„Dragon Ball Super”: sezon 1, odcinek 5 – recenzja
Wolny wstęp do pierwszego dużego wątku w "Dragon Ball Super" został zakończony. Serial wkroczył do fabuły z "Dragon Ball: Battle of Gods", oferując sporo frajdy.
Wolny wstęp do pierwszego dużego wątku w "Dragon Ball Super" został zakończony. Serial wkroczył do fabuły z "Dragon Ball: Battle of Gods", oferując sporo frajdy.
Ten odcinek będzie przez widzów odbierany dwojako. Z jednej strony mamy osoby znające film, które w gruncie rzeczy obejrzą to, co już widzieli (z drobnymi dodatkami). Z drugiej strony mamy widzów stricte serialu, jak ja, którzy z różnych przyczyn kinowej produkcji nie widzieli, więc czerpią większą frajdę z rozpoczynającej się historii.
Do tej pory "Dragon Ball Super" praktycznie nie oferował akcji, opierając się na przypomnieniu bohaterów i komediowych wątkach. Teraz po raz pierwszy możemy podziwiać zaledwie wstęp do walki na serio, ale pokazany jest on na tyle dobrze, że buduje odpowiednio uczucie oczekiwania. Chodzi oczywiście o sparing Goku z lordem Beerusem, który tak naprawdę ma być pokazówką prawdziwej mocy nowego przeciwnika. W końcu mamy kompletną świadomość, jak on wypada na tle Super Saiyanina, a to jest tutaj potrzebne. Skutecznie udowodniono nam, że wyzwanie stojące przed bohaterami jest naprawdę trudne.
[video-browser playlist="718476" suggest=""]
W gruncie rzeczy, odcinek nie ma do zaoferowania zbyt wiele poza tym, bo sparing zajął większość czasu ekranowego. Trochę irytuje mnie właściciel planety będącej miejscem bójki, którego reakcje prawdopodobnie miały być zabawne, a z czasem stają się męczące. Naturalnie wchodzi tu w grę jego strach przed Beerusem, ale wydaje się, że w tym aspekcie troszkę przesadzono.
Odcinek niezły, bo dostaliśmy pokazówkę mocy nie tylko Beerusa, ale też Goku, wraz z wyraźną sugestią, że tylko przejście w kolejną formę Super Saiyanina da Goku szansę w walce z bogiem. Teraz "Dragon Ball Super" powinien nabrać rozpędu dla widzów nie znających filmu, bo możemy być pewni, że Vegeta nie zareaguje na Beerusa tak potulnie jak Goku. Miejmy nadzieję jednak, że w następnych odcinkach nie będzie to tylko przeniesienie na mały ekran wydarzeń z "Dragon Ball Z: Battle of Gods", ale będzie raczej ich rozbudowaniem, oferującym pozostałym widzom coś więcej.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat