Dolina Krzemowa: sezon 3, odcinek 2 i 3 – recenzja
Dolina Krzemowa już wielokrotnie pokazywała nam, jak bardzo Richard Hendricks nie pasuje do tytułowego świata serialu, pełnego ekscentrycznych geniuszy, mówiących żargonem specjalistów od promocji. Tym bardziej pasjonujące były jego zmagania w tym świecie i próby zrealizowania swojej wizji. W trzecim sezonie, gdy Pied Piper w końcu ma szansę rozwinąć skrzydła, twórcy rzucają swojemu głównemu bohaterowi największe wyzwanie i pytają, co zrobi, by ocalić swoją wizję.
Dolina Krzemowa już wielokrotnie pokazywała nam, jak bardzo Richard Hendricks nie pasuje do tytułowego świata serialu, pełnego ekscentrycznych geniuszy, mówiących żargonem specjalistów od promocji. Tym bardziej pasjonujące były jego zmagania w tym świecie i próby zrealizowania swojej wizji. W trzecim sezonie, gdy Pied Piper w końcu ma szansę rozwinąć skrzydła, twórcy rzucają swojemu głównemu bohaterowi największe wyzwanie i pytają, co zrobi, by ocalić swoją wizję.
Sztandarowym przykładem genialnego dziwaka z Doliny Krzemowej jest nowy prezes Pied Piper - Jack Barker, w którego idealnie wciela się Stephen Tobolowsky. Dobre wrażenie, jakie mógł sprawiać w pierwszym odcinku, szybko mija, gdy Richard słyszy o "połączonych trójkątach sukcesu" i przekonuje się, że Jack prowadzi jego firmę w zupełnie odmiennym kierunku. Do ich konfrontacji dochodzi w scenie, która jest tak samo szokująca i kuriozalna, jak i absolutnie w tonie Doliny Krzemowej. Chodzi oczywiście o scenę w stajni, która przenosi tak częste w serialu dowcipy o seksie na zupełnie inny poziom. Można się zastanawiać, czy twórcy nie poszli już ciut za daleko - dla przykładu: organizacja PETA skrytykowała scenę, przyrównując ją do "zaaranżowanego gwałtu". Bez względu na opinie o niej trzeba przyznać, że w świecie serialu wydaje się całkowicie prawdopodobna i, o dziwo, pasująca.
Zmagania Richarda z Jackiem są jeszcze lepiej ukazane w trzecim odcinku, który tworzy małą i zamkniętą komiczną całość, w której drużyna głównych bohaterów jednoczy się przeciw wspólnemu wrogowi tylko po to, aby na sam koniec w najbardziej trywialny sposób pokrzyżować sobie swoje plany. Już pierwsza scena, w której Richard, Dinesh i Gilfoyle krążą po ogromnym pomieszczeniu przypominającym labirynt, jest i dowcipna, i trochę przerażająca, jeśli pomyśleć, że właśnie w takim pomieszczeniu mogliby wkrótce pracować. Bohaterowie mają więc dobry powód, aby razem znaleźć sposób na potajemną pracę nad Pied Piper wbrew idei Barkera. Ich wspólna misja jest oczywiście świetną okazją dla wielu dowcipów, przede wszystkim skierowanych przeciwko Dineshowi i jego nowo zakupionemu złotemu łańcuchowi (aż szkoda nie wspomnieć „Chain the virgin"). Szczególnie komicznie wypadają pociski ze strony Jareda. Ale nagrodę dla najśmieszniejszego momentu odcinka dostaje ode mnie Erlich odstraszający Jian-Yanga od pizzy.
Na samym końcu misternie tworzony plan grupy nie wypala z wyjątkowo błahego powodu. Richard przynosi ich plan działania do Pied Piper i dopiero tam chce go zniszczyć, gdyż w inkubatorze Erlicha nie mają niszczarki. Ten pozornie trywialny fakt dowcipnie i trafnie pokazuje, jak bardzo, pomimo swoich dobrych chęci i bez wątpienia ogromnych zdolności, Richard i spółka zależni są od większych firm w swoich karierach. Teraz, gdy Jack wie o zamiarach bohaterów, możemy zastanawiać się, czy Richard, będąc pod jeszcze większą presją, będzie dalej próbował wprowadzić w życie swoją idealistyczną wizję. Cokolwiek zrobi, powinno być zabawnie, bo jak Silicon Valley niejednokrotnie już udowadniała, Richard pod presją to najśmieszniejszy Richard.
Źródło: zdjęcie główne: HBO
Poznaj recenzenta
Michał PaszkowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat