Dragon Ball Daima: odcinek 6 - recenzja
Dragon Ball Daima rozwija się spokojnie, ale tym razem poruszono ważny wątek Glorio, który sugestywnie buduje potencjał.
Dragon Ball Daima rozwija się spokojnie, ale tym razem poruszono ważny wątek Glorio, który sugestywnie buduje potencjał.
Dobrze, że kwestia problemów ze statkiem to tylko chwilowy przystanek i twórcy nie skierowali wydarzeń Dragon Ball Daima w stronę jakiegoś zapychacza. Dlatego też cała fabuła bardzo swobodnie, spokojnie kierowała bohaterów do celu, utrzymując lekki ton, wynikający głównie z rozbrającej szczerości Goku. Jego zachowanie i otwartość w mówieniu o braku prysznica czy że chce kupę, wydaje się idealnie pasować do tego, jaką jest postacią i jaki ma charakter. Niby ze strony humorystycznej to dość banalne próby, ale biorąc pod uwagi konwencję, działają odpowiednio. I tak najbardziej bawi minotaur, który chciał zjeść bohaterów, ale gdy zobaczył, do czego są zdolni, czym prędzej uciekł. Jego reakcje w trakcie prezentacji siły Goku i Glorio są bezcenne i zabawne.
Zadaniem tego odcinka było poruszenie tajemnicy Glorio. Kim on jest? Kto go wynajął? Twórcy stopniowo odkrywają karty i robią to bardzo udanie, starając się łechtać ciekawość widza. Tego typu zagrania w narracji są schematem dość często wykorzystywanym i tak naprawdę bardzo łatwo to zepsuć, gdy postawi się krok za daleko lub wywróci o jakiś banał. Ujawnienie, że pracuje dla Arinsu jest samo w sobie diabelnie intrygujące, ponieważ do tej pory trudno było określić rolę tej szalonej naukowczyni. Pojawiła się zaledwie na chwilę i, choć wyraźnie miała jakieś sekretne plany, jej znaczenie dla fabuły było niewiadome. Poza jednak samym faktem wynajęcia Glorio nadal nic nie wiemy i to jest prawdopodobnie najlepsza decyzja twórców, bo ciekawość została poruszona, ale odpowiedzi nie mamy żadnych. O to chodzi w angażowaniu widza w fabułę.
Kluczem do zrozumienia Glorio i jego roli może być jego sparing z Goku. Pierwszy raz widzimy, na co go naprawdę stać, a przez to cały pojedynek staje się emocjonujący i intrygujący, ponieważ w stylu Dragon Balla dostajemy typową dla tego uniwersum epickość i przypomnienie: walki mają fabularne znaczenie. To jest ważne tak naprawdę z dwóch powodów. Po pierwsze, Goku ma styczność z tym, jak jego przeciwnik będący majinem używa magii, której nigdy przedtem nie widział, więc to jednocześnie przygotowuje bohatera na większe wyzwania w przyszłości. Ważne i potrzebne. Po drugie, pokazuje, że Glorio jest potężniejszy niż mogliśmy oczekiwać, więc jego rola w dalszym rozwoju fabuły może z tego troszkę wynikać: w ostatecznym starciu z Gomahem może stać się potężnym sojusznikiem lub utrudniającym życie wrogiem. Pewności nie ma, czy widzieliśmy całą jego potęgę, bo w końcu to tylko sparing!
Po raz pierwszy pokazanie Super Saiyanina w Dragon Ball Daima również ma znaczenie, ponieważ w kontekście oglądania serialu przez nowego widza, prezentacja tej mocy jest klimatyczna i z pazurem. Musimy pamiętać, że fabuła jest tak skonstruowana, że tego serialu nie oglądają tylko osoby zaznajomione z poprzednimi produkcjami, więc tego typu zagrania mają duże znaczenie.
Dobry, potrzebny i rozrywkowy odcinek Dragon Ball Daima. Serial utrzymuje dobry poziom.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1977, kończy 47 lat