Dragon Ball Z Kakarot - DAIMA: Przygoda w Królestwie Demonów Część 1 - recenzja dodatku do gry
Młody Goku i przyjaciele ruszają do akcji w pierwszej części nowego rozszerzenia do Dragon Ball Z Kakarot. To solidne DLC, ale szkoda, że na jego kontynuację będziemy musieli jeszcze sporo czekać.
Młody Goku i przyjaciele ruszają do akcji w pierwszej części nowego rozszerzenia do Dragon Ball Z Kakarot. To solidne DLC, ale szkoda, że na jego kontynuację będziemy musieli jeszcze sporo czekać.

Chociaż Dragon Ball Z: Kakarot zadebiutowało w 2020 roku i przedstawiło całą fabułę znaną z anime, twórcy na tym nie poprzestali i wypuszczali DLC z kolejnymi opowieściami. W połowie lipca na rynek trafiło rozszerzenie, w którym ukazano historię z Dragon Ball Daima. A w zasadzie jej fragment, bo z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu podjęto decyzję, by ten dodatek podzielić na dwie części, z których druga zadebiutuje dopiero w 2026 roku.
Po pokonaniu Buu na świecie zapanował pokój, lecz nie trwał on długo. Gomah, król demonów, porywa Dendego i przemienia bohaterów w dzieci. Goku nie zamierza puścić tego płazem i wyrusza do tytułowej krainy. DAIMA: Przygoda w Królestwie Demonów, podobnie jak wcześniej Kakarot, przedstawia dobrze znaną opowieść, a scenariusz obył się bez większych zmian – w zależności od podejścia można uznać to zarówno za zaletę, jak i wadę. Z jednej strony miło ogląda się wydarzenia i bohaterów w nowej, innej formie, z drugiej zaś miejscami chciałoby się nieco więcej świeżości czy nieoczekiwanych zwrotów akcji.
Pod względem rozgrywki jest również znajomo, choć tym razem nie zabrakło pewnych modyfikacji. Na początku przygody Goku traci możliwość latania, przez co cała eksploracja odbywa się pieszo. Być może niektórym tak "przyziemne" podejście nie przypadnie do gustu, ale ja muszę przyznać, że szybko to doceniłem. Przemierzanie krain w ten sposób jest znacznie ciekawsze niż błyskawiczne przeloty pomiędzy kolejnymi punktami fabularnymi, przy których nie ma nawet okazji do zwiedzania i rozglądania się po okolicy.
Mechanika walki pozostała niezmieniona – to nadal szybkie i efektowne starcia w czasie rzeczywistym, tak jak w Kakarot – lecz dodano do nich nowe techniki, w tym z wykorzystaniem kija Nyoibō, znanego nie tylko z Daimy, ale też z klasycznego Dragon Balla. W pojedynkach możemy też liczyć na wsparcie towarzyszy. Choć nie przejmujemy nad nimi bezpośredniej kontroli, możemy wydawać im proste rozkazy, na przykład poprosić o zaatakowanie wroga lub odnowienie naszego zdrowia. To przydaje się zwłaszcza podczas tych nieco bardziej wymagających potyczek, w których jak najszybsze naciskanie przycisku odpowiedzialnego za atak nie wystarczy do osiągnięcia sukcesu. Tych nie ma jednak zbyt wielu, a poziom trudności nie jest szczególnie wymagający. Może nie licząc początku, bo nie ukrywam, że po pięcioletniej przerwie (ominąłem poprzednie dodatki) musiałem sobie co nieco odświeżyć. Później poszło już gładko.
Pod kątem oprawy audiowizualnej DAIMA: Przygoda w Królestwie Demonów jest po prostu poprawna. Cieszy fakt, że DLC, podobnie jak wcześniej podstawową wersję gry, utrzymano w klimacie oryginału – zarówno pod względem stylu graficznego, jak i animacji (te towarzyszące specjalnym atakom są świetne!) oraz udźwiękowienia, na czele ze znanymi z anime głosów. Niestety całość psują powtarzalni przeciwnicy oraz podobne do siebie, puste i momentami mało atrakcyjne wizualnie lokacje.
Największym problemem pierwszej części Przygody w Królestwie Demonów jest jednak jej długość. Główny wątek fabularny można ukończyć w trzy godziny, nawet bez większego pośpiechu. Dla chętnych przygotowano dodatkowe aktywności, ale po pierwsze – są one powtórką z Kakarot, a po drugie – również nie zajmują wiele czasu. Trudno mi zrozumieć, dlaczego zdecydowano się podzielić to rozszerzenie na dwie części. Szczególnie że ta historia w anime została już zakończona, więc twórcy nie musieli czekać z premierą w obawie przed zespoilowaniem widzom opowieści.
Mam wrażenie, że wypuszczenie od razu całości wypadłoby znacznie lepiej, nawet jeśli wiązałoby się to z premierą w późniejszym terminie. W obecnej formie można się przy nim dobrze bawić, ale krótko – a na finał tej przygody trzeba będzie poczekać jeszcze kilka miesięcy. Szkoda.
Poznaj recenzenta
Paweł Krzystyniak


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1983, kończy 42 lat
ur. 1965, kończy 60 lat
ur. 1989, kończy 36 lat
ur. 1953, kończy 72 lat
ur. 1964, kończy 61 lat

