Dawno, dawno temu: sezon 6, odcinek 1 – recenzja
Serial Dawno, dawno temu powrócił wraz z szóstym sezonem, pytanie więc brzmi – czy wciąż jest w stanie przyciągnąć uwagę widzów? Oceniamy odcinek premierowy.
Serial Dawno, dawno temu powrócił wraz z szóstym sezonem, pytanie więc brzmi – czy wciąż jest w stanie przyciągnąć uwagę widzów? Oceniamy odcinek premierowy.
The Savior rozpoczyna się sceną w dość zaskakującej, arabskiej scenerii, a my mamy okazję poznać nowych bohaterów – Aladyna (Deniz Akdeniz) oraz Jafara (Oded Fehr). Ten krótki wstęp jest zapowiedzią dalszych wydarzeń z nowymi postaciami, lecz twórcy z pewnością będą dawkować o nich informacje w dalszej części sezonu. Nie sposób w tym miejscu nie wspomnieć o bardzo słabych efektach specjalnych, od których serial nie potrafi zresztą uwolnić się od samego początku. Dalej w oczy kłują sztuczne tła i wygenerowane na green screenie pomieszczenia.
Do miasteczka Storybrooke przybywają mieszkańcy Krainy Nieopowiedzianych Historii, a razem z nimi prawdopodobnie główny antagonista sezonu, choć jego jeszcze dokładnie nie znamy (Zła Królowa?). Końcówka piątej serii sugerowała, że to Pan Hyde (Sam Witwer) będzie jeszcze jednym przeciwnikiem Emmy (Jennifer Morrison) oraz jej rodziny i przyjaciół, lecz twórcy zdecydowali się bardziej skomplikować sprawę. Wyjdzie to serialowi zapewne na dobre, ponieważ Hyde jest postacią pod względem wyglądu i charakteru tak złą i mroczną, że przez to trochę groteskową.
Twórcy serialu, Edward Kitsis oraz Adam Horowitz, nie byliby sobą, gdyby nie dodali Emmie kolejnego wątku odnoszącego się do jej roli Wybawczyni. Jest to już jednak trochę nudne oraz oklepane i nawet perspektywa dalszych, dramatycznych wydarzeń, ukazanych bohaterce przez tajemniczą Wyrocznię, nie świadczy o ciekawym rozwoju postaci Emmy. Większe skupienie się na innych postaciach, których zresztą nie brakuje, byłoby znacznie lepszym rozwiązaniem. W końcu każdy w Storybrooke ma swoje problemy – jak Regina (Lana Parrilla) zmagająca się ze swoją siostrą, Zeleną (Rebecca Mader). Miałam nadzieję, że scenarzyści pozwolą trochę dłużej pomieszkać siostrom razem, co stanowiłoby ciekawy wątek – widać, że obie bohaterki mają przed sobą jeszcze długą drogę w pogłębieniu swojej siostrzanej miłości, a obie aktorki po prostu dobrze się ze sobą czują. Stało się jednak inaczej, bowiem na samym końcu widz zobaczył w końcu długo oczekiwaną Złą Królową, której powrót z jednej strony przywołuje wspomnienia o naprawdę dobrym pierwszym sezonie, a z drugiej wznawia obawy o brak pomysłów twórców na dalszy rozwój akcji. Wygląda to trochę tak, jakby w bajkowym świecie zabrakło już złoczyńców godnych Wybawczyni…
Nie zabrakło za to niedokończonego wątku Rumpelstiltskina i Belli, który jednak dość nieoczekiwanie rozwiązano już w premierowym odcinku. Para ta ma wielu oddanych fanów, jednak ich relacje są coraz gorsze, a dla widza trochę zbyt irytujące. Pozostaje nadzieja, że narodziny dziecka ustabilizują sytuację i wątek tego małżeństwa nie będzie już przypominał telenoweli.
Once Upon a Time to serial, który z racji ogromnej wręcz liczby bohaterów oraz wątków już dawno zjada własny ogon. Zrobienie z Reginy postaci pozytywnej nie było może złym pomysłem, ale wyraźnie oznacza, że jest ona po prostu bohaterką ciekawszą od Emmy, a relacje pomiędzy poszczególnymi bohaterami są za sprawą wydarzeń z przeszłości tak skomplikowane, że łatwo się pogubić. Odcinek premierowy szóstego sezonu nie zmienia w zasadzie niczego – twórcy dalej są wierni swojej regule, że im więcej, tym lepiej. Niestety The Savior za sprawą szybkiego rozwiązania kilku spraw lekko rozczarowuje. Na szczęście warto ten serial wciąż oglądać dla tych kilku ulubionych postaci, które każdy z pewnością ma – w końcu może być tylko lepiej.
Poznaj recenzenta
Karolina SzenderaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1977, kończy 47 lat