Elektra. Czerń biel i krew - recenzja komiksu
Data premiery w Polsce: 29 września 2022Elektra to bohaterka, która jak mało kto pasuje do serii Czerń, biel i krew. Całe życie kroczy wyjątkowo krwawym szlakiem, a do tego jej strój, z nielicznymi wyjątkami, kojarzy się przede wszystkim z wyrazistym, czerwonym kolorem.
Elektra to bohaterka, która jak mało kto pasuje do serii Czerń, biel i krew. Całe życie kroczy wyjątkowo krwawym szlakiem, a do tego jej strój, z nielicznymi wyjątkami, kojarzy się przede wszystkim z wyrazistym, czerwonym kolorem.
Po kilku tomach z serii Czerń biel i krew dobrze już wiemy, o co chodzi – można powiedzieć o swoistym graficznym tuningu, który do popularnych wydań w czerni i bieli dorzuca jeszcze jeden istotny kolor – kolor krwi. Tytuł tego cyklu mówi w zasadzie sam za siebie. Ma być intensywnie i krwawo, z czego twórcy tych antologii – bo są to zbiory krótkich historii – skwapliwie korzystają z całym dobrodziejstwem graficznego inwentarza. Możemy spodziewać się na planszach wielokrotnych krwawych rozbryzgów, które w tym trójkolorowym zestawieniu, nie ma co ukrywać, wyglądają cholernie efektownie.
Elektrę w Polsce znamy przede wszystkim z komiksów z Daredevilem w tytule. Pojawia się też dosyć często w przygodach Punishera, ale mamy też choćby Elektrę Assassin z niezwykłymi rysunkami Billa Sienkiewicza i energetycznym scenariuszem Franka Millera czy Elektra żyje! – ponownie Franka Millera (scenariusz i rysunki) – kiedyś wydaną w dużym formacie przez Mucha Comics, teraz dostępną w jednym z tomów Daredevila z Egmontu. Elektra Natchios już na zawsze będzie się kojarzyła z tymi właśnie dwoma nazwiskami, bo też Miller i Sienkiewicz stworzyli jej najsłynniejsze przygody – choć akurat słowo "przygody” średnio pasuje do mrocznej drogi obranej przez tę bohaterkę. Dlatego cieszy wydanie Elektra. Czerń, biel i krew, ponieważ tutaj poszczególne historie o tej bohaterce są dziełem różnych autorów. Wreszcie możemy zobaczyć ukochaną i zarazem nemezis Daredevila z trochę innej perspektywy.
Zaczynamy komiks od krwawego i w jakimś stopniu symbolicznego kadru, w którym to Elektra jest ofiarą. Oto w Czerwonym świcie kilka wampirów spija krew z greckiej wojowniczki. Potem czeka nas jeszcze więcej rewelacji – na czele z poruszającym finałem. To mocny start, z zapadającymi w pamięć obrazami, w dobrym stylu oddający wpływ nieustannie czającego się nad Elektrą fatum.
Potem jednak schodzimy już na ziemię, do bardziej typowych dla tej bohaterki perypetii, bo jak inaczej nazwać historię Gdzie diabeł nie może, w której ta sukcesywnie rozprawia się z japońskimi gangsterami? Te ekspresyjną historię napisał i przede wszystkim narysował w świetnym stylu Leonardo Romero. Dodał też pewien poruszający wątek, dzięki któremu ów szort nie jest zwykłą rozwałką i taki naddatek działa tu bardzo dobrze.
Z poziomem bywa różnie – jak to w antologiach. Choć rzadko można mieć tu coś do zarzucenia warstwie graficznej. Twórcy starali się podkreślić naprawdę różne cechy bohaterki, a także stworzyć okoliczności, w których (przykładowo) jej przeciwnik jest bardziej obyty w sztukach walki i Elektra nagle ma problem. Możemy natrafić też na historię alegoryczną, podsumowującą żywot bohaterki jak Szkarłatna ścieżka czy historie z Japonii – narysowane bez chmurek dialogowych Yokai i Zabójczyni. Bardzo mało mamy w tych historiach odniesień do Daredevila – jedynie Z namiętnością mocniej wchodzi w ich relację i zostaje w pamięci dzięki klimatycznym rysunkom Paula Azacety. Natomiast takie sobie wrażenie robią Siły, których nie pojmujesz. Pojawia się w nich Ghost Rider i Kingpin. To historia, o której dość szybko się zapomina, ale są też takie, które mocno się wybijają w zestawie.
Ulubiona broń ze scenariuszem Davida Pepose'a i rysunkami Danilo Beyrutha jest o tyle ciekawa, że możemy w niej obejrzeć emocjonujący pojedynek Elektry z Czarną Wdową. To historia z pomysłem, w końcówce nawet z humorem, która doskonale pasuje do przewodniego hasła serii. Bardzo duże wrażenie robi Verite Ala Ewinga i Roda Reisa z zapadającą pamięć warstwą graficzną, która rozgrywa się w większości w scenach nagranych przez kamerę przemysłową. Dobitnie pokazuje, czemu Elektra stała się legendą za życia. Natomiast w końcówce mamy – oprócz nieodzownej galerii okładek – alegoryczną opowieść Spotkanie Kevina Eastmana i Freddiego E. Williamsa, która pokazuje nam symbolicznie wewnętrzną walkę bohaterki z jej różnymi wcieleniami. Która wersja wygra to starcie? Warto przekonać się o tym samemu. A zatem, jeśli chcielibyście lepiej poznać Elektrę, nie wypada pominąć tego albumu.
Poznaj recenzenta
Tomasz MiecznikowskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat