Detektyw: sezon 3, odcinek 1 i 2 – recenzja spoilerowa
Data premiery w Polsce: 12 stycznia 2014Detektyw powraca z 3.sezonem. To, że jest bardzo dobrze, wiecie już zapewne z naszej przedpremierowej recenzji. Czas na omówienie spoilerowe. Zaczynamy od dwóch pierwszych epizodów.
Detektyw powraca z 3.sezonem. To, że jest bardzo dobrze, wiecie już zapewne z naszej przedpremierowej recenzji. Czas na omówienie spoilerowe. Zaczynamy od dwóch pierwszych epizodów.
Ustalmy sobie już na początku jedną rzecz - najnowszy sezon True Detective nie jest kalką pierwszego. Obie odsłony mają jedynie wspólny motyw trzech płaszczyzn czasowych. Takie rozwiązanie formalne można uznać za unikatową cechę tego formatu. Mimo że druga seria opierała się na zgoła innej konstrukcji, nie miałbym nic przeciwko, aby ta konwencja na dobre weszła w krew twórcom i towarzyszyła opowieści w kolejnych odsłonach.
Fabuła prezentowana z różnych perspektyw czasowych działała perfekcyjnie w pierwszym sezonie, funkcjonuje doskonale i teraz. W trzeciej serii spotykamy Wayne’a Haysa w różnych momentach jego życia. 7 listopada 1980 roku – w dniu, w którym umarł Steve McQueen – bohater jest gliniarzem próbującym rozpocząć nowe życie po powrocie z wojny w Wietnamie, gdzie był zwiadowcą i tropicielem. W 1990 roku Hays jest już doświadczonym policjantem. Ma żonę i dzieci, jednak brak mu spokoju ducha. Zostaje wezwany na przesłuchanie, gdzie musi opowiedzieć jeszcze raz o szczegółach śledztwa, które na zawsze zmieniło jego życie. W 2015 roku policjant znajduje się już na emeryturze. Odwiedza go ekipa telewizyjna i Hays ponownie musi zanurkować w przeszłości. Nie będzie to jednak łatwe, ponieważ ma poważne problemy z pamięcią. A może do niektórych rzeczy po prostu nie chce wracać?
W 1980 roku Wayne Hays wraz ze swoim partnerem Rolandem Westem rozpoczyna śledztwo w sprawie zaginięcia dwójki dzieciaków – brata i siostry mieszkających w okolicach gór Ozark. Dochodzenie jest bardzo skomplikowane. Podejrzani są wszyscy – od członków rodziny, przez sąsiadów, uczniów z miejscowej szkoły czy szemranych wagabundów. Wkrótce Hays odnajduje martwego chłopca, a w pobliżu ciała enigmatyczną figurkę. Sprawa robi się jeszcze bardziej skomplikowana, gdy zrozpaczeni rodzice dostają niepokojący list. To dopiero zalążek skomplikowanej zagadki, której podoła jedynie prawdziwy detektyw.
Serial Detektyw stał się ikoną popkultury nie ze względu na skomplikowane zagadki kryminalne czy scenariuszowe fajerwerki. Produkcja w pierwszym sezonie imponowała estetyką, klimatem i pewnym rodzajem nostalgii. Całość oczywiście wsparta była solidną fabułą i krwistymi bohaterami, ale to unikatowa atmosfera stanowiła istotę całości. Drugi sezon pod względem postaci i opowieści nie domagał, jednak niesamowity klimat wciąż był obecny. Dlatego też odsłonę z Colin Farrell nie można oceniać jednoznacznie źle. Trzecia seria pod tym względem nie jest wyjątkiem. Nadal jest mrocznie, dekadencko i posępnie. Świat Detektywa jest brudny i nieprzystępny. W każdym zakamarku czai się zło, a ludzie żyjący w małych społecznościach ukrywają ponure sekrety.
W tym wszystkim bytuje jedyny sprawiedliwy – gliniarz z jednej strony niedoskonały, z drugiej silny i zdeterminowany. W przeciągu dwóch premierowych odcinków bardzo dobrze poznajemy Wayne’a Haysa. Nie ma on w sobie nic z Rusta Cohle’a. Nie uświadczymy z jego strony filozoficznych rozważań. To raczej introwertyczny typ, który otwiera się jedynie przy zaufanej osobie. Ma on jednak kilka niezwykłych cech. Tropiciel, łowca, zwiadowca – zdolności zdobyte podczas służby w Wietnamie pozwalają mu być skutecznym gliną. To właśnie dzięki swoim umiejętnościom trafia na ciało zamordowanego chłopca. Trudno nie polubić Haysa od pierwszych minut. Mimo że jest cichy, zamyślony i nieprzystępny, jego moralności nie da się zakwestionować. Pod tym względem bohater nowej serii stoi obok Rusta Cohle’a i setek podobnych protagonistów.
Konstrukcja fabularna pierwszych odcinków trzeciej serii mocno różni się od tego, co widzieliśmy w poprzednich sezonach. Ma ona bardziej klasyczną formę. Opowieść jak na razie nie skupia się na wątkach osobistych bohaterów, a koncentruje jedynie na śledztwie. Po nitce do kłębka, poszlaki znajdują się wszędzie, każdy jest podejrzany – znamy to z dziesiątek innych produkcji kryminalnych. W pierwszej serii konwencja nie była tak tradycyjna. Już w początkowych minutach fabuła została zdominowana przez filozoficzne rozważania Rusta Cohle’a. Trzeci sezon Detektywa podąża ścieżką wytyczoną przez takie produkcje jak Broadchurch, The Killing czy Fortitude. Nie oznacza to oczywiście że bohaterowie się nie rozwijają. Ich ewolucja jak na razie znajduje się nieco na drugim planie, jednak już teraz czuć, że życie osobiste Haysów będzie miało kluczowe znaczenie dla całej opowieści.
Główny bohater kryje kilka tajemnic, podobnie jak każda z poznanych do tej pory postaci. Szczególnie intrygująca wydaje się rodzina zaginionego rodzeństwa. W domu Purcellów miały miejsce niepokojące wydarzenia, a powolne odkrywanie ich sekretów to prawdziwe delicje dla miłośników opowieści kryminalnej. Twórcy wiedzą, jak odsłaniać kolejne wątki fabularne. Co ciekawe, na każdej płaszczyźnie czasowej toczą się istotne dla historii zdarzenia. Zarówno policyjne przesłuchanie z 1990 roku, jak i wywiad telewizyjny z 2015 wnoszą istotne szczegóły do historii. Zagadka zaginięcia dzieci nie została do końca rozwiązana. Dlatego też, gdy w 1990 roku bohater dowiaduje się, że uznana za zmarłą dziewczynka wciąż żyje, akcja staje się jeszcze bardziej intrygująca, mimo że wciąż nie wiemy, jak zakończyło się śledztwo z lat osiemdziesiątych. Dobrze, że takie skoki w czasie nie generują zamieszania – całość jest dość klarowna, chociaż twórcy nie dają forów widzom poprzez zbyt prostą narrację. Podczas seansu Detektywa należy się skupić, bo najmniejszy szczegół z jednej z płaszczyzn czasowych może mieć gigantyczne znaczenie dla pozostałych.
Preludium do wielkiej opowieści z trzeciego sezonu Detektywa wypada lepiej niż zadowalająco. Po początkowych odcinkach wiemy, że w historii Wayne’a Haysa i dwójki zaginionych dzieciaków kryje się dużo więcej, niż na pierwszy rzut oka widać. Po seansie premierowych odsłon trudno powstrzymać się przed późniejszym roztrząsaniem ekranowych wydarzeń i analizą szczegółów śledztwa. Dobrze, że produkcja nie wylądowała na platformie streamingowej w całości, bo oglądanie tego w tygodniowych odstępach pozwala delektować się estetyką, klimatem i samą fabułą. Jednym słowem – czekamy na więcej!
Źródło: zdjęcie główne: HBO
Poznaj recenzenta
Wiktor FiszDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat