Czasem pojawiał się na ekranie na dłużej, czasem trochę o nim zapominano. Jednak nawet jego jedno słowo, najdrobniejszy ruch, najmniejsza ingerencja całkowicie zmieniała bieg wydarzeń i niszczyła wszelkie plany i oczekiwania. Rumpelstiltskin od początku był postacią ważną, ale raczej drugoplanową. Zwykle pojawiał się znikąd w krytycznej chwili, gotów zawierać korzystne dla siebie umowy. Nie wiadomo było co nim kieruje, jakie są jego plany i do czego zmierza. Ani tym bardziej po czyjej stoi stronie.
[image-browser playlist="605774" suggest=""]Fot. ABC
W „Desperate Souls” scenarzyści uchylili w końcu rąbka tajemnicy i pokazali nam w jaki sposób zwykły, strachliwy wieśniak stał się najpotężniejszym i najgroźniejszym magiem. Rumpelstiltskin nie cieszy się dobrą sławą. Uciekł z pola bitwy, ma na sumieniu śmierć setek żołnierzy. Jego żona, nie mogąc znieść takiej hańby, opuściła go. Jedynym skarbem, jedyną własnością, jedyną podporą jest jego dziecko – ukochany syn, który niedługo ma być wcielony do królewskiej armii. Wieśniak jest więc gotów zrobić wszystko, żeby tylko uchronić swoje dziecko przed taką samą śmiercią, przed jaką on uratował się hańbiącą ucieczką.
„Jestem tchórzem – jedyny wybór, jaki posiadam, to w którym kącie się schować” – tak mówi o sobie ktoś, kogo znamy jako bezwzględnego, twardego zawodnika w każdej grze. To naprawdę dziwne uczucie – widzieć tego potężnego w dwóch światach człowieka trzęsącego się ze strachu, padającego na kolana i całującego buta znienawidzonego żołnierza. Czy to miłość do syna, czy próba odwrócenia swojego losu i odkupienia win z przeszłości popycha go w końcu do morderstwa? Możemy się zastanawiać czy był to jego własny wybór, czy został ku temu przeznaczony. Chociaż zaprzedał duszę, żeby ratować syna przed pewną śmiercią, właśnie w ten sposób swoje dziecko stracił.
„Magia zawsze ma cenę, teraz ty ją zapłacisz” – na chwilę przed śmiercią ostrzega Mroczny (trochę niepasujący do tego magicznego świata). Czy Rumpelstiltskin wciąż ją płaci? Czy jego moc jest równocześnie jego przekleństwem? Możemy zobaczyć jak ta postać ewoluowała. Chociaż nie znamy jeszcze jej wszystkich sekretów, wiemy już jak stał się tak potężny i dlaczego kolekcjonuje dzieci…
Robert Carlyle kolejny raz nie zawodzi. W tym odcinku pokazuje się nam w trzech odsłonach, zupełnie od siebie różnych. Trzeba przyznać, że we wszystkich wcieleniach jest znakomity. Czy jako Mroczny, mordujący żołnierzy swoim sztyletem, czy jako uprzejmy pan Gold – jest tak samo fascynujący i przerażający. Pozostaje nam tylko skłonić głowy z uznaniem.
[image-browser playlist="605775" suggest=""]Fot. ABC
Po drugiej stronie lustra jest nieco mniej ciekawie, ale wciąż interesująco. Kolejny rozdział rozgrywki między Emmą a Reginą tym razem przebiega na trochę innych zasadach. Po śmierci Grahama miastu potrzeba nowego szeryfa (swoją drogą trochę szkoda, że wszyscy tak szybko i niemalże bezboleśnie pogodzili się z jego stratą, gdzie jakieś emocje?). Emma bardzo pragnie zatrzymać urząd, zaś pani burmistrz używa wszystkich swoich wpływów, by do tego nie dopuścić i obsadzić na tym stanowisku osobę sobie podległą. Panna Swan (zarówno sama bohaterka, jak i Jennifer Morrison w tej roli coraz bardziej irytują), poprzez wygranie wyborów i zdobycie odznaki szeryfa, ma zamiar udowodnić synowi, że dobro może zwyciężyć. Początkowo nie idzie jej to zbyt dobrze, a swoje frustracje wyładowuje na tosterze. Wszystko jednak zmienia się w momencie, kiedy do akcji wkracza pan Gold. Chociaż jego intryga nie jest trudna do odgadnięcia, to i tak wciąga. Łatwość, z jaką kieruje uczuciami innych i przewiduje ich reakcje, robi wrażenie. W ten dość widowiskowy sposób Gold pokazał kto naprawdę rozdaje wszystkie karty w Storybrook. Już więcej nie będziemy mieć co do tego żadnych wątpliwości.
Chociaż ta historia była dość dobra i wciągająca, to ze smutkiem muszę przyznać, że po Rumpelstiltskinie spodziewałam się jednak czegoś więcej. Byłam zaintrygowana tą postacią od samego początku i kiedy tylko dowiedziałam się, że następny odcinek będzie poświęcony jej w całości, nastawiłam się na dużą dawkę przeżyć. Trochę brakowało morału, przesłania. Jednak jeszcze nie wszystkie karty zostały odkryte i wierzę, że Gold jeszcze nas zaskoczy. Wiemy już, że nie boi się niczego, nie ma więc żadnych zahamowań. Póki co możemy głowić się nad tym, jakiej przysługi będzie oczekiwał od Emmy i…cóż, czekać do następnego odcinka.