Fabularny przesyt bogactwa
Kurt Sutter po mistrzowsku buduje napięcie w nowym sezonie Synów Anarchii. Można być pod wrażeniem tego, jak koherentne i intrygujące są kolejne odcinki mimo nagromadzenia się multum wątków pobocznych. Trzeci epizod zapoczątkowuje jeszcze kilka dodatkowych linii fabularnych, ale całość nadal ogląda się świetnie.
Kurt Sutter po mistrzowsku buduje napięcie w nowym sezonie Synów Anarchii. Można być pod wrażeniem tego, jak koherentne i intrygujące są kolejne odcinki mimo nagromadzenia się multum wątków pobocznych. Trzeci epizod zapoczątkowuje jeszcze kilka dodatkowych linii fabularnych, ale całość nadal ogląda się świetnie.
Na ekranie dominuje porządek, a wszystkie sekwencje zgrabnie posuwają akcję się do przodu. Odwrotna sytuacja panuje w samej warstwie fabularnej – nasi bohaterowie na każdym kroku napotykają kolejne przeszkody, a chaos w ich życiu, jaki zapoczątkowały wydarzenia z finału poprzedniego sezonu, jest nadal jak najbardziej obecny.
W trzecim odcinku scenarzyści uraczyli nas pierwszym w tym sezonie zebraniem członków klubu przy stole w wyżłobioną kostuchą, jaki pewnie każdy fan chciałby mieć u siebie w domu. Po tej scenie widać jak na dłoni, że świat serialowych motocyklistów jest w rozsypce. Takiego wąskiego grona przy stole nie widzieliśmy nigdy. Mamy Juice’a, któremu nikt nie ufa, Phil to świeżak i najsłabsze ogniwo ekipy, Tig ma coraz bardziej nierówno pod sufitem, Happy to poczciwy osiłek, a Chibs ewidentnie nie czuje się komfortowo w nowej roli wiceprezydenta. Bardzo mocno przeżył zdradę Juice’a, a Jax nie respektuje go wystarczająco.
Teller nie może tak naprawdę na nikim polegać i ze wszystkim musi uporać się sam, a problemów jest cała masa. Mający obsesyjną rządzę pomszczenia swoje siostry Toric udowodnił, że jest bardziej niezrównoważony i niebezpieczny, niż początkowo mogliśmy zakładać. Jego uzależnienie od narkotyków sprawia, że jest on niesamowicie nieprzewidywalny, a animuszu i wiarygodności tej postaci dodaje rewelacyjny Donal Logue. Próby zerwania współpracy z Irlandczykami wymusiły na Jacksonie konieczność tymczasowego oszczędzenia Claya. Morrow miał być pierwszy do odstrzału, ale Sutter zdecydował się pociągnąć ten wątek nieco dłużej i dać postaci czas na odkupienie swoich win. Inny zabieg zastosowano w przypadku Tragera, który tym razem chyba nie zazna cudu ratunku w ostatniej chwili. Następnym razem przy stole usiądzie więc tylko pięciu panów, a jeszcze jedna strata i trzeba będzie zaliczać SAMCRO do kategorii quasiklubu.
[video-browser playlist="634912" suggest=""]
Powyższy problem jest na pewno ściśle związany z historią Bobby’ego, który najprawdopodobniej buduje nowy klub, więc niewykluczone, że liczy na zwerbowanie któregoś z członków swojej dotychczasowej ekipy. Prawdę mówiąc, Juice’owi przydałby się nowy początek i tabula rasa w nowym otoczeniu. Kolejny problem Jaxa to osobista walka z emocjami, jakie targają nim po strzelaninie w szkole z pierwszego odcinka. Jego krucjata w celu zakończenia handlu bronią jest umotywowana nie tylko dobrem MC, ale przede wszystkim jego synów. Teller za wszelką cenę nie będzie chciał dopuścić do tego, aby dorastali oni w środowisku, które mogłoby spowodować psychiczne skrzywienia podobne do tych, jakie posiadał młody sprawca tragedii.
Dobro swoich dzieci ma w sercu także Tara, która ma swój własny plan mający zapewnić im bezpieczeństwo. Do tego dochodzi mistyfikacja Wendy, której zamiary są na razie nieznane, ale coś podpowiada mi, że ona i Tara mogą jechać na tym samym wózku. Przyjdzie czas, że ze zdwojoną siłą uderzą w Jaxa, który może w końcu załamać się w natłoku tylu przeciwności losu. Rewelacyjna końcówka odcinka, w której główny bohater wraca do domu po ciężkim dniu "w pracy", idealnie pokazuje, jak wiele ma on do stracenia i jak mało dróg wyjścia bez szwanku ze swojego obecnego położenia.
Każda z postaci ma okazję się wykazać; nie ma tu prostych i jednowymiarowych rozwiązań. Sutter z powodzeniem żongluje ogromną liczbą wątków, a widz nie może doczekać się kolejnego odcinka. Trzeba jednak wiedzieć, gdzie wyznaczyć granicę. Wiadomo, kiedy ma się w gościnnej obsadzie takie nazwiska, jak: Rockmond Dunbar (Skazany na śmierć), CCH Pounder (Świat Gliniarzy) czy Peter Weller (W ciemość. Star Trek), trzeba je wykorzystać, ale z umiarem i bez przesady. Co za dużo - to niezdrowo. Nie chcemy, aby z Synów Anarchii zrobił się płytki miszmasz, do jakiego doprowadzono choćby Dextera czy Czystą krew.
Poznaj recenzenta
Oskar RogalskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat