Dwór cierni i róż, tak jak Szklany tron, miał być początkowo trylogią. Jednak wraz ze wzrostem popularności zaczęły powstawać kolejne części i teraz w obu przypadkach można mówić już o seriach.
Sarah J. Maas to amerykańska pisarka fantasy, która swoje powieści tworzy w oparciu o klasyczne baśni, takie jak Piękna i Bestia czy Kopciuszek. Na swoim koncie ma serię Szklany tron (Szklany tron, Korona w mroku, Dziedzictwo ognia, Królowa cieni, Empire of Storms) wraz z prequelami z cyklu Zabójczyni. Jej najnowsza powieść, to kolejna odsłona A Court of Thorns and Roses.
A Court of Frost and Starlight miał być jedynie nowelką, a ostatecznie rozrósł się do rozmiarów powieści, chociaż jak na możliwości autorki jest to historia dość krótka. Książka ta ma łączyć dwie trylogie z serii Dwór cierni i róż, to taki tom przechodni i to niestety widać na każdym kroku. Fabuła rozgrywa się w zaledwie tydzień i kręci się głównie wokół Zimowego Przesilenia, które jest ważnym wydarzeniem w tradycji Dworu Nocy. W związku z tym w powieści mało się dzieje. Autorka przez cały czas stara się lekko zaznaczyć, czego możemy się spodziewać w kolejnych odsłonach części. Chociaż wojna już się zakończyła na ziemiach Prythianu nadal nie jest spokojnie. Maas pokazuje oblicze odbudowującego się świata i problemy jakie pojawiają się po upadku Muru, co jest jedynym plusem tej powieści.
Problemem Dworu szronu i blasku gwiazd jest nadmiar bohaterów. Maas chciała chyba bardziej skupić się w tutaj na postaciach i pomiędzy rozdziały z perspektywy Feyry i Rhysa dorzuciła jeszcze niemal wszystkich z drugiego planu. Mamy więc okazję zobaczyć jak zmieniają się poszczególne relacje między bohaterami, jak każdy z nich radzi sobie z traumą po wojnie. Autorka niezbyt udolnie stara się wejść w psychikę Mor, Nesty czy też Kasjana, ale przez to, że są to zaledwie urywki ich przeszłości i przedsmak tego co wydarzy się później, ich historie sprawiają wrażenie niedokończonych i spokojnie mogłyby pojawić się dopiero przy okazji kolejnej trylogii.
Tak naprawdę również Feyra nie ma w Dworze szronu i blasku gwiazd nic do zaoferowania. Niby pozostaje główną bohaterką, ale snuje się po kartach powieści bez celu. Jej wątki z siostrami, a szczególnie z Rhysandem mało angażują czytelnika. Po najnowszej nowelce widać wyraźnie, że Maas straciła już pomysły na związek między parą głównych bohaterów. Ich nieustanne miłosne wyznania zaczęły być męczące już w A Court of Wings and Ruin, a tutaj sprawiają, że wlokąca się akcja jeszcze zwalnia.
Dwór szronu i blasku gwiazd to propozycja dla oddanych fanów Maas, którzy są w stanie przełknąć wszystko, co wyjdzie spod pióra autorki. Dla pozostałych czytelników będzie to tylko nudny przystanek pomiędzy kolejnymi częściami tej serii.