ERASED. Miasto, z którego zniknąłem, tom 1 – recenzja mangi
Data premiery w Polsce: 28 maja 2017Serial anime Boku dake ga Inai Machi z miejsca stał się hitem, a mangowy oryginał doczekał się wydania w naszym kraju – i bardzo dobrze, bo to naprawdę godny uwagi tytuł.
Serial anime Boku dake ga Inai Machi z miejsca stał się hitem, a mangowy oryginał doczekał się wydania w naszym kraju – i bardzo dobrze, bo to naprawdę godny uwagi tytuł.
29-letni Satoru Fujinuma jest niezwykłym człowiekiem ze względu nie niezwykłą umiejętność, której jest posiadaczem. Satoru potrafi bowiem na chwilę cofnąć się w czasie. Nie panuje jednak nad swoimi zdolnościami do końca, ponieważ cofnięcie się, revival, jak je nazywa, następuje samowolnie zaraz przed jakimś tragicznym wydarzeniem. Satoru wykształcił u siebie wyjątkowy zmysł obserwacji, ponieważ sam musi odnaleźć zalążek tragedii w miejscu, w którym się znajduje. Czasem znalezienie takiej nieprawidłowości jest bardzo trudne, jednak Satoru robi co może, aby pomagać innym – nawet jeżeli kończy się to dla niego pobytem w szpitalu. Jednak pewnego dnia stało się coś, co całkowicie zmienia życie mężczyzny – jego matka zostaje zamordowana. Przyczyną są najpewniej wydarzenia sprzed osiemnastu lat, kiedy mały Satoru chodził do podstawówki. Wtedy to w jego rodzinnej miejscowości porwano i zamordowano dwie dziewczynki i chłopca. Jeszcze jeden revival sprawia, że Satoru znów ma 11 lat…
Rewelacyjna adaptacja anime (12 odcinków, 2016) sprawiła, że każdy fan anime z pewnością chciał sięgnąć po oryginał. Już pierwszy tomik jasno pokazuje różnice pomiędzy mangą a serialem. Telewizyjna wersja była zdecydowanie bardziej skrótowa, a przy tym pominęła sporo szczegółów z życia Satoru. Nawet działanie umiejętności bohatera jest uproszczone. Dzięki lekturze mangi dowiadujemy się znacznie więcej o głównym bohaterze. Komiks przepełniony jest przemyśleniami mężczyzny, który boryka się nie tylko ze swoim darem, lecz także ze zwyczajnymi, codziennymi problemami. Satoru chciałby zostać mangaką, lecz wydawcy jakoś nie mają ochoty wydawać jego dzieł, więc nie pozostaje mu nic innego, jak praca w pizzerii. Nawet matka zdaje się utrapieniem dla samotnie mieszkającego bohatera. Tylko cieniem kładzie się na jego życiu ta tragiczna historia sprzed lat… Co właściwie się wtedy wydarzyło?
Widzowie znający serial doskonale wiedzą, że tak naprawdę Boku dake ga Inai Machi #01 zaczyna się w momencie, gdy Satoru robi największy revival w swoim życiu – chcąc powstrzymać śmierć matki, cofa się w czasie aż do czasów szkoły podstawowej. Jego matka zginęła, ponieważ najwyraźniej ma to związek z porwaniem i zabójstwem dzieciaków z jego rodzinnego miasteczka. Rozpoczyna się niezwykłe śledztwo dorosłego człowieka w ciele dziecka, a tom pierwszy to zaledwie przedsmak całości. Przedsmak historii naprawdę wciągającej od pierwszych stron fabułą, lecz za to w… bardzo słabej oprawie graficznej. Można płakać i ubolewać, ale czasem zdarza się, że świetna historia zilustrowana jest w sposób godny pożałowania. To nie znaczy, że na rysunki w tej mandze nie da się patrzeć, ale zdecydowanie autor, Kei Sanbe, ma nad czym pracować. O ile niektóre kadry narysowane są z bardzo trudnej perspektywy, w dodatku wykonanej poprawnie, o tyle to, jak mangaka rysuje twarze… cóż, trzeba się przyzwyczaić. Jednak czytelnik tak czy siak w końcu się przyzwyczaja do dość oryginalnej oprawy graficznej, ponieważ to fabuła jest tu najważniejsza.
Pierwszy tom to zaledwie wstęp tej fascynującej opowieści, która zrobiła furorę wśród fanów japońskiej popkultury. Powstał już film live-action, a niedawno gruchnęła wieść, że Netflix wyprodukuje serial telewizyjny na podstawie mangi Keia Sanbe. Podobno premiera zaplanowana jest na koniec roku – warto czekać nie tylko na serial Neetfliksa, ale też i kolejne tomy komiksu.
Źródło: zdjęcie główne: Studio JG
Poznaj recenzenta
Karolina SzenderaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat