„Dragon Ball Super”: sezon 1, odcinek 8 i 9 – recenzja
Nadal obserwujemy długi wstęp do bezpośredniej konfrontacji w "Dragon Ball Super". Obfituje on jednak w akcję i emocje.
Nadal obserwujemy długi wstęp do bezpośredniej konfrontacji w "Dragon Ball Super". Obfituje on jednak w akcję i emocje.
"Dragon Ball Super" wyraźnie przeciąga wszystko, jak się tylko da. W obu odcinkach jest to bardzo widoczne, ale tym razem jakoś szczególnie nie przeszkadza. Wszystko dzięki temu, że dzieje się wiele i w końcu czuć klimat "Dragon Balla", który powinien dojść do kulminacji, gdy Goku zacznie bić się z Beerusem. Przedsmak tego mieliśmy w krótkiej, acz efektownej wymianie ciosów pomiędzy Beerusem a Vegetą.
Fajne w tym wszystkim jest to, że Beerus nadal nie ukazuje pełni swojej mocy. Widzimy skrawek, który dosadnie pokazuje, jak potężny jest to przeciwnik. Czuć to choćby w scenie, w której ostatecznie rozprawia się z Vegetą i jest praktycznie gotowy zniszczyć Ziemię.
Plusem tego przeciągania w najnowszych odcinkach jest to, że na nudę narzekać nie można. Napięcie jakieś jest, akcji też nie brakuje, a nawet trochę humoru się znajdzie. Absurdalnie komiczny pomysł, by najbardziej niepozorny bohater zmagał się z Beerusem o los Ziemi w grze "papier, kamień, nożyce", jest czymś, co wybitnie pasuje do całej konwencji świata przedstawionego. Dylemat Beerusa na temat ziemskich smakołyków czy chęć poznania istoty Super Saiyan God dodaje trochę sprzeczności tej postaci, która nieźle komponuje się z jego bezwzględnością. Czasem jego denerwowanie się jest przedstawiane nawet zabawnie. Przyznam jednak, że widok przerażonego Shen Longa w obliczu Beerusa tworzy co najmniej dziwny efekt.
[video-browser playlist="721768" suggest=""]
Motyw Super Saiyan God jest nawet nieźle przedstawiony. Dobrze, że nie jest to po prostu kolejna forma, którą ot tak może sobie osiągnąć Goku, tylko wymaga czegoś więcej. Sam proces jest efekciarski, ale w sumie satysfakcjonujący. Szkoda jedynie, że w ostatniej chwili zaserwowano widzom cliffhanger. Zabawny efekt tworzy scena, w której kamera zaczyna prezentować Goku w formie Super Saiyan God i panuje poważna, podniosła atmosfera. Czekałem, aż Goku zrobi coś dziwnego lub głupiego - szkoda, że tak się nie skończyło.
Liczę, że przemiana w Super Saiyan God jest finałem tego wstępu i następne odcinki to epicki pojedynek z Beerusem. Mimo wszystko "Dragon Ball Super" dobrze się ogląda i ma świetne momenty.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1971, kończy 53 lat
ur. 1986, kończy 38 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1978, kończy 46 lat