Dziennik maszynisty – recenzja filmu
Data premiery w Polsce: 2 marca 2918Ilija to maszynista, który ma na swoim koncie aż 28. zabitych ludzi. Jego ojciec i dziadek nie odstawali od tego wyniku zanadto. Główny bohater chciałby więc, by kolejne pokolenie nie przejęło ponurego dziedzictwa...
Ilija to maszynista, który ma na swoim koncie aż 28. zabitych ludzi. Jego ojciec i dziadek nie odstawali od tego wyniku zanadto. Główny bohater chciałby więc, by kolejne pokolenie nie przejęło ponurego dziedzictwa...
Tak pokrótce można zarysować główną oś fabularną Dnevnik masinovodje. Ilija para się zawodem, który nierzadko sprowadza śmierć: czy to tę wyczekiwaną – na samobójców, czy to tę bardziej przypadkową, gdy pociąg nie zdąży wyhamować, a na torach kolejowych niespodziewanie znajdzie się pełen pasażerów samochód. Sima to chłopak z sierocińca – dziesięciolatek, który również próbował odebrać sobie życie. Później jednak chce iść w ślady Iliji; ten, rzecz jasna, protestuje ze wszystkich sił. Jak jednak wiadomo, młodzi są uparci, a nic tak nie pociąga, jak zakazany owoc.
Film podejmuje kilka naprawdę interesujących dywagacji. Bezradność maszynisty, który może tylko patrzeć na ofiarę, wiedząc, że nic już nie wskóra. Mimowolne uczestnictwo w tragedii – ciężar, który zostaje na barkach „kolejarza”, który – choć nie jest niczemu bezpośrednio winny – musi później żyć z tym bolesnym wspomnieniem. Z drugiej strony (niezwykle czarny) humor bilansuje tę emocjonalną nadwagę, zdaje się również służyć bohaterom, leczyć ich. To uświadamia, że w podobnej sytuacji człowiek jest bez wyjścia – musi przecież koić swoje poczucie winy. To wszystko przez większość czasu wybrzmiewa naprawdę intensywnie i przekonująco, czasem jednak te mniej i bardziej poważne motywy są ze sobą źle połączone, a to momentami wpływa na wiarygodność. Powaga sytuacji bywa banalizowana – w ten niezręczny, nieudolny sposób, który wygłusza w widzu empatię, a chyba nie taki miał być ostateczny efekt.
Świat przedstawiony jest też jakby odarty z większego realizmu; film idzie raczej jednotorowo, brak tu echa innych problemów czy bardziej rozbudowanych pobocznych wątków (obraz skupia się dokładnie na dwóch). Całość ma charakter tragikomiczny, najlepiej jednak wychodzą momenty, w których czujemy, jak wielkim smutkiem przepełnione są losy bohaterów; wtedy, gdy humor rozświetla je tylko delikatnie, ale jest bardziej zasłoną dymną, niż faktyczną tarczą.
Warstwa rozrywkowa powinna przypaść do gustu szerszej publiczności. Gra aktorska, pewne bardziej nieoczywiste czy odważne zabiegi na płaszczyźnie scenariusza, a także ta jedna, znana wszystkim, choć powtarzana szeptem prawda, która zdaje się być główną i ostateczną myślą produkcji (no właśnie: jak ona brzmi?) sprawiają, że Dnevnik masinovodje to film, z którym warto się zapoznać. Choć chwilami zdaje mijać się z reżyserskim zamierzeniem, nie można odmówić mu bezwzględnej szczerości – od pierwszej do ostatniej minuty. A to rzadkość we współczesnym kinie.
Poznaj recenzenta
Michał JareckiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat