Doktor Who: sezon 14, odcinek 3 - recenzja
W nowym odcinku Doktora Who powrócił stary showrunner. Jak tym razem poradził sobie scenarzysta Steven Moffat?
W nowym odcinku Doktora Who powrócił stary showrunner. Jak tym razem poradził sobie scenarzysta Steven Moffat?

Steven Moffat zaskakuje! Wspólnie z showrunnerem Russellem T. Daviesem stworzył jeden z najlepszych odcinków Doktora Who, który... łamie schematy serialu. Na pierwszy rzut oka to tak zwany "bottle episode" (epizod z mniejszym budżetem, ograniczoną obsadą i lokacjami). W telewizji przeważnie tworzono je, by zaoszczędzić pieniądze na ważniejsze wątki. Niewykluczone, że taka była też motywacja w tym przypadku, ale historia ma głębsze znaczenie. Intryguje tajemnica Ruby (znów znikąd pada śnieg), a do tego kluczowa staje się nowa postać. Gra ją Varada Sethu, która – jak wiemy z zapowiedzi – w 15. sezonie będzie dodatkową towarzyszką Doktora. Od razu nasuwa się pytanie: czy to oznacza, że będzie nią Mandy? Wiele na to wskazuje, a kwestia zderzenia wiary z rzeczywistością niesie ze sobą większy potencjał na przyszłość.
Wyjście poza schemat obejmuje nie tylko osadzenie historii w jednej lokacji, ale przede wszystkim skupienie się na postaci Doktora. Zawsze widzimy, jak bohater kipi energią – wciąż gdzieś biega, szaleje. A tutaj? Musi stać w miejscu, bo... nadepnął na minę, która może rozwalić pół planety. To staje w centrum fabuły, która dzięki temu buduje fantastyczne emocje, spore napięcie i – wbrew pozorom – ogrom nieprzewidywalności. Z jednej strony mamy świadomość, że Doktor nie może zginąć. Z drugiej twórcom udaje się poprowadzić to w takim stylu, że śledzimy wydarzenia z wielkim zaangażowaniem. Scenarzyści podeszli do tego z rozwagą. Dali nam świetny wątek z gęstszą atmosferą i niezłymi pomysłami.
Doktor Who to serial, który pod otoczką przygody zawsze skrywa drugie dno. Tym razem skupił się na bezsensie wojen, które w obliczu komercyjnej współczesności stają się narzędziem zniszczenia. Dobre pomysły i trafne puenty nadają opowieści charakter. Dochodzi też motyw ojca, który zginął w tragiczny sposób i jest teraz sztuczną inteligencją w małej trumnie. Być może to banalne, ale świetnie pokazuje, że miłość ojca przetrwała i jest w stanie pokonać wszystko. Piękne! W ten koncepcji dobrze się to sprawdza i pozytywnie zaskakuje. Wadą jest natomiast córka, bo zachowanie dziewczynki jest sztuczne, schematyczne i irracjonalne. W tym aspekcie scenarzysta się nie popisał.
Cieszy fakt, że pomimo większego budżetu Doktor Who wciąż zachowuje swój charakter. Scena, w której bohaterowie obserwują niebo na obcej planecie, ma wizualną jakość, jakiej w tym serialu jeszcze nie było. Jednak tradycyjne przeszkody (jak w tym przypadku zabójczy robot-ambulans) dalej są robione praktycznie. Dzięki temu dostajemy miks tradycji z nowoczesnością. To był dobry odcinek!
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1986, kończy 39 lat
ur. 1978, kończy 47 lat
ur. 1986, kończy 39 lat
ur. 1989, kończy 36 lat
ur. 1992, kończy 33 lat

