Dom dobry - recenzja filmu [FESTIWAL FILMOWY GDYNIA 2025]
Data premiery w Polsce: 7 listopada 2025Wojciech Smarzowski tym razem zabiera się za temat przemocy domowej. I robi to w taki sposób, by widz ją poczuł i wyszedł z kina poobijany.

Wojciech Smarzowski, czy tego chce, czy nie, stał się sumieniem polskiego widza. W jego filmach obnażane są wszystkie nasze najgorsze cechy. Przez niego oglądamy na ekranie to, co chcielibyśmy ukryć. Schemat zawsze jest podobny – historia zaczyna się pozytywnie, prawie jak w bajce. Gosia (Agata Turkot), dziewczyna po przejściach, poznaje w Internecie Grześka (Tomasz Schuchardt). Mężczyzna sprawia wrażenie ucieleśnienia wszystkich cech pożądanych przez kobietę. Jest przystojny, nieśmiały, uprzejmy, romantyczny, oczytany, ze stabilną pracą. Cieszy się szacunkiem w mieście. Wybrance swojego serca obiecuje wspólne wypady, przynosi kwiaty, przedstawia znajomym. A co najważniejsze – jak rycerz w lśniącej zbroi ratuje ją od matki alkoholiczki (Agata Kulesza), która od lat znęca się psychicznie nad Gosią. Możliwość wyprowadzenia się od niej wydaje się dla dziewczyny spełnieniem wszelkich marzeń i dowodem, że życie nareszcie zaczyna się układać po jej myśli. Jest to jednak historia opowiadana przez Smarzowskiego – bohaterka jeszcze o tym nie wie, ale widz już przeczuwa, że ta bajka źle się skończy. I to bardzo źle. Okazuje się, że Grzegorz to typ przemocowca, który bez zahamowań znęca się nad swoimi partnerkami. Robi to jednak tak, by nikt tego nie widział. Z czasem coraz mocniej przesuwa granicę, a z przemocy werbalnej posuwa się do przemocy fizycznej. Dom z bezpiecznej przystani staje się najgorszym rodzajem więzienia.
W Domu dobrym reżyser pokazuje, jak wielkie jest przyzwolenie na przemoc domową w społeczeństwie. Widzimy znajomych głównej pary, ich rodziny, sąsiadów, którzy są świadomi tego, co dzieje się za drzwiami mieszkania, gdy nikt nie patrzy. Brakuje im jednak jakiejkolwiek empatii. Udają, że nie widzą, jak na ciele Gosi pojawia się coraz więcej siniaków, jak z uśmiechniętej dziewczyny przemienia się w zahukaną kobietę, która siedzi cicho i wszystkiego się boi. Niektórzy starają się wyrwać kobietę z toksycznego związku, ale przegrywają z własną bezradnością.
Jest to teatr dwóch znakomitych aktorów, czyli Agaty Turkot i Tomasza Schuchardta. Oboje wzbudzają w widzu złość, ale z zupełnie różnych powodów. Frustruje nas naiwność Gosi i brak decyzyjności, by odejść i wyrwać się z toksycznego związku. Strach paraliżuje ją na tyle, że nie potrafi wykorzystać szans, które podsuwa jej los. Choćby wtedy, gdy w ich mieszkaniu pojawia się zaalarmowany przez sąsiada patrol policji.
Tomasz Schuchardt perfekcyjnie gra tyrana, który za nic ma godność kobiety. Traktuje ją jak przedmiot i swoją własność. Myśli, że może zrobić wszystko, co mu się podoba. On jest panem i władcą, a ona jest po to, by mu służyć – musi oddawać mu się zawsze, kiedy ten tego chce. Jego zdanie jest najważniejsze. Jestem pewien, że wielu widzów po tym filmie nie spojrzy już na Schuchardta w ten sam sposób.
Wojciech Smarzowski jest jednym z tych reżyserów, którzy lubią eksperymentować w swoich filmach i szukają nowych środków wyrazu. W Drogówce połączył tradycyjną kamerę z tą umieszczoną w komórce. Teraz postanowił wprowadzić kilka alternatywnych historii w zależności od tego, jaką decyzję podejmie nasza bohaterka. Każda z nich ma zupełnie inne konsekwencje. Jest to bardzo ciekawy zabieg fabularny, choć trzeba się do niego przyzwyczaić, bo na początku wprowadza pewien chaos. Czasami opowieści się przenikają, ale ostateczny wynik jest intrygujący. Do tego dochodzi wymieszanie rzeczywistości z fikcją, którą główna bohaterka sobie wmówiła. Sama, pod wpływem silnych emocji, wypiera pewne rzeczy czy zdarzenia. Ale nic nie trwa wiecznie. Flashbacki pojawiają się w najmniej oczekiwanych momentach. Rzeczywistość przeplata się z fikcją. Gdy świat Gosi zaczyna się coraz mocniej walić, wszystkie „trupy” z jej emocjonalnej szafy wypadają, odsłaniając brutalny obraz. Życie okazuje się jeszcze gorsze, niż jej się wydawało.
Dom dobry to opowieść nie tylko o przemocowym związku, ale także o niewydolności systemu i społeczeństwa. Jak już pisałem, jedni udają, że nie widzą tego, co się dzieje, inni nie chcą się wtrącać – mają dość własnych kłopotów, by zajmować się cudzymi. I to jeszcze z jakimś bólem i obrzydzeniem można zrozumieć. Jednak bierność policji, która przyjmuje wersję męża, bo najprawdopodobniej nie chce sobie dokładać pracy w pisaniu raportu i rozpoczęciu całej procedury, jest przerażająca. Podobnie jak podejście sądu czy lekarzy, którzy widzą obrażenia na ciele pacjentki, a i tak dają możliwość oprawcy odwiedzania jej w szpitalu. O Kościele, który za wszelką cenę chce utrzymać rodzinę w całości, nawet nie wspomnę. To wywołuje u widza wściekłość. Po seansie chce się krzyczeć! A najgorsze w tym wszystkim jest to, że my wiemy, że to nie jest jedynie fikcyjna opowieść Smarzowskiego. Takie rzeczy dzieją się wokół nas. I nic z tym nie robimy. Każdy z nas zna kogoś, kto kiedyś tkwił lub wciąż tkwią w takich związkach. Nawet jeśli ten film nie pokazuje nic nowego, to nagłaśnia problem, który wszyscy starają się ignorować. I choćby z tego powodu jest niezwykle potrzebny. Może świata nie zmieni, ale na pewno będzie kroplą drążącą skałę. Mam nadzieję, że nie ostatnią.
Smarzowski ma ogromny talent do tworzenia obrazów, które zapadają widzowi w pamięć. Może nie całe fabuły, ale ich fragmenty. Tak było przy okazji Wołynia, Domu złego czy Wesela – i tak niestety jest z Domem dobrym. Pewne sceny już ze mną zostaną. Będą przestrogą, by nie pozostawać obojętnym.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiRedaktor naczelny naEKRANIE.pl. Dziennikarz filmowy. Publikował między innymi w: Wprost, Rzeczpospolita, Przekrój, Machina, Maxim, PSX Extreme. Fan twórczości Terry’ego Pratchetta. W wolnym czasie, którego za dużo nie mam, gram na PS4, czytam komiksy ze stajni Marvela i DC, a jak nadarzy się okazja to gram w piłkę. Można go znaleźć na:



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 55 lat
ur. 1958, kończy 67 lat
ur. 1984, kończy 41 lat
ur. 1988, kończy 37 lat
ur. 1987, kończy 38 lat

