Dragon Ball Daima: odcinek 14 - recenzja
Dragon Ball Daima jest na etapie, który powinien prowadzić prosto do celu. Czy jednak dojście do niego było dobre?
Dragon Ball Daima jest na etapie, który powinien prowadzić prosto do celu. Czy jednak dojście do niego było dobre?

Bohaterom zajęło aż 14 odcinków, by zdobyć dwie smocze kule i dostać się do pierwszego świata demonów. Biorąc pod uwagę, ile w Dragon Ball Daima było zapychaczy i przeciągania, aby dotrzeć do momentu, który wydaje się wejściem w finałowy etap serialu, trudno jednak mówić, że była to emocjonująca droga. Zbyt wyboista, by móc w pełni satysfakcji powiedzieć, że scenarzyści wykonali kawał świetnej roboty. Nie zrozumcie mnie źle: Dragon Ball Daima to znakomita rozrywka: nawet w tych odcinkach zbytecznych i przejściowych, ale biorąc pod uwagę, ile bohaterowie mają wyzwań przed sobą, pięć odcinków na pokazanie tego z sensem i emocjami wydaje się niewiele. To może być problem, by Dragon Ball Daima dostarczył satysfakcji.
Udaje się w tym odcinku doprowadzić bohaterów do pierwszego świata demonów, ale trudno mówić, że ten epizod był naprawdę udany i potrzebny. To co tutaj ważne i ciekawe, to jedna scena, gdy Neva po raz kolejny zaskakuje swoją potęgą i poziomem mocy. Postać Nameczanina jest jednym z najbardziej intrygujących pomysłów twórców Dragon Ball Daima i, jeśli z tym nie będzie związany jakiś twist, to srogo się rozczaruję. Dzięki temu z jaką łatwością wyłączył potężne tarcze oddzielające trzy światy, widać, że jego moc jest nieograniczona. Jakie ma jednak motywacje? Ta zagadka wciąż wzbudza zainteresowanie, bo tego nie wiemy.
Odcinek jednak jest karygodnym festiwalem scen niepotrzebnych, kuriozalnych i przeciąganych. Przedstawienie oddziału specjalnego żandarmerii miało być prawdopodobnie zabawne i rozluźniające, ale biorąc pod uwagę wszystkie aspekty wypełniania czasu ekranowego w tym serialu niepotrzebnymi i nieciekawymi wątkami, jest to trochę irytujące. Nic nie wnosi ich pokazanie, a w gruncie rzeczy po pierwszym spojrzeniu wiemy, że nie odegrają tutaj żadnej roli. Po co więc się trudzić, gdy serial desperacko potrzebuje skupienia na tym, co ważne?
Dlatego ostatecznie jest to drugi rozczarowujący odcinek Dragon Ball Daima z rzędu. Twórcy wiedzą, jak robić dobry cliffhanger, więc akcja po raz któryś już w tym serialu zostanie przesunięta na przyszłość. Tylko patrząc na to, ile z tego można byłoby wyciąć, by skupić się na tym, co atrakcyjne, tego typu decyzja fabularna pozostawia zbyt wiele do życzenia.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaZastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania i wykładowca na Warszawskiej szkole Filmowej. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 30 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Specjalizuje się w kinie akcji, które uwielbia analizować na wszelkie sposoby. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Można go znaleźć na:
Instagram - https://www.instagram.com/adam_naekranie/
Facebook - https://www.facebook.com/adam.siennica
Linkedin - https://www.linkedin.com/in/adam-siennica-1aa905292/



naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1975, kończy 50 lat
ur. 1995, kończy 30 lat
ur. 1982, kończy 43 lat
ur. 1974, kończy 51 lat
ur. 1978, kończy 47 lat

