Demon – recenzja DVD
Data premiery w Polsce: 16 października 2015Demon z pewnością jest jednym z najlepszych polskich filmów ostatnich lat. Wymyka się gatunkom, jest zarazem zabawny i przerażający oraz przywraca zapomniane mity. Taki film - i to tego konkretnego reżysera - zasługuje na wyjątkowe wydanie. No cóż, nie tym razem...
Demon z pewnością jest jednym z najlepszych polskich filmów ostatnich lat. Wymyka się gatunkom, jest zarazem zabawny i przerażający oraz przywraca zapomniane mity. Taki film - i to tego konkretnego reżysera - zasługuje na wyjątkowe wydanie. No cóż, nie tym razem...
Polskie kino uczy nas tego, że wystarczy ubrać coś w gatunkowy gorset, by natychmiast wszelkie znaczenia i interpretacje brane były w nawias, bo „to przecież tylko film”. Gdy Żydów mordują ludzie pchani historyczną zawieruchą, wtedy winni są Polacy, a nawiedzać mogą nas tylko demony przyszłości. W przypadku filmu Marcina Wrony tytułowy Demon staje się nieproszonym gościem wesela i przejmuje ciało Bogu ducha winnego Pana Młodego. Zjawa sieje zamęt wśród przybyłych do wsi członków rodziny, ale w ramach bezpiecznej horrorowej konwencji.
Oczywiście Demon chętniej odwołuje się do znanych tradycji, niż rozkopuje historię, trudno jednak jednoznacznie uciec od charakterystycznego – zwłaszcza w ostatnich latach w polskim kinie – wątku. Szczególnie że nikt z weselnych gości, poza starym Żydem, o historii rozmawiać nie chce. Nawet ci najmłodsi. Nikt o niczym nie wie, ktoś przeinacza fakty lub nazywa rzeczy po złym imieniu.
Na szczęście, co łatwiej udowodnić było Wronie niż Pawlikowskiemu, film ucieka w zupełnie inne rejony, w tym wypadku do znacznie głębiej zakorzenionych w naszej kulturze tematów. Nieważne, czy na warsztat weźmiemy Wyspiańskiego, Wajdę czy Smarzowskiego - każdy wieszcz poszczególnych czasów odciska w filmie swoje piętno, czy to w charakterystycznej ramie czasowej, sposobie kręcenia czy czarnym humorze odzwierciedlającym współczesną zaściankowość. Oczywiście na tym, jakże zaszczytnym, tle wybija się pierwotny mit kultury żydowskiej, czyli wiara w dybuka – duszę niemogącą zaznać spokoju, która może przylgnąć do ciała żywego człowieka i w ten sposób szukać ukojenia w swojej wędrówce. Pragnienia tego oczywiście zaspokoić się nie da, a tułaczka głównego bohatera, który stał się tytułowym Demonem, będzie równie bolesna co przeszłość zmarłej Żydówki.
Tę horrorową estetykę podsycają kolejne intertekstualne nawiązania, Wrona bowiem wykorzystał chwyt z Lśnienia Stanleya Kubricka, a także zwieńczył swój film wizualnym cytatem z Antychrysta Larsa von Triera. Raz za razem Demon wymyka się jednak tym schematom. Dzięki znakomitej obsadzie, której najjaśniejszymi punktami są zdecydowanie Grabowski i Woronowicz, filmowi udaje się uniknąć zaszufladkowania. Wspomniani aktorzy w kontrze do równie wybitnego duetu Żulewska-Tiran tworzą komediową, choć także bardzo ironiczną i prześmiewczą otoczkę. Lekarz-ateista nie może poradzić sobie z opętaniem, ksiądz chce się jak najszybciej ewakuować, a gospodarz próbuje za wszelką cenę uratować gości, bo przecież wódka nie może się zmarnować. Wstydliwa historia wstaje z grobu i nikt nie ma odwagi się z nią zmierzyć.
Wyczucie, z jakim Wrona tasował chwytami, utartymi schematami i autorskimi wymysłami, jest rzeczywiście nie do przecenienia. Ledwie co podczas premiery na Festiwalu Filmowym w Gdyni objawił się widzom wielki talent, a już musieliśmy go pożegnać. Tak charakterystycznego i zarazem uniwersalnego filmu w polskim kinie szukać można na próżno i jedynie żałować należy niepowetowanej straty, jaką jest śmierć Marcina Wrony.
Wstydem jest więc poskąpienie choć chwili czasu, by stworzyć cokolwiek, co upamiętniałoby przedwcześnie zmarłego reżysera. Dodatki w wydaniu DVD ograniczają się ledwie do kilku zwiastunów filmów dystrybutora oraz króciutkiego wywiadu z Agnieszką Żulewską i Tomaszem Ziętkiem, którzy o filmie nie mówią praktycznie nic. Nic o Wronie, nic o okolicznościach powstawaniu filmu, nic, co w ogóle zaznaczałoby jakąkolwiek wartość najlepszego obrazu tego reżysera lub jego twórczości. Takie potraktowanie tematu jest wręcz żenujące. Za to daję dwa oczka niżej.
Poznaj recenzenta
Jędrzej SkrzypczykKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1987, kończy 37 lat
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1982, kończy 42 lat