Dawno, dawno temu – 02×09
Po długim oczekiwaniu dochodzi wreszcie do walki o wilczy bilet do Storybrooke. Jednak na tym nie koniec! Twórcy uzupełniają luki fabularne i po raz kolejny przypominają o wyjątkowości pewnej postaci.
Po długim oczekiwaniu dochodzi wreszcie do walki o wilczy bilet do Storybrooke. Jednak na tym nie koniec! Twórcy uzupełniają luki fabularne i po raz kolejny przypominają o wyjątkowości pewnej postaci.
Pierwsze minuty, a właściwie pierwsza część ostatniego w tym roku odcinka Once Upon a Time zdecydowanie nie porwała. Fabuła była dosyć przewidywalna, a tym samym nie można było liczyć na żaden element zaskoczenia. Bowiem to co najlepsze, twórcy zostawili na sam koniec wg dobrze znanej zasady, tzw. „ciszy prze burzą”.
W tej pierwszej części „Queen of Hearts” na uwagę zasługuje ponowne poruszenie tego, co działo się w przeszłości w bajkowym świecie. Scenarzyści zgrabnie uzupełniają braki w wiedzy u oglądającego, odpowiadając chociażby na frapujące pytanie z premiery drugiego sezonu: czemu część zaczarowanej krainy pozostała nietknięta przez klątwę? Poza tym wprowadzają pewne elementy, które w obliczu wydarzeń z ostatnich minut nabierają większego sensu. Sprawia to wrażenie dobrze przygotowanych puzzli, które świetnie do siebie pasują.
Jeśli zaś chodzi o wydarzenia dziejące się w czasie teraźniejszym w Zaczarowanym Lesie niestety nie można o nich powiedzieć za wiele ciepłych słów. Stanowią bowiem jedynie konieczny zapychacz i wypełniacz czasu ekranowego. Są po prostu nudne i przewidywalne, a przez co działają jak usypiacz, a nie motor napędowy opowieści.
[image-browser playlist="597172" suggest=""]
©2012 ABC
Jednak te wszystkie plusy i minusy nikną w obliczu naprawę emocjonującej końcówki. Choć spodziewany i oczekiwany był powrót Mary Margaret Blanchard jak i Emmy Swan, to prawdziwą gwiazdą była Regina. Zmieniająca swe oblicze praktycznie z minuty na minutę stanowiła wyborną rozrywkę dla widza. Natomiast jej heroiczny czyn, to zwieńczenie świetnie napisanej roli dla tej postaci w tym odcinku. Szkoda jedynie, że twórcy nie pokusili się o nieco o bardziej odważne rozwiązanie i uśmiercenie jednej z głównych postaci, gdyż byłoby to naprawdę zaskakujące i wyniosło serial na nowy, wyższy poziom. Nie należy jednak traktować braku śmierci Reginy jako wielkiego błędu, bowiem ta postać oferuje chyba jeszcze więcej rozrywki żywa, aniżeli martwa. Tak czy inaczej, scenarzyści świetnie poprowadzilii wątek tej postaci w finale jesieni.
A tuż za Reginą, nieoczekiwanie wyłania się, dotąd niezbyt wyrazista Emma Swan grana przez Jennifer Morrison. I choć aktorstwo pani znanej szerszej publiczności z Dr. House’a wciąż pozostawia wiele do życzenia, to już jej postać zaczyna być istną perełką w całej historii. Zbawczyni, niezwykła osoba – jaki przydomek czy tytuł by w tym momencie nie przywołać, wreszcie nabrały one realnego znaczenia. Rola Emmy podczas finału jesieni zaskakuje i zachwyca. Wpisuje się w fabułę w idealny sposób, a jej postać nabiera głębszego sensu. Natomiast rozmowa z panem Goldem, to kwintesencja wcześniej wymienionych pozytywów. Tu również ukłony w stronę Roberta Carlyle’a, która jak zawsze, raczy nas swoim aktorstwem na wysokim poziomie.
[image-browser playlist="597173" suggest=""]
©2012 ABC
Na sam koniec zostawiłem sobie już chyba nieco za bardzo wyeksploatowany wątek Księcia i Śnieżki, którzy znowu się połączyli, w jedną, wielką, szczęśliwą rodzinę. Tak, niewątpliwie miło było usłyszeć firmowe dźwięki Marka Ishama, podczas sceny, kiedy to tym razem Mary Margaret Blanchard budzi Davida pocałunkiem prawdziwej miłości oraz ujrzeć tą jakże piękną symbolikę, krasnoludów stojących kręgiem na łożem Davida (jawne odniesienie do pilota). Jednak tu rodzi się pytanie: czy to było naprawdę konieczne?! Ten wątek był już pokazany na wszystkie możliwe sposoby i nie budzi tak wielkich, a przede wszystkim pozytywnych emocji, jak za pierwszym razem. Once Upon a Time jest potrzebny nowy, porywający wątek miłosny, któremu widzowie będą mogli kibicować i poczuć tą magię z nim związaną, która przez cały pierwszy sezon towarzyszyła Śnieżce i Ksiąciu. Może to już czas na wielką miłość dla panny Swann, albo też wypada wrócić do pełnej namiętności i gorąca relacji Rumpelstilskina i Bell? Jak widać możliwości jest wiele i oby je twórcy mądrze wykorzystali.
Finał jesieni był dosyć nierówny, ale nie w złym znaczeniu tego słowa. Po słabym, dosyć wolnym początku odcinka dostaliśmy emocjonującą i zaskakującą końcówkę. I nie moja w tym rola by informować jaki jest cliffhanger. Jedno jednak mogę stwierdzić na pewno: prawdziwa walka dopiero nadchodzi, a fabuła drugiego sezonu Once Upon a Time zaczyna się właśnie rozkręcać. Pierwsza część drugiego sezonu zdaje się być jedynie przygrywką, wprowadzeniem do właściwej akcji. Akcji, z którą niewątpliwie będzie wypadało się zapoznać po powrocie serialu w nowym roku. To już nie jest to samo Once Upon a Time co w zeszłym sezonie, ale na pewno nie gorsze. Po prostu… trochę inne.
Ocena: 7+/10
Źródło: fot. ©2012 ABC Studios
Poznaj recenzenta
Łukasz AncyperowiczDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat