Elden Ring: Nightreign - recenzja gry
Elden Ring: Nightreign łączy wymagającą walkę rodem z gier soulslike z kooperacją, mapą inspirowaną produkcjami battle royale i szybką, pełną wrażeń rozgrywką.
Elden Ring: Nightreign łączy wymagającą walkę rodem z gier soulslike z kooperacją, mapą inspirowaną produkcjami battle royale i szybką, pełną wrażeń rozgrywką.

Zapowiedź Elden Ring: Nightreign wywołała niemałe poruszenie w sieci. Japońskie studio From Software, znane w ostatnich latach przede wszystkim z wymagających gier RPG akcji dla jednego gracza, zawierających jedynie skromne elementy sieciowe, tym razem postanowiło stworzyć produkcję nastawioną przede wszystkim na zabawę w kooperacji. Na dodatek całość wzbogacono o mechaniki znane z gier roguelike oraz battle royale, takich jak Fortnite czy PUBG. Choć na papierze taka mieszanka mogła się wydawać co najmniej kuriozalna, po przedpremierowym pokazie oraz testach beta byłem nastawiony do tego pomysłu całkiem optymistycznie. Jak jednak sprawdza się pełna wersja?
Zobacz także: Grałem w Elden Ring: Nightreign. W tym szaleństwie jest metoda!
Na wstępie warto podkreślić jedno: dotychczasowe doświadczenia z Elden Ring oraz dodatkiem Shadow of the Erdtree można... odłożyć na bok. Choć znajdziemy pewne wspólne elementy, jak podstawy poruszania się (ale i tutaj da się dostrzec duże różnice, jak na przykład brak obrażeń od upadków i wspinanie się po ścianach) i walki, Nightreign to zupełnie inna gra, do której trzeba się przyzwyczaić. Po wyborze postaci trafiamy na otwartą mapę i mamy ograniczony czas na jej eksplorację – wszystko za sprawą stopniowo kurczącej się bezpiecznej strefy. Gdy ta niemal całkowicie zniknie, w wyznaczonym punkcie czeka nas starcie z losowym bossem. Przystępujemy do walki z tym, co udało nam się wcześniej znaleźć, dlatego kluczowe jest zaplanowanie trasy w taki sposób, by zdobyć jak najlepszy ekwipunek, zaklęcia i inne przydatne przedmioty, takie jak kolejne lecznicze flaszki. Równocześnie warto szukać okazji do zdobycia run i podnoszenia poziomu doświadczenia – więcej punktów życia, wytrzymałości i many potrafi zrobić ogromną różnicę!
Ten schemat powtarza się dwukrotnie w trakcie każdej rozgrywki. Najpierw eksploracja, potem walka z bossem – i znów to samo. Jeśli uda się pokonać obu potężnych przeciwników, przenosimy się do nowej lokacji, gdzie czeka ostateczny boss, wybierany przed każdą sesją z puli kilku dostępnych. To nie tylko test dla umiejętności naszej drużyny, ale też szansa na zdobycie najcenniejszych nagród – klejnotów, które jako jedyne stanowią trwałe wzmocnienie postaci. Cała reszta – zdobyte bronie, poziomy, zaklęcia – przepada między kolejnymi podejściami, niezależnie od tego, czy dana sesja zakończyła się sukcesem, czy porażką. Rozgrywka jest dynamiczna i intensywna, a pojedyncza sesja trwa około 40-50 minut.
Formuła Nightreign mogłaby się szybko znudzić, gdyby nie dwa istotne elementy: różnorodność postaci i losowość. Do dyspozycji graczy oddano ośmioro grywalnych bohaterów – dobrze zbalansowanego Wilczana, władającą magią Rekluzę, opierającego się na brutalnej sile Najeźdźcę, myśliwego Żelaznookiego, uzbrojonego w katanę Egzekutora, skrzydlatego Strażnika, szybką Księżną oraz nekromantkę Zjawę. Każda z postaci różni się nie tylko statystykami, startowym wyposażeniem czy stylem walki, ale też ruchem defensywnym (np. Księżna ma unik przypominający ten z Bloodborne, zamiast klasycznej "rolki", a Egzekutor może parować ciosy niczym w Sekiro) oraz unikalnymi umiejętnościami specjalnymi. Niektóre z nich są proste – Wilczan dysponuje linką z hakiem i potężnym wystrzałem, a Strażnik potrafi wznieść się w powietrze i opaść z impetem na przeciwników. Inne są nieco bardziej złożone, więc warto dobrze rozplanować moment, w którym zdecydujemy się je wykorzystać. Przykładowo: Księżna potrafi zniknąć na chwilę, co pozwala jej złapać oddech lub podnieść sojusznika bez ryzyka natychmiastowej śmierci. Co jednak istotne, każda z tych klas nie ma sztywno przypisanego do siebie rodzaju broni czy zaklęć, z jakich może korzystać. Nic nie stoi na przeszkodzie, by eksperymentować i sprawdzać w akcji także te mniej oczywiste rozwiązania.
Podczas eksploracji natkniemy się między innymi na obozowiska wrogów, podziemia czy minibossów. Nie brakuje również losowych wydarzeń, takich jak najazdy fantomów czy inwazja Margita. Tego typu sytuacje wiążą się ze sporym ryzykiem, ale mogą też okazać się niezwykle pomocne — o ile wyjdziemy z nich zwycięsko. Zawartości jest całkiem sporo, szczególnie jak na tytuł, który trafia na rynek w cenie niższej od "standardowej". W nieprzewidywalność rozgrywki dobrze wpisuje się także kooperacja. Zabawa solo jest co prawda możliwa (choć mam wrażenie, że sami twórcy nieco tę opcję ukryli w grze), ale szybko zaczyna nużyć i zdecydowanie odradzałbym zakup, jeśli chcielibyście grać jedynie w pojedynkę . Co innego w towarzystwie dwójki znajomych — wtedy gra nabiera rumieńców! Szkoda tylko, że From Software nie zdecydowało się na wprowadzenie trybu rozgrywki w duetach. Moim zdaniem to naprawdę ogromne niedopatrzenie. Liczę jednak, że w przyszłości pojawi się aktualizacja, która to umożliwi.
Wspomniana przeze mnie przed momentem losowość to jednak miecz obosieczny. Z jednej strony bywa źródłem zabawnych i nieprzewidywalnych sytuacji. Z drugiej – potrafi też frustrować. Przykład? W jednej z sesji boss pojawił się w miejscu, gdzie trafiały nas ataki dystansowe od przeciwników pozostających poza bezpieczną strefą. My nie mogliśmy ich dosięgnąć, a oni nas – jak najbardziej. Kilka razy miałem też wrażenie, że Nightreign potrafi nieco zbyt surowo karać za błędy. Jeden przypadkowy zgon czy zejście na dłuższą chwilę z "optymalnej" trasy da się jeszcze nadrobić, ale przy kilku takich potknięciach podejście można skazać na porażkę.

Twórcy nie ustrzegli się również problemów technicznych. To dziwne, bo mieli już przecież gotowe fundamenty: silnik i assety. Niektóre obiekty potrafiły doczytywać się na moich oczach, a grając na podstawowym PS5, sporadycznie dało się dostrzec spadki płynności. Na szczęście nie pojawiały się one w trakcie walk i nie przeszkadzały w samej rozgrywce, ale mimo wszystko miałem wrażenie, że w tego typu grze raczej nie powinny mieć miejsca.
Elden Ring: Nightreign to bez wątpienia interesujący eksperyment. Jednocześnie łatwo zauważyć, że nie jest to gra dla każdego. Ba, jestem przekonany, że nie przyciągnie nawet wszystkich fanów wersji z 2022 roku – formuła rozgrywki i doświadczenia, jakie oferuje, są diametralnie inne. To jednak solidna propozycja dla osób, które lubią wymagającą walkę, ale szukają czegoś mniej zobowiązującego do wspólnej zabawy ze znajomymi. W formule kilku szybkich podejść rozgrywanych raz na jakiś czas w towarzystwie sprawdzonych kompanów Nightreign sprawdza się znakomicie.
Poznaj recenzenta
Paweł Krzystyniak


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1985, kończy 40 lat
ur. 1987, kończy 38 lat
ur. 1978, kończy 47 lat
ur. 1986, kończy 39 lat
ur. 1979, kończy 46 lat

