Dwaj zgryźliwi tetrycy. Recenzja „Vicious”
Vicious to sitcom w starym stylu i zarazem dowód na to, że ten gatunek powinien zostać pieśnią przeszłości, bo współcześnie się nie sprawdza - nawet pomimo tak wybitnych aktorów, jak Sir Ian McKellen i Sir Derek Jacobi.
Vicious to sitcom w starym stylu i zarazem dowód na to, że ten gatunek powinien zostać pieśnią przeszłości, bo współcześnie się nie sprawdza - nawet pomimo tak wybitnych aktorów, jak Sir Ian McKellen i Sir Derek Jacobi.
Twórcy serialu osadzili swoją produkcję w wąskich ramach tradycyjnego sitcomu - mamy przeważnie jedno miejsce akcji, a w tle towarzyszy nam śmiech. W ubiegłym sezonie serial Partners udowodnił, że gatunek ten już nie bawi widzów, gdyż nasze gusta zmieniają się, a twórcy nie potrafią dostosować sitcomu do współczesnego odbiorcy. Vicious to kolejny dowód na to, że nawet zatrudnienie wybitnych aktorów nie pomoże, gdy scenariusz jest niedopracowany.
Akcja skupia się na parze homoseksualistów - Freddiem i Stuarcie - którzy są razem od dekad i znają się jak łyse konie. Są takimi dwoma tetrykami, którzy dogryzają sobie i dokuczają, ale koniec końców i tak się kochają. Mamy jeszcze kilku bohaterów pobocznych - ich przyjaciółkę, sąsiada oraz dwójkę znajomych.
Problem Vicious leży w braku pomysłu na to, czym ten serial ma być. Z jednej strony twórcy chcą poruszać tematykę kontrowersyjną, odważną, a z drugiej nie wiedzą, czy dostarczyć humor dla całej rodziny, czy dla dojrzałego widza. Nie jest też dobrze z egzekucją konceptu, bo cały odcinek wygląda generalnie tak: przygotowanie, gag, przygotowanie, gag - nie ma zaskoczenia. Gagi są zbyt przewidywalne, a to nie jest dobry zabieg. Nie może być tak, że spodziewamy się, iż bohater zaraz powie coś śmiesznego. By coś naprawdę bawiło, musi zaatakować nas znienacka. Poziom humoru nie stoi jednak na niskim poziomie - po prostu nie jest go zbyt wiele, a niektóre dowcipy są przestarzałe. Zdarzają się jednak zabawne momenty oparte na niezłych dialogach, w wyśmienity sposób egzekwowanych przez naszych bohaterów.
Konwencja serialu bardzo przypomina teatr i szczególnie odczuwane jest to w grze McKellena oraz Jacobiego. Panowie świetnie się bawią w swoich rolach i to dzięki nim ten serial jest wart uwagi i oglądania. Pozostaje jednak niedosyt, bo od produkcji takich legend oczekuje się o wiele więcej, a dostajemy jedynie nostalgiczne spojrzenie w przeszłość z zaledwie przyzwoitą dawką humoru. Trudno powiedzieć, czy serial ma szansę rozwinąć się w coś naprawdę dobrego, ale McKellen i Jacobi to na pewno osoby, którym można dać kredyt zaufania na przynajmniej kilka odcinków.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat