fot. materiały prasowe
Dexter: Zmartwychwstanie dość racjonalnie wycofuje się z decyzji o uśmierceniu Dextera Morgana w New Blood (oraz z innych kwestii), jednocześnie akceptuje te wydarzenia i traktuje je jako punkt wyjścia do nowej historii. Pozwala to nacechować premierę satysfakcjonującym rozwojem historii i mającymi sens odpowiedziami na różne pytania. Do tego stan, w jakim bohater się znajduje po postrzeleniu, dobrze wyjaśnia zagadkę – czyli obecność w obsadzie tych aktorów, których postaci już nie żyją. Oczywiście wszystko wymaga zawieszenia niewiary – w końcu to historia seryjnego mordercy zabijającego złych ludzi – ale jednak pewien rodzaj realizmu został zachowany. Wykorzystywanie "duchów" trochę to nagina, ale na szczęście z tym nie przesadzono. W New Blood reprezentacją wewnętrznego głosu Dextera była Debra, a tutaj tę rolę odgrywa Harry Morgan – ich rozmowy na razie stanowią solidną atrakcję, choć padają takie oczywistości, że nie ma to większego sensu.
Przeniesienie akcji serialu Dexter: Zmartwychwstanie do Nowego Jorku sprawdza się, ponieważ to miasto zmienia charakter i klimat serialu. Mamy inną atmosferę i inne wyzwania stojące przed Dexterem, który musi dojść do siebie. To nawet odświeżające, bo Dex po postrzale nie odzyskał jeszcze pełni sprawności – fizycznej ani psychicznej. Twórcy pozwalają sobie na świadome niedoskonałości, które umożliwiają bohaterowi rozwój. W drugim odcinku dochodzi do momentu przełomowego, w którym mężczyzna robi coś, czego do tej pory nie robił. Scenarzyści podjęli naprawdę intrygującą decyzję fabularną, czym udowodnili, że nawet po tylu latach w postaci może się coś zmienić.
Dexter: Zmartwychwstanie - oficjalny kadr z nowego serialu o fikcyjnym seryjnym mordercy. To kontynuacja przygód Dextera Morgana
Neil Patrick Harris jako Lowell - jego alter ego to The Tattoo Collector.
Pierwsze dwa odcinki w dużej mierze skupiają się na Harrisonie, który powinien iść w ślady ojca. Tego oczekujemy, prawda? Czy jednak kieruje się tym samym co Dexter? Śmiem wątpić, bo jego decyzje nie są podyktowane zaspokojeniem mrocznego apetytu. A to samo w sobie staje się bardzo ciekawą kwestią budującą potencjał tego sezonu. Serial Dexter: Zmartwychwstanie będzie chciał rozwijać relację ojca z synem, która na razie jest na odległość, ale wydaje się fascynującym punktem programu. Jest na to jakby inny pomysł niż w New Blood, co może być korzystne dla fabuły. Harrison popełnia błędy, jest nieuważny, brakuje mu doświadczenia, nie panuje nad sobą. Nie przypomina swojego ojca, więc osadzenie w jego rzeczywistości Dextera zdaje się fantastycznym kontrapunktem. Do tego po przeciwnej stronie znajduje się detektywka, która ma podobne umiejętności analityczne jak tytułowy bohater. W ten sposób scenarzyści nadali wydarzeniom stawkę i wprowadzili napięcie. Jest tu szansa na intrygujący rozwój.
Początek serialu zapowiada również dwa duże wątki. Po pierwsze nowy cel Dextera w postaci seryjnego mordercy grasującego w Nowym Jorku. Jest to dobrze przemyślane, ponieważ nie opiera się tylko na typowej motywacji Morgana, czyli zaspokojeniu Mrocznego Pasażera zgodnie z kodeksem. Dodanie do tego zabawnej i osobistej motywacji było strzałem w dziesiątkę. Po drugie mamy wątek bogacza (Peter Dinklage) oraz pracującej dla niego kobiety (Uma Thurman) – pierwsze dwa odcinki dają jedynie ogólne sugestie wiążące ich z seryjnymi mordercami. To wszystko jest na tyle intrygujące, że może zaowocować interesującym fabularnie sezonem – pełnym świetnych pomysłów i bogatym w emocje. Już teraz wciąga i intryguje bardziej niż New Blood.
Pierwsze dwa odcinki serialu Dexter: Zmartwychwstanie mnie zaskoczyły. Po New Blood, który nie przekonał mnie do siebie, oraz zaledwie solidnym Grzechu pierworodnym, nowy Dexter ma w sobie coś ekscytującego. Coś, co sprawia, że chce się go oglądać. Wystarczyły dwa epizody, by wciągnąć widza w historię i pokazać świetny potencjał. Tego właśnie potrzebował Dexter Morgan. Takie powroty po latach przyjmuje się z radością.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można mnie znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/