Deadpool #06: Deadpool się żeni – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 24 maja 2017Fakt, iż na ślubnym kobiercu stanie sam Najemnik, był okazją do zaproszenia na łamy komiksu większości popularnych twórców, którzy w przeszłości zajmowali się Deadpoolem. A, no i jest Hitler – nie mogło zabraknąć scen walk z Hitlerem.
Fakt, iż na ślubnym kobiercu stanie sam Najemnik, był okazją do zaproszenia na łamy komiksu większości popularnych twórców, którzy w przeszłości zajmowali się Deadpoolem. A, no i jest Hitler – nie mogło zabraknąć scen walk z Hitlerem.
Można było pójść w klasykę i w tomie Deadpool, Vol. 6: Wedding of Deadpool pokazać samą ceremonię, którą przerwałby jakiś superzłoczyńca, co przerodziłoby się w walkę z udziałem wszystkich zaproszonych gości. Ale to już było. Czego zaś wcześniej raczej nie pokazywano? Wieczorku kawalerskiego, który rozrósł się do katastrofy iście apokaliptycznych rozmiarów. I przede wszystkim sentymentalnych wspomnień pana młodego, który opowiada przyjaciołom o wszystkich poprzednich razach, gdy stawał na ślubnym kobiercu – w przypadku Deadpoola miało to miejsce nie raz, nie dwa, nawet nie trzy razy.
Album ten więc stanowi sekwencję kolejnych dłuższych i krótszych historii, z których większość poświęcona jest byłym narzeczonym i żonom Najemnika, z których tylko niektóre były prawdziwe, nie wszystkie przytomne, gdy się z nimi żenił, znalazła się wśród nich nawet przypominająca z wyglądu hipopotama kosmitka. Do tego dochodzi relacja z podróży poślubnej Deadpoola i Sikhlii oraz kilka innych przygód, jak choćby ta, w której Najemnik walczył z podróżującym w czasie Adolfem Hitlerem, uzbrojonym w mecha z przyszłości.
W skrócie: Deadpool się żeni to typowy przedstawiciel swojego gatunku, a więc niesamowicie pokręconych, pełnych akcji, przemocy, humoru i sprośnych żartów opowieści o Najemniku z nawijką. I akurat temu bohaterowi zaproponowana w tym komiksie fragmentaryczna forma opowieści, gdzie co kilka stron skaczemy między bohaterami, lokacjami, a nawet w czasie i w stylistyce (bo zmieniają się twórcy), jakoś pasuje, jest spójna, nie męczy też tą nieustającą karuzelą wątków. Pomaga rzecz jasna fakt, że wszystkie te historie, a przynajmniej większość z nich, ma wspólny mianownik w postaci motywu ślubu.
Kto więc zdążył polubić serię Deadpool za poprzedniej pięć tomów i tym razem się nie zawiedzie. Scenarzyści postawili tu na sprawdzoną mieszankę, w historiach o Madcapie i Hitlerze nawet zaskakując niektórymi chwytami, co stanowiło niezbędną dozę świeżości.
I tylko intryguje mnie ilustracja okładkowa, która generalnie niewiele ma wspólnego ze ślubem Deadpoola, który odbył się w parku i wpadło na niego ledwie kilka-kilkanaście osób. No ale rekord Guinnessa padł? Padł.
Źródło: fot. Egmont
Poznaj recenzenta
Marcin ZwierzchowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat