

Przez większość 2. sezonu "Dominion" wątek osadzony w Vedze był najsłabszym elementem serialu. Za dużo było w tym nieciekawych obyczajowych motywów i prób dorośnięcia pięknej Claire. To zmieniło się dopiero wraz z pojawieniem się rebeliantów i dlatego też teraz ten wątek na równi oferuje wrażenia i interesującą historię. Łatwość, z jaką David osiągnął swój cel, jest w sumie największym minusem. Podzielenie miasta w taki sposób okazało się banalnie proste i nie do końca przekonujące. Dalej jednak jest lepiej, bo rola Davida nie idzie oczekiwanym torem i być może Zoe wyrośnie na ciekawszą postać, niż pierwotnie zakładałem. Na razie jest nieźle, ale niepotrzebne w tym jest wałkowanie nowego romansu Claire, który nie jest ani ciekawy, ani emocjonujący. Wydaje się wręcz wciśnięty tutaj na siłę, bo serial musi mieć jakiś wątek romantyczny.
Wydarzenia w New Delphi po raz kolejny potwierdzają istotą rzecz: Alex jest postacią irytującą, mdłą - i raczej nie da się nic z tym zrobić. To wina złego castingu i nie wydaje mi się, by z tego aktora można było cokolwiek wyciągnąć. Jak w pewnych momentach jego nieporadność jest usprawiedliwiona, tak często wygląda absurdalnie i komicznie. Taka też jest jego próba wyrzucenia anioła z ciała Juliana, która musiała skończyć się niepowodzeniem.
[video-browser playlist="739375" suggest=""]
Takim sposobem "Dominion" już otwarcie ma główny czarny charakter w osobie Juliana, granego przez Simona Merrellsa. O ile Gabriel jest przerysowany i mało charyzmatyczny, to Julian, grany przez aktora obdarzonego wyjątkową charyzmą, jest czymś, co wiele daje temu serialowi. Jego motywy są jasne i wiarygodne, a działania na razie mają sens. Jest to dobry pomysł, mający potencjał na wiele w tym sezonie. Problem w tym wszystkim jest taki, że Gabriel i Michael byli kreowani na potężnych wojowników, a odnoszę wrażenie, że Julianowi ich pokonanie wychodzi zbyt łatwo.
Źle wygląda sytuacja z Nomą, która w tym odcinku jest kompletną przesadą. Gdy w "Dominion" wszystko gra i każdy wątek należycie się rozwija, to nagle twórcy wprowadzają sztuczny dramatyzm kompletnie psujący wrażenie. Pomijając już decyzję Nomy, największym absurdem jest tutaj prostota, z jaką sama sobie wyrwała skrzydła. Trochę to przesadzone.
"Dominion" fajnie się ogląda w tym sezonie, gdyż oferuje pod każdym względem ciekawą historię z w miarę wykorzystywanym potencjałem. Jest progres w stosunku do 1. sezonu, ale jeszcze trochę brakuje, by było naprawdę świetnie.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/


