Dr House – sezon 8
Osiem lat. Kawał czasu, kawał mojego życia. Zdarzyło się wtedy wiele, sam też się znacząco zmieniłem. Jedno jednak było stałe - przez cały ten czas towarzyszył mi pewien genialny, kuśtykający drań. Medyczny bóg. Tym kimś był niejaki Gregory House.
Osiem lat. Kawał czasu, kawał mojego życia. Zdarzyło się wtedy wiele, sam też się znacząco zmieniłem. Jedno jednak było stałe - przez cały ten czas towarzyszył mi pewien genialny, kuśtykający drań. Medyczny bóg. Tym kimś był niejaki Gregory House.
Kiedy pojawiła się informacja, że House M.D. skończy się na ósmym sezonie – nie wierzyłem. Chociaż dobrze wiedziałem, że to kiedyś musi nastąpić. Napiszę więcej - wiedziałem od początku, ile sezonów będzie trwała moja, a także innych widzów - wielka przygoda z serialem. A to za sprawą… półeczki.
Już wyjaśniam. Na pewnym forum założyłem specjalny temat, w którym wylewałem swoje „ochy i achy” na temat Dr. House'a. W pewnym momencie wywiązała się dyskusja na temat prawdopodobnego zakończenia serialu. I wtedy ukuty został mit „wszechwiedzącej półeczki”, na której ustawiałem kolejne wydania DVD serialu stacji FOX. Ów mebelek nie był zbyt długi. Proste obliczenia matematyczne wskazały konkretną liczbę boxów, które mógł pomieścić - równe osiem. I jak dziś wiadomo „wszechwiedząca półeczka” nie pomyliła się – ósmy box, z napisem OSTATNI SEZON SERIALU, niedawno ją dopełnił.
Właśnie owe wydanie DVD (premiera 8 listopada) skłoniło mnie do napisania tego tekstu. Tym razem biały box oferuje standardowo pięć płyt z ostatnimi dwudziestoma dwoma odcinkami serialu. Do tego dołączony jest materiał specjalny o intrygującym tytule Wszyscy umierają, w którym aktorzy opowiadają o swoim udziale w ostatnim sezonie, jak i całym Doktorze Housie. Lektorem w finałowym sezonie jest (jak i w większości serii wydanych na DVD) Piotr Borowiec. Ale produkcja w pewien sposób jest swoistym rekordzistą również tej kategorii - w Polsce czytało ją aż pięciu lektorów! Na początku nadawania serialu przez TVP2 do „czytania” zaproszono Andrzeja Leszczyńskiego. Gdy serial zyskał sympatię widzów, postawiono go zmienić na sprawdzoną już w tej branży personę – Macieja Gudowskiego. Stacja AXN (jak również TVN i platforma N) emitowała wersję, w której lektorem był Radosław Popłonikowski. W wydaniu DVD pierwszej serii mogliśmy usłyszeć natomiast głos Janusza Szydłowskiego. Od serii drugiej House należał już do wcześniej wspomnianego Piotra Borowca.
Co do treści, to ostatnie 22 odcinki House'a miały same w sobie dość ciężkie zadanie – musiały zahamować, a najlepiej odwrócić tendencję spadkową poprzedniego sezonu. Serial, jak dobrze pamiętamy, rozpoczęła pewna nietypowa „para”: House i jego przyjaciel, James Wilson. W ósmym sezonie twórcy postanowili zamknąć produkcję klamrą – czyli skupić się na relacji tych dwóch lekarzy.
Przyjaźń, która trwała niemal od zawsze i mniej więcej tyle samo czasu była wystawiana na różne próby – w sezonie ósmym zdała egzamin dojrzałości. Bezduszny House musiał w końcu zrozumieć, że nie wszyscy ludzie są idiotami niewartymi jego uwagi. Takim wyjątkiem okazał się Wilson. Pomoc przyjacielowi w trudnych chwilach oraz ostateczna decyzja Grega w pełni dopełniły ten wątek. O samym sposobie zakończenia pisał nie będę, bo lepsi ode mnie zrobili już to w tysiącach podobnych tekstów. Powiem tylko, że jestem zadowolony. Ale mam też (prawie) pewność, że jeszcze kiedyś ów kuśtykający geniusz powróci na ekrany.
Czy serial zakończył się nazbyt wcześnie? A może "przeskoczył rekina"? Moim zdaniem zakończony został w idealnym miejscu. Nie ukrywam, że z chęcią zainwestowałbym w więcej „wszechwiedzących półeczek”, z drugiej strony, jak śpiewa jeden znany zespół, trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym... Co prawda po oglądalności, która pod koniec emisji spadała, można było mieć wrażenie, że na tej scenie Greg jest już za długo. Ale jednak ciągle ludzie chcieli go oglądać, co niewątpliwie świadczyło, że oryginalne podejście do tematu medycyny nadal jest możliwe i potrzebne.
Pomimo że koniec był nieunikniony, pomimo że półeczka ciągle mi o tym przypominała - to już mi brakuje mojego mentora. Jego tekstów, nieodpowiedzialnych zachowań, niekonwencjonalnego podejścia do pacjentów. Ale najbardziej brakuje mi jednej rzeczy - jego podejścia do życia. Jego filozofii, którą nazwałbym „filozofią wprost” - że białe jest białe, a czarne jest czarne. Serial nauczył mnie też - oprócz, rzecz jasna, genialnego diagnozowania chorób - wspomnianego podejścia do życia. Tego, że nie należy w nim kombinować, że trzeba żyć PO PROSTU. Lecz paradoksalnie ukazał, że ludzie robią właśnie na odwrót. I żeby ich zrozumieć, trzeba, niestety, zastosować całą skomplikowaną sekwencję dekodującą ich zachowania. Włącznie z wypisaniem objawów na białej tablicy.
Jestem niewątpliwie jednym z najbardziej zagorzałych wyznawców Housizmu. Wszyscy Kłamią, To nigdy nie jest toczeń, Normalność nie jest normalna… To tylko kilka punktów z dekalogu mojej wiary. Tak samo zatem jak katolicy bronili krzyża na pewnym placu, tak i ja będę bronił laski w płomienie, skórzanej kurtki, pomarańczowo-szarych adidasów i fiolki vicodinu. Pod ręką będę miał zawsze osiem tomów mojej biblii na magicznej półeczce.
I satysfakcję, że mogłem być tego świadkiem.
Autor: Marcin Polaczuk
Tytuł oryginału: House M.D.
Produkcja: USA, 2011/2012
Czas trwania: 927 minut
Dźwięk: DD 5.1 angielski, polski (5.1 - lektor)
Występują: Hugh Laurie, Robert Sean Leonard, Omar Epps, Jesse Spencer, Olivia Wilde
Dystrybucja: TIM FILM STUDIO
Napisy: polskie
Poznaj recenzenta
Marcin PolaczukKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1977, kończy 47 lat
ur. 1993, kończy 31 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1975, kończy 49 lat
ur. 1969, kończy 55 lat