„Dzika droga”: Turystka na szlaku – recenzja
Data premiery w Polsce: 6 lutego 2015Dzicz, jak sama nazwa wskazuje, ma to do siebie, że jest dzika – trudno jest w niej napotkać innych ludzi, placówki wypoczynkowe, miejsca, gdzie można wymienić buty czy odebrać paczkę od rodziny. Najwyraźniej w filmie "Dzika droga" twórcy inaczej rozumieją istotę dzikości.
Dzicz, jak sama nazwa wskazuje, ma to do siebie, że jest dzika – trudno jest w niej napotkać innych ludzi, placówki wypoczynkowe, miejsca, gdzie można wymienić buty czy odebrać paczkę od rodziny. Najwyraźniej w filmie "Dzika droga" twórcy inaczej rozumieją istotę dzikości.
"Dzika droga" ("Wild") to film autorstwa Jean-Marca Vallée, odpowiedzialnego za głośny film „Witaj w klubie” z Matthew McConaugheyem, za który zgarnął łącznie trzy Oscary. Reżyser postanowił odrzucić grząskie konteksty społeczne lat osiemdziesiątych oraz okres wielkich przemian seksualnych i obyczajowych na rzecz pochylenia się nad nieco bardziej przyziemnym tematem, jakim jest godzenie się ze swoją przeszłością oraz poszukiwanie własnej tożsamości. Takiego materiału - godnego programów MTV, w których grupą odbiorców są nastolatkowie stojący przed trudnym wyborem odpowiedniego college'u - dostarcza autobiograficzna powieść Cheryl Strayed.
Historia opowiada o Cheryl (Reese Whiterspoon), dosyć mocno doświadczonej pod względem rodzinnym, stratyfikacji społecznej oraz od strony związków, a należałoby do tego dołożyć jeszcze nałogi oraz nieprzyzwoitą łatwość w puszczaniu się. Po pewnym ważnym wydarzeniu, które wywraca jej dotychczasowe życie do góry nogami (choć nie można zaprzeczyć, że bohaterka nie mogła się tego spodziewać), postanawia raz na zawsze uwolnić się od ciążącej przeszłości i wyruszyć w podróż przez Szlak Grzbietu Pacyficznego. Niestety, mówiąc o najnowszym filmie Vallée, niemożliwym jest nieporównanie go do „Wszystko za życie” Seana Penna z 2007 roku, z którym to obrazem „Dzika droga” przegrywa już w przedbiegach. Historia Christophera McCandlessa w ujęciu Penna miała szansę stać się nowym eposem na miarę „W drodze” Jacka Kerouca i szansy tej nie zaprzepaściła. Tymczasem „Dzika droga” jest fabułką uknutą z ckliwości opierających się o przetrawione przez kulturę popularną banały, przedstawione w równie obrazowy sposób. Nie pomagają w tym także retrospekcje, które zaburzają naturalne tempo prowadzenia niespiesznej narracji, jakiej oczekiwałoby się po takim kinie medytacji – a co ważne, retrospekcje są absolutnie zbędne. Najważniejszym zarzutem wobec „Dzikiej drogi” jest jednak to, iż bohaterka w rzeczywistości porusza się po „kontrolowanym rezerwacie”, gdzie napotyka na kolejnych (mniej lub bardziej życzliwych) ludzi - miejscu, gdzie może rozbić obóz, zjeść ciepłą zupę oraz kiełbaski z grilla, napić się oranżady z puszki oraz odebrać paczki od rodziny. W kontekście bohatera „Wszystko za życie”, który w momencie skręcenia kostki mógł się znaleźć w poważnych tarapatach, jednocześnie nie mając przywileju ukojeniu bólu napojem gazowanym, koncept ten wydaje się równie absurdalny, co oburzająco głupi. Paradoksalnie, o ile swoista miękkość w grze aktorskiej Emile’a Hirscha mogła być nieco irytująca, tak w „Dzikiej drodze” Reese Whiterspoon sprawdza się naprawdę solidnie. Choć w nie na tyle charyzmatyczny sposób, aby potrafiła swoją osobowością górować nad malowniczymi pejzażami, lecz bardziej stać się ich (niepasującym) elementem, który jednak wciąż podziwia się w urzekający sposób.
[video-browser playlist="651782" suggest=""]
Uskarżać się można także na wiele łopatologicznych powtórzeń, momentami nic niewnoszących do filmu – jest to zarzut przede wszystkim wobec retrospekcji. Za dramaturgię służą – nieprzewidywalne – spotkania z podróżującymi tym samym szlakiem, którzy często pałają dwuznaczną ochotą zbliżenia z bohaterką. Niestety, historia nie niesie za sobą żadnego sensownego morału, może poza tym, że wszyscy powinniśmy odnaleźć własną tożsamość, jednak niektórzy z nas nie odczuwają potrzeby pchania się w tym celu w objęcia natury.
Zobacz również: Salma Hayek sieje zniszczenie! Zwiastun filmu akcji „Everly”
Historia przedstawiona przez kanadyjskiego reżysera jest dobitnym dowodem na to, że pewnych pozycji literackich – nawet pomimo ich ogromnego potencjału – nie powinno się ekranizować z uwagi na literackość dzieła, której wielu reżyserom nie udało przenieść się na ekran. Znacznie lepiej przypomnieć sobie „Wszystko za życie”, które mimo iż też jest adaptacją książki, to jednak – cóż tu rzec – o wiele bardziej udaną.
Poznaj recenzenta
Jan StąporKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1965, kończy 59 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1989, kończy 35 lat
ur. 1988, kończy 36 lat