórcy opowiadają historię odrodzenia Matta Murdocka i Wilsona Fiska. Opierają się na wydarzeniach, świetnie przemyślanych dialogach i relacjach, które kierują postacie w odpowiednią stronę. To serial superbohaterski, w którym twórcy koncentrują się przede wszystkim na pogłębieniu psychologicznym bohatera i złoczyńcy. To nie oznacza, że nie ma akcji. Zaprezentowano kilka walk, ale efekt jest dość nierówny. Gdy w trakcie sezonu dochodzi do starć, aż nadto widać, że nie odpowiada za nie Phil Silvera, bo praca kamery jest dziwna, montaż za szybki, a efekt daleki od zachwycającego. Gdy jednak w kilku kluczowych momentach ten choreograf stoi za kamerą, emocje kipią z ekranu, a poziom agresywnej przemocy prawidłowo łączy się z wydarzeniami. Twórcy nie unikają brutalności. Zobaczycie różne obrazy, z których najmniej drastyczne wydaje się otwarte złamanie ręki.
Kiedy do akcji wkracza Punisher, daje wraz z Daredevilem jedne z najlepszych scen tego serialu. Ich odmienne światopoglądy zostają dosadnie podkreślone – z czarnym humorem, ale i szacunkiem. Efektem tego są nie tylko znakomite walki, ale przede wszystkim relacja postaci (aż chciałoby się jej więcej!). Występ Franka Castle'a w bardzo pozytywny sposób zapisze się w pamięci widzów. Nie dziwi fakt, że produkcję mogą oglądać widzowie 18+. Jednak warto dodać, że przemoc nie pojawia się bez powodu. Ma znaczenie i w kluczowych momentach dodaje fabule mocy. A sama obecność Punishera to nie jest cameo, bo on również pełni ważną funkcję w odrodzeniu Daredevila.

Burmistrz Fisk chce zakazać działalności zamaskowanych herosów na terenie Nowego Jorku. Wymienia Daredevila, Punishera i "faceta w masce pająka" – nie martwcie się, twórcy pamiętają, że gdzieś tam działa Spider-Man. Nie mogą go pokazywać, ale przynajmniej akcentują jego istnienie. Tak naprawdę powiązanie serialu z wielkim światem MCU następuje w jednym odcinku. Wszystko dzięki zapowiadanej w zwiastunie postaci Yusufa Khana, czyli ojca Ms. Marvel, który w bardzo sympatycznych scenach zaprzyjaźnia się z Mattem Murdockiem. Dobrze, że nie było to wymuszone cameo, a udało się wymyślić cały wątek, który dostarcza wrażeń, ma znaczenie dla głównej historii i pozostawia satysfakcję. I tyle! Twórcy nie bawią się w ciągłe nawiązywania do MCU. Takich odniesień praktycznie nie ma, bo priorytetem są bohaterowie i historia. Nic nie odciąga uwagi od tego, co ważne.
Finałowe odcinki serialu Daredevil: Odrodzenie kończą pewien etap odbudowy Matta Murdocka i Wilsona Fiska, którzy dochodzą do określonych decyzji i ważnego punktu w swoim życiu. Mamy więc przygotowaną planszę pod nieuchronne starcie, które powinno dodać drugiemu sezonowi dynamiki i emocji. Pewien twist fabularny potrafił nie tylko zaskoczyć, ale przede wszystkim zbudować potencjał na coś jeszcze lepszego.
Poznaj recenzenta
Adam Siennica


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1993, kończy 32 lat
ur. 1967, kończy 58 lat
ur. 1969, kończy 56 lat
ur. 1968, kończy 57 lat
ur. 1926, kończy 99 lat

