Doktor Strange. Początki i zakończenia – recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 5 października 2016Doktor Strange. Początki i zakończenia to komiks, który spełnia swoją podstawową funkcję - wprowadza czytelnika w świat marvelowskiego maga tuż przed tym, gdy na wielkim ekranie zobaczymy filmową wersję jego przygód. Choć w całej historii możemy dostrzec mankamenty, z pewnością jest to pozycja, z którą fani Domu Pomysłów powinni się zapoznać.
Doktor Strange. Początki i zakończenia to komiks, który spełnia swoją podstawową funkcję - wprowadza czytelnika w świat marvelowskiego maga tuż przed tym, gdy na wielkim ekranie zobaczymy filmową wersję jego przygód. Choć w całej historii możemy dostrzec mankamenty, z pewnością jest to pozycja, z którą fani Domu Pomysłów powinni się zapoznać.
Nie ma żadnego przypadku w tym, że komiks Doctor Strange: Beginnings and Endings trafia na polski rynek akurat teraz, w przededniu premiery filmu o przygodach marvelowskiego maga. Stanowi on doskonałe wprowadzenie do świata tej postaci – sama historia, choć niezwykle angażująca, opowiedziana jest w bardzo przystępnej formie, która z pewnością trafi także do osób niezaznajomionych z uniwersum Domu Pomysłów. Wniosek ten wzmacnia jeszcze fakt, że mamy tu do czynienia z genezą herosa, których ukazywanie w powieściach graficznych, wbrew pozorom, niekoniecznie musi być najłatwiejszą sztuką. Sam Stephen Strange jest przecież istotnym superbohaterem w marvelowskim panteonie, jednak dla masowego odbiorcy wciąż pozostaje postacią o małej rozpoznawalności. W komiksie J. Michaela Straczynskiego, Samm Barnes i Brandona Petersona historia tytułowego bohatera zostaje więc odświeżona, a w pewnym sensie także zaktualizowana pod wymogi współczesnego czytelnika. Autorom udaje się przeprowadzić te zabiegi z - nomen omen - chirurgiczną precyzją, choć niektórzy miłośnicy komiksów będą mogli poczuć się zawiedzeni odarciem opowieści z psychodelicznego klimatu, który Strange’owi towarzyszył od lat 60. XX wieku.
Fabuła pozornie trąci banalnością – tytułowy bohater, doskonale rokujący chirurg z charyzmą i arogancją przekraczającą wszelkie granice, systematycznie zacznie zdawać sobie sprawę, że pisany jest mu zupełnie inny los. Twórcy siłą rzeczy serwują nam tu powtórkę z superbohaterskiej rozrywki: niepozorny człowiek znajduje się w stanie swoistego zawieszenia między życiową powinnością a światem heroicznych czynów. Wątek ten, nawet pomimo tego, że powiela znany już nam komiksowy schemat, zostaje wzbogacony o wzloty i upadki Strange’a. Widzimy go więc w czasie pomocy chorym w Tybecie, w trakcie planowania operacji plastycznych osób, które walczą z przemijającym pięknem, zmagającego się z następstwami tragicznego wypadku, borykającego się z rodzinnymi problemami i jeszcze zupełnie bezbronnego, przemoczonego od deszczu gdzieś na najciemniejszych ulicach. Wszystko odbywa się zgodnie z ruchem wahadła, jakby podtytuł komiksu wyrażał jeszcze wszelkie początki i zakończenia historii Strange’a w skali mikro.
Stopniowo na pierwszym planie coraz częściej będzie jednak gościł świat magii, a także rysujące się już na horyzoncie potężne zagrożenie. Oczywiście doskonale wiemy, gdzie na tle całej tej palety rozmaitych wątków nieustannie lokuje się tytułowy bohater i w jakim kierunku ostatecznie podąży. Przewidywalność opowieści jest jednak systematycznie rozładowywana – natężeniem akcji, zmianami lokacji, wprowadzaniem co rusz to nowych postaci i szachowaniem elementami zaskoczenia. Sama historia rozwija się dynamicznie; warto jednak zauważyć, że jej wielowątkowa struktura niekoniecznie musi stanowić dla czytelnika barierę nie do przejścia. Pomaga w tym przede wszystkim bardzo sprawne rozpisanie poszczególnych postaci, od Starożytnego po Dormammu, i zabawa autorów konwencją. Dla jednych więc prostota i dostrzegalna skrótowość opowieści stanie się wielką zaletą, dla innych prawdziwą bolączką tego komiksu. Wymagający czytelnicy niekoniecznie będą też zadowoleni z faktu, że wątki okultystyczne, wcześniej mające istotne znaczenie w świecie Strange’a, zostają tu ledwie zasygnalizowane, znajdując swoje miejsce gdzieś na marginesie głównej osi narracji.
Komiks z całą pewnością broni się znakomitą oprawą wizualną. Co prawda brak tu operowania oniryczną estetyką, jednak niektóre plansze z pewnością będą stanowić hołd dla tego, jak wcześniej w powieściach graficznych ukazywano mnogość rzeczywistości, w jakiej przyszło funkcjonować marvelowskiemu magowi. Odpowiedzialny za rysunki Brandon Peterson i nakładający na nie barwy Justin Ponsor tworzą w tym przypadku rewelacyjnie współpracujący ze sobą duet. Kreska jest przejrzysta, a dopełnia ją unikalna kolorystyka. Dzięki temu w komiksie zobaczymy tak wszędobylski mrok, jak i raz po raz rozdzierającą go feerię jaśniejących świateł. W niektórych momentach wizualne fajerwerki będą być może przesłaniać nam samą historię, ale koniec końców spełniają one swoją funkcję, systematycznie wzmacniając w umyśle czytelnika przekonanie o wciąż zwiększającym się tempie akcji. Nawet jeśli w tej kwestii chcielibyśmy coś autorom zarzucić, w żaden sposób nie możemy im odmówić konsekwencji w prowadzeniu narracji.
Doctor Strange: Beginnings and Endings to znakomita pozycja dla tych, którzy chcą zapoznać się ze światem marvelowskiego czarodzieja w przystępnej, choć niekoniecznie wymagającej formie – swoiste kompendium wiedzy o herosie, który pozostaje w cieniu pierwszoplanowych tytanów Domu Pomysłów (nasuwa się tu pytanie, jak długo jeszcze potrwa ten stan rzeczy?). Wartka akcja, sprawnie poprowadzona narracja i zaskoczenia fabularne znajdują tutaj dopełnienie w postaci urzekającej, doskonale oddziałującej na umysł widza warstwy wizualnej. Co więcej, komiks ten otwiera nowy cykl Egmontu – Klasykę Marvela. Patrząc z tej perspektywy, stanowi on bardzo dobrze rokujący początek całej serii. Czytelnikom można życzyć jeszcze tylko, by obecność Doktora Strange’a na polskim rynku powieści graficznych niekoniecznie zmierzała już w stronę swojego przedwczesnego końca. O tym zapewne zdecyduje także przyjęcie w naszym kraju nadchodzącego filmu.
Źródło: Zdjęcie główne: Egmont
Poznaj recenzenta
Piotr PiskozubDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat