„Endless Legend” – recenzja
Endless Legend to nowa strategia turowa osadzona w gatunku 4X lub - jak kto woli dla uproszenia - w stylu serii "Cywilizacja". Gra bez wątpienia ma swoje atuty, ale do rewolucji jej daleko.
Endless Legend to nowa strategia turowa osadzona w gatunku 4X lub - jak kto woli dla uproszenia - w stylu serii "Cywilizacja". Gra bez wątpienia ma swoje atuty, ale do rewolucji jej daleko.
Endless Legend na wstępie może się podobać dzięki budowie ciekawego świata fantasy, który tak naprawdę fantasy nie jest - mamy bowiem różne stwory, ale nie ma tutaj magii jako takiej, której moglibyśmy używać w bitwach jak w popularnej serii "Heroes of the Might & Magic". Gra oparta jest raczej na mieszance świata fantastycznego z naukowym. I to się sprawdza z dwóch przyczyn. Pierwsza jest taka, że wprowadza to niezły klimat samej rozgrywki, nie do końca bazujący na sztampowych rozwiązaniach. Druga to sam fakt wyboru rasy, którą chcemy grać. Co prawda zdążyłem przetestować zaledwie kilka, a nie wszystkie, ale da się dostrzec, że każdą rasą gra się inaczej, a to wpływa pozytywnie na rozgrywkę i przyciąga do ponownego jej rozpoczęcia.
W Endless Legend nie ma żadnej fabularnej kampanii. Grę rozpoczynamy w sposób typowy: wybieramy wielkości świata, liczbę graczy, poziom trudności itd. Już na samym początku rozgrywki w oczy rzuca się interesujące rozwiązanie. W odróżnieniu od serii "Cywilizacja" nie musimy zakładać miast w najbardziej dogodnym dla nas miejscu, gdyż twórcy wymyślili sobie, że stawiając swoją siedzibę w krainie, przejmujemy ją całą. Takim sposobem na jedną krainę przypada jedno miasto i dzięki temu ma ono dostęp do wszelkich zasobów naturalnych, które tam się znajdują. Pod względem rozwoju ekonomicznego imperium jest to rozwiązanie naprawdę przyjemne, bo sporo ułatwia i wpływa pozytywnie na grywalność. Jednak pod względem konfliktów momentami odnosiłem wrażenie, że to się nie sprawdza - zbyt łatwo można zająć krainę i trudniej czasem jest dosłać posiłki (wprawdzie istnieje opcja teleportu, ale by ona zadziałała, muszą być spełnione pewne czynniki). Idąc od miasta do miasta, to ułatwienie szybko staje się monotonne. Inaczej jednak toczy się potyczki, gdy trzeba walczyć o każdy skrawek ważnych zasobów.
Pod względem rozbudowy ekonomicznej Endless Legend jest grą naprawdę wciągającą. Miasta można rozwijać w różnych kierunkach, dzięki czemu będziemy osiągać potrzebne nam korzyści. Pod względem rozwiązań dużo rzeczy stoi tu na typowym poziomie - rozkład populacji na żywność, naukę, budownictwo, pieniądze i wpływy polityczne. I choć przez pewien czas frajda jest spora, szybko zaczyna pojawiać się monotonia. Kiedy miałem kilkanaście miast przynoszących zyski, urok prysł, a dalsza gra polegała na szybkim wykupowaniu budowli lub jednostek, aby nie klepać jedynie tur w oczekiwaniu. Brak w tym czynnika cały czas działającego na uwagę odbiorcy - jak początek jest ciekawy i ekscytujący, tak potem wszystko siada. Niezłym urozmaiceniem była sroga zima, która obniża wszelkie parametry - drobiazg, a cieszy.
[video-browser playlist="632905" suggest=""]
To chyba jest największa wada Endless Legend - twórcy nie potrafili znaleźć złotego środka, który zniszczyłby monotonię gry, gdy już zakończył się proces eksploracji. O ile "Cywilizacja" wciąga na wiele godzin, to tutaj po początkowej godzinie czy dwóch po prostu wkrada się nuda i nie ma tutaj kompletnie niczego, co mogłoby nadać tej grze tempa. Skoro zabawa ekonomią zawodzi, powinna nas wciągać dyplomacja i konflikty zbrojne. Ten pierwszy element jest nieporozumieniem, a drugi - największą wadą gry. SI jest po prostu tragiczna, a pomimo patchy często wypuszczanych przez twórców nic się w tej kwestii nie zmienia - i to niezależnie od poziomu trudności. Zachowanie komputerowych graczy w dyplomacji jest po prostu karygodne (notabene sama funkcja jest po prostu uboga), a podczas konfliktów te niedopracowania rażą. Po jakimś czasie od zaatakowania wroga nawet z przeważającą liczbą jednostek jedzie się po nim jak walec. Zero oporu, zero zaskoczeń, nic - totalna bierność, brak pomysłowości, która mogłaby stanowić dla gracza wyzwanie. I tym samym tutaj też wkrada się nuda, a po godzinach frajda znika. Chociaż Endless Legend to gra na długie miesiące, ja po zaledwie kilku tygodniach nie miałem ochoty kontynuowania mojej podróży głównie przez SI - nie ma w tym żadnego funu.
Drzewko rozwoju jest w porządku, ma w sobie wiele niezłych motywów i pomaga podczas rozgrywki. Podzielone jest ono na 5 er, więc trochę trzeba pograć, aby odkryć większość dostępnych rzeczy. Wpływają one praktycznie na każdy element gry: ekonomię, wojnę, rozwój bohaterów czy dyplomację (choć fakt, że muszę odkryć coś, aby móc tego używać w dyplomacji, wydaje mi się nieporozumieniem).
Rozczarowujący jest też rozwój bohaterów. Jak pod względem kupowania im sprzętu jest się czym pobawić, tak drzewko umiejętności jest bardzo ubogie i niewiele wnosi do rozgrywki. Zbyt mało tutaj użytecznych rzeczy, które w przypadku rozwiniętego bohatera mogą zrobić jakąś różnicę. Ten element Endless Legend zasługiwał na większą rozbudowę.
Czytaj również: "Assassin's Creed: Unity" ocenione. Najlepsza część serii?
W każdej krainie możemy znaleźć niezależne wioski, które z czasem możemy zasymilować. Aby tego dokonać, musimy wykonać dla nich jakieś zadanie. I tutaj pojawia się problem - zawsze jest ono banalnie proste, przez co nie ma w tym żadnego wyzwania i przyjemności. Zresztą to samo można powiedzieć o samej eksploracji mapy - zero ekscytacji, bo poza kilkoma ruinami świątyń nic ciekawego znaleźć nie można.
Kompletnie nie podoba mi się pomysł na rozgrywanie bitew. Jest on jednym z czynników, dla których po jakimś czasie częściej wybierałem rozwiązanie automatyczne, gdyż jest mniej nudne. Problem polega na tym, że nasz wpływ na rozgrywkę jest minimalny. Wszystko zaczyna się od wydania rozkazów - ustalamy, co każda jednostka komu ma zrobić i... tyle. Potem jedynie oglądamy ataki. Brakuje w tym trochę manualności, by gracz mógł poczuć, że ma wpływ na przebieg bitwy. Do tego fakt, że składa się ona jedynie z 6 faz, wydaje się lekkim nieporozumieniem. Jasne, niby daje to czas graczom na dowiezienie posiłków i zmianę przebiegu bitwy, ale wpływa to źle na grywalność. Jak atakuję - chcę rozwiązać to raz, a dobrze, a nie powtarzać bitwę w nieskończoność, bo zabrakło mi czasu na jej dokończenie.
[video-browser playlist="632907" suggest=""]
Szalenie irytujące w Endless Legend jest to, jak ta gra jest zbugowana. I nic się w tym temacie nie zmieniło, choć od premiery minęło sporo czasu. Chodzi o dość częste wychodzenie do pulpitu z powodu występowania jakiegoś błędu krytycznego. Przetestowałem grę na dwóch różnych maszynach o różnych parametrach i zawsze się on pojawiał. Robiło się to szalenie irytujące i szybko niszczyło chęć powrotu do gry, mimo że autozapis na to pozwalał.
Czytaj również: Znamy zarys fabularny "Game of Thrones" od Telltale Games
Czas spędzony nad Endless Legend nie jest czasem straconym, bo gra przez wiele godzin zapewnia kawał solidnej rozrywki, jednak podczas zabawy dostrzegłem zbyt dużo irytujących wad, które nie pozwalały mi czerpać maksymalnej radości. Gra zbyt szybko staje się monotonna i nudna.
PLUSY
+ fajne pomysły rozwijające gatunek 4X,
+ przyjemna grywalność z uwagi na spory czas rozgrywki,
+ oprawa graficzna,
+ gra na wiele miesięcy,
+ klimat.
MINUSY
- zbyt często wychodzi do pulpitu,
- muzyka,
- SI,
- za szybko pojawia się monotonia i nuda,
- ubogi system dyplomacji,
- ubogi system rozwoju bohatera,
- jedno miasto na jedną prowincję,
- banalnie prosta asymilacja wiosek,
- mało ekscytująca eksploracja.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat