Dzień Bastylii: Rzemieślnicza robota – recenzja
Data premiery w Polsce: 3 czerwca 2016Dzień Bastylii jest przykładem rzemieślniczego kina akcji. Niby niczego specjalnego nie można filmowi zarzucić, ale też w żaden sposób nie wznosi się ponad stany średnie.
Dzień Bastylii jest przykładem rzemieślniczego kina akcji. Niby niczego specjalnego nie można filmowi zarzucić, ale też w żaden sposób nie wznosi się ponad stany średnie.
Punktem wyjściowym dla Bastille Day, filmu produkcji francuskiego StudioCanal, jest pomyłka. Młody amerykański kieszonkowiec kradnie torbę, w której jest bomba. Nieświadomy porzuca ją i doprowadza do wybuchu, przez co staje się głównym podejrzanym dla organów ścigania. Jego tropem podąża zarówno paryska policja, jak i niepokorny agent CIA. Ten ostatni dość szybko odkrywa, że za podłożeniem bomby stoi ktoś inny, i nawiązuje (początkowo niechętną) współpracę ze złodziejem.
Scenarzyści starali się połączyć typowe kino akcji (są bijatyki, pościgi i strzelaniny) z szytą grubymi nićmi intrygą o podłożu społecznym, z naciskiem na sytuację wewnętrzną we współczesnej Francji związaną z migrantami oraz siłą przekazu internetowego. Niestety w żaden z tych tematów się nie zagłębili, traktując je wyłącznie jako wytrychy fabularne. Efektem jest płytka fabuła będąca odbiciem motywów znanych z wielu innych produkcji, poczynając od Szklanych pułapek. Gdyby chociaż Dzień Bastylii dostarczał mocnych wrażeń lub był nakręcony z rozmachem… Ale nie, to raczej kameralny – jak na film akcji – obraz. Daleko tu do czołowych amerykańskich produkcji, a i Luc Besson pokazywał, że we francuskich klimatach można nakręcić film, który ma znacznie żywsze tempo.
Jedno można stwierdzić z całą stanowczością: Idris Elba po raz kolejny nie zawodzi, chociaż poniekąd częściowo się autoplagiatuje, bo w roli agenta CIA kopiuje wiele cech, które były charakterystyczne dla detektywa z Luthera. Przede wszystkim ponownie wykorzystuje mieszankę twardego i nieustępliwego śledczego, który jednak głęboko w środku ma dobre serce i dąży do poznania prawdy. Niemniej potrafi mimiką i zachowaniem na ekranie naprawdę wiele zdziałać, także wywołując drobne elementy humorystyczne.
Reszta obsady wypada dość przeciętnie. Przyzwoicie sprawdza się znany z Gry o tron Richard Madden w roli kieszonkowca, który przypadkowo popadł w poważne tarapaty. Szczególnie nieźle wypadają sceny interakcji z agentem CIA, jednak większa w tym zasługa Elby, który nadaje ton ich relacji. Reszta postaci sprowadza się do mało istotnych i schematycznych ról, które stanowią wyłącznie tło dla dwójki bohaterów i służą przede wszystkim popychaniu fabuły do przodu. O kreacji czarnych charakterów można w ogóle zapomnieć - są mniej więcej tak rozbudowani jak w filmach akcji ze złotego okresu VHS-ów.
Dzień Bastylii to mniej więcej ten sam poziom co na przykład regularnie ukazujące się obecnie filmy akcji z Liamem Neesonem, czyli kino oparte przede wszystkim na kreacji jednego aktora, gdzie nie ma aż tak bardzo spektakularnych scen akcji, a intryga jest dość schematyczna (z pojawiającymi się od czasu do czasu dziurami) i łatwa do przewidzenia. Bezbolesne podczas oglądania, szybko wyparowuje z pamięci po zakończeniu seansu.
Źródło: fot. StudioCanal
Poznaj recenzenta
Tymoteusz WronkaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat