DJ Bambi - recenzja książki
Data premiery w Polsce: 25 sierpnia 2025Wiek 61 lat to okres, kiedy myśli człowieka krążą wokół emerytury i ważnego zadania, jakim jest opiekowanie się wnukami. Historia zawarta na kartach książki DJ Bambi pokazuje jednak, że dla niektórych to czas, kiedy po wielu latach otrzymuje się szansę stania się prawdziwą sobą.

Według słownika języka islandzkiego słowo logn oznacza bezwietrze, spokój, ciszę. Jest wtedy, kiedy dym wznosi się pionowo. Znaczenie tego wyrazu trudno zrozumieć ludziom żyjącym poza Islandią, jego punktem odniesienia jest bowiem słowo rok używane jako określenie wiatru, który wieje wyłącznie w rejonach tego nordyckiego kraju. Tak samo nie sposób wytłumaczyć doświadczenia głównej bohaterki, która oczekuje na tranzycję, człowiekowi niemającemu o tym pojęcia. Logn to nie tylko przejściowe imię bohaterki książki autorstwa Auður Avy Ólafsdótti, to również metaforyczne przedstawienie melancholii, poczucia stania w miejscu i chęci, by nie czuć niczego. Jednak odczucia te są momentami przeplatane przebłyskami szczęścia płynącego ze spokoju i codziennej zwyczajności życia.
Przedstawieniu tej prozaiczności sprzyja pamiętnikowa forma. Historia została bowiem podzielona na wiele kilkustronicowych rozdziałów czy wręcz kilkuzdaniowych rozdzialików. Większość tych fragmentów opatrzono świetnymi tytułami. Są one różnorodne i wzbudzają całe spektrum odczuć. Raz wywołują rozbawienie swoją humorystyczną formą. Innym razem zwodzą czytelnika na manowce, zwiastując rozwiązanie wątku w określony sposób, który jednak nie następuje. Lakoniczne i dosadne tytuły fragmentów opowieści mieszają się z tymi metaforyczno-refleksyjnymi. Ta pamiętnikowa forma dobrze łączy się z przyjętym przez Auður Avę Ólafsdótti minimalistycznym stylem. Kluczowa scena, kiedy V wyznaje swojej żonie (Sonji), że czuje się kobietą, zajmuje ciut więcej niż dwie strony. Jednak można dostrzec, ile emocji kosztuje bohaterkę to wyznanie.
Rozdziały w dużej mierze opowiadają o nieprzyjemnych relacjach rodzinnych Logn. Już sama chęć zmiany imienia z V na Guðríður (imię zmarłej babci bohaterki) budziła ogromny sprzeciw rodziny, która zakazała tego głównej bohaterce. Są również rozdziały poświęcone życiu wspólnoty mieszkaniowej i przemyśleniom bohaterki dotyczącym upływu czasu, postrzegania obu płci czy problemów cywilizacyjnych XXI wieku. Jednak głównym motywem i jedną z głównych osi narracyjnych jest oczekiwanie przez sześćdziesięciojednoletnią kobietę na operację, będącą końcową fazą tranzycji. Samo wyjście z oczekiwanej społecznie tożsamości i zgłoszenie się na listę oczekujących na zabieg miało miejsce kilka lat wcześniej. Rodzina ograniczyła wówczas kontakt z bohaterką, żona ją opuściła, a relacja z wnuczką została ucięta. To ostatnie wybrzmiewa szczególnie mocno, kobieta ma bowiem przygotowany specjalny pokoik dla osiemnastomiesięcznej dziewczynki i liczy, że wnuczka w końcu zostanie u niej na noc. Jedyną osobą, która troszczy się o bohaterkę, jest jej brat bliźniak, Trausti, który stara się jak najczęściej odwiedzać siostrę oraz dzwoni do niej codziennie, by życzyć jej dobrej nocy. Co prawda nie rozumie on w pełni uczuć siostry i tego, co przeżywa, ale wspiera ją najlepiej, jak potrafi. Widać w tym wielką czułość. Ta relacja jest w mojej opinii najciekawsza z całej książki.
Ólafsdótti kreśli przejmującą rzeczywistość rodzinną głównej bohaterki, nie używając wielu wielkich słów. Przykrość doświadczana przez Logn wiąże się z licznymi małymi złośliwościami, nie z bezpośrednią przemocą. Z czasem bolesny los odtrąconej przez bliskich Logn ulega poprawie dzięki wspomnianym staraniom brata, wsparciu transpłciowych kobiet oraz rozmowom z pewną pisarką i dziennikarką. Warto napomknąć, że pod sam koniec książki zostaje przytoczone pewne zdarzenie związane z narodzinami bohaterki, które daje pole do dość osobliwej interpretacji życia Logn.

Opowieść pełna jest delikatności, nie szuka taniej i głośnej sensacji, nie epatuje przemocą ani dramatycznymi kłótniami, ale niezwykle mocno uderza w emocjonalną stronę czytelnika. Jak się okazuje, powiedzenie "cicha woda brzegi rwie" jest trafne również dla książek. DJ Bambi to nie tylko opowieść, która potrafi wycisnąć łzy – również humor znajduje w niej swoje miejsce. Opisywanie plagi mew, które naprzykrzają się mieszkańcom bloku, czy historia związana z poszukiwaniem psa o odpowiedniej rasie, potrafią wywołać uśmiech. Wspomniane ptaki pełnią nie tylko funkcję humorystycznej wstawki. Zwłaszcza jeden osobnik tego gatunku jest istotny, pojawia się bowiem w niektórych momentach historii jako zapowiedź zdarzeń w życiu starszej kobiety. Jednak pozostaje pytanie, czy ten ptak rzeczywiście odgrywa istotną nadprzyrodzono-magiczną rolę w historii? A może pojawia się, by pokazać, jak wiele spraw w życiu to kwestia przypadku – tak jak fakt urodzenia się w niewłaściwym ciele. Jeśli zdecydować się na tę pierwszą interpretację, to można powiedzieć, że w opowieści DJ Bambi mewa przejęła rolę, którą w naszej kulturze odgrywa wrona.
W gruncie rzeczy książka Auður Avy Ólafsdótti opowiada o czasie. Jednak nie jest to czas pojmowany jako wielkość fizyczna mierzona w sekundach czy godzinach. Bardziej chodzi o zwlekanie, by żyć w zgodzie z samym sobą. W końcu Logn powtarzała sobie, że powie o tym, że jest kobietą, kiedy będzie na to odpowiedni moment. Ostatecznie zdecydowała się na rozpoczęcie tranzycji po pięćdziesiątce. I nic nie zwróci jej czasu.
Co ciekawe, historia Logn miała zostać spisana przez pewną dziennikarkę. Ten metatekstowy zabieg wprowadza do DJ Bambi kolejny interesujący wątek. Podczas lektury przez długi czas zakładałem, że zwrot akcji doprowadzi do ujawnienia, iż książka pisana na kartach powieści okaże się prototypem dzieła Auður Avy Ólafsdótti. Tak się nie stało, ale trop pisania książki uznaję za jeden z kluczowych dla historii Logn.
Podsumowując, DJ Bambi to lektura, która nie jest klasyczną powieścią z wieloma wątkami i dużą pulą różnorodnych bohaterów – to bardziej kameralna opowieść o przeżyciach jednej osoby. Sama długość książki pozwala na pochłonięcie jej w dwa wieczory (polskie wydanie nie ma nawet dwustu stron), więc to lektura dla bardziej zabieganych osób. Niektórym osobom może przeszkadzać dość spokojne i wolne tempo akcji oparte o wiele refleksyjnych fragmentów. Od strony językowej prezentuje umiarkowany próg wejścia, nie jest to książka dla osób chcących wejść w czytelniczy świat, ale nie trzeba mieć doktoratu z literaturoznawstwa, żeby docenić niektóre poetyckie momenty.
Jeśli ktoś potrzebuje krótkiej, ale poruszającej opowieści o transpłciowości, a przy tym jest fanem chłodnego islandzkiego pejzażu, to DJ Bambi spełni te oczekiwania.
Poznaj recenzenta
Dariusz KucharekCzytam, ale nie nałogowo, głównie fantastykę i książki popularnonaukowe. Piszę opowiadania i wiersze. A przynajmniej próbuję.
Chcę w bliskiej przyszłości zajmować się literaturą od różnych stron. Zarówno od strony językowej i tzw. backstage'u.




naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1949, kończy 76 lat
ur. 1970, kończy 55 lat
ur. 1997, kończy 28 lat
ur. 1981, kończy 44 lat
ur. 1968, kończy 57 lat

