Dawno, dawno temu: sezon 6, odcinek 18 – recenzja
Tym razem twórcy Dawno, dawno temu skupiają się na dość zapomnianej ostatnio Zelenie, dając jej w końcu sporo czasu antenowego, a przy okazji definitywnie rozstrzygając jej przyszłość.
Tym razem twórcy Dawno, dawno temu skupiają się na dość zapomnianej ostatnio Zelenie, dając jej w końcu sporo czasu antenowego, a przy okazji definitywnie rozstrzygając jej przyszłość.
Pewnie każdy fan serialu zastanawiał się, co właściwie dzieje się z Zeleną przemykającą przez ekran od czasu do czasu, ale niepodejmującą żadnych znaczących działań. Jednak i na nią przyszedł czas, więc oto kolejna retrospekcja pokazująca młodą i sympatyczną dziewczynę, która wkrótce przeobrazi się w zieloną Nikczemną Wiedźmę.
Powrót do przeszłości w epizodzie Where Bluebirds Fly ma w zasadzie jeden cel – uzasadnić pochodzenie szklanego serca, które potrafi wysysać magię z każdej osoby nią obdarzoną. Dodano więc do tego artefaktu odpowiednią historię, mającą pokazać Zelenę jako osobę bardzo samotną, za rozrywkę traktującą likwidowanie wiosek Manczkinów, bo jakieś obowiązki zawodowe w końcu ma. Blaszany Drwal pojawia się więc równie niespodziewanie, jak Tchórzliwy Lew, który przynajmniej początkowo jest całkiem odważny. Jednak ci bohaterowie znani z powieści L. Franka Bauma zostali wykorzystani niczym dekoracje, ponieważ to nie ich losy są najważniejsze, a przekonanie widzów, że Zelena była kiedyś okrutna – o czym i tak wszyscy wiedzą doskonale.
Wątek siostrzanej kłótni wypada dobrze, ponieważ zarówno Regina, jak i sama Zelena od dawna zbudzają sympatię widzów, aczkolwiek sprowokowanie Nikczemnej Wiedźmy okazuje się najprostszym na świecie zadaniem – wystarczy pogrozić, że coś stanie się jej dziecku. Nie jest więc zaskoczeniem, że Zelena bez namysłu postanawia zrobić to, czego od tygodni nie potrafi dokonać całe miasto, czyli pokonać Czarną Wróżkę. Trudno na poważnie traktować jej słowa, skoro tak naprawdę moc Wiedźmy sprowadza się do rzucania magią niczym pociskiem, co jest dość topornym sposobem ataku. Regina robi zresztą dokładnie to samo… Niezbyt przekonująco wypada zresztą sama pani burmistrz, kiedy mówi siostrze, że ta ma wrócić do Oz i tyle. Wygląda to tak, jakby twórcy na siłę szukali pretekstu, aby Zelena chciała znów zasiąść w pustym pałacu, z czego oczywiście rezygnuje. Tym samym fabuła zgrabnie skręca w stronę poświęcenia się Zeleny, czyli pozbawienia się magii. Trochę to wszystko szyte grubymi nićmi.
Tymczasem Śnieżka zamienia się w organizatorkę ślubów, która z jakiegoś powodu jest przekonana, że mała lokalna knajpa będzie idealnym miejscem na ślub jej córki. Zresztą każdy jej pomysł jest dość oryginalny, a zapał żony skutecznie studzi David. Emma wraz z Kapitanem Hakiem snują się za swoimi rodzicami/teściami, nie zgłaszając żadnych uwag. Długo oczekiwany ślub na pewno dojdzie do skutku, co pokazały już zdjęcia udostępnione przez twórców Once Upon a Time. Kto wie, czy tradycji nie stanie się zadość, a Czarna Wróżka niczym kiedyś Regina/Zła Królowa przerwie uroczystość i rzuci kolejną klątwę. Najpierw jednak trzeba obudzić Wróżkę Błękitną, zrobić coś z Gideonem, Henry musi rozszyfrować własne zapiski, a wszyscy muszą przede wszystkim poznać mroczny sekret równie mrocznej Złej Wróżki, której rola w odcinku Where Bluebirds Fly ponownie sprowadza się do… mrocznego śmiechu. Na całe szczęście nie wszystko idzie po jej myśli, a zawsze miłą odmianą jest zobaczyć niezbyt interesującego bohatera, któremu jak dotąd udawało się wszystko, a który ma w końcu jakiś problem.
Odcinek Where Bluebirds Fly wypada przyzwoicie, aczkolwiek bez większych rewelacji. Dobrze znów zobaczyć Zelenę, ale tak naprawdę wszyscy czekają na finałowy pojedynek Emmy z Czarną Wróżką, na który przyjdzie jeszcze poczekać.
Źródło: zdjęcie główne: fot. ABC/Jack Rowand
Poznaj recenzenta
Karolina SzenderaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1977, kończy 47 lat