Falling Skies – 02×04
Ilekroć twórcy chcą poświecić czas rodzinnym wątkom, jakość serialu spada na łeb na szyję. Tym razem niebezpieczeństwo spadło na gromadkę dzieci, wśród których jest córka jednego z bohaterów.
Ilekroć twórcy chcą poświecić czas rodzinnym wątkom, jakość serialu spada na łeb na szyję. Tym razem niebezpieczeństwo spadło na gromadkę dzieci, wśród których jest córka jednego z bohaterów.
Na papierze wątki obyczajowe mają wielki potencjał. Zwłaszcza te związane z dziećmi mogą dostarczyć nam sporo wrażeń. Problem polega na tym, że ilekroć Falling Skies porusza te tematy, scenarzyści odwalają fuszerkę. Nie ma w tym ani emocji, ani umiejętnie poprowadzonego morału, a o przekonującym aktorstwie możemy zapomnieć.
[image-browser playlist="601197" suggest=""]©2012 TNT
Odcinek dokonał jednak rzeczy niebywałej. Matt, syn Toma, który momentami sprawiał wrażenie najbardziej irytującego dziecka w telewizji, teraz przechodzi metamorfozę. Twórcy w końcu pozwolili młodemu działać, a nie tylko płakać i pokazywać całą gamę fochów. I Matt w akcji, nawet jeśli robi tylko za przynętę, jest czymś, co można zaakceptować i przyjąć z ochotą. Szkoda, niestety, że tata szybko to ucina w rozmowie z podwładnymi, którzy narazili jego ukochanego syna. Co ciekawe, w tej scenie wykorzystano trochę irytujący stereotyp hiphopowca, który w rozumieniu twórców ma być wyluzowany i kompletnie nierozgarnięty. Szkoda, że coś takiego nie ma dużego związku z rzeczywistością.
Cała sytuacja związana z nową grupą dzieci okazała się kompletnym nieporozumieniem. Absurd i niedorzeczności zaczęły królować na ekranie. Ponownie Weaver udowodnił, że jest z niego tak dobry materiał na dowódcę, jak z Edwarda Cullena prawdziwy wampir. Widzimy to dość wyraźnie w scenie, gdy Diego nie chciał planować, tylko działać, więc sobie poszedł. Z jego słów jasno wynikało, że weźmie swoją wesołą gromadkę dzieci i ruszy na pomoc pozostałym. Późniejsze zdziwienie Weavera, że wzięli motory i pojechali, a z nim jego odnaleziona córka, było tak głupie, że aż komiczne. Ta postać nie ma żadnej charyzmy, ani inteligencji, aby wyjaśnić młodemu i narwanemu człowiekowi, że kilka minut poświęcone na zaplanowanie akcji nie zrobi różnicy? Naturalnie zakończyło się to misją ratunkową.
[image-browser playlist="601198" suggest=""]©2012 TNT
Sceny w fabryce Pełzaczy były natomiast ciekawe. Po raz pierwszy pokazano nam, jak porwane dzieci są poddawane asymilacji przez założenie im pasożyta na plecy. Był to jeden z nielicznych elementów odcinka, który potrafił nas zaintrygować. Innym jest postać Bena, który w oczach swoich kompanówjawi się jako dziwaczny, niepewny. Patrząc z boku, Ben jest jedynym normalnym w tej grupie. Nie bawi się w dom, jak Weaver, który o walce jedynie potrafi gadać. Chce toczyć z nimi heroiczny bój, napędzany nienawiścią i gniewem, podczas gdy inni potrafią ciągle rozważać nad ideą i kwestionować to, co słuszne. Świetnie było to pokazane w jednym z poprzednich odcinków, kiedy Ben odpowiedział pytaniem, czy musi mieć powód, polując na Pełzaczy. Ben jest także jedyną postacią, która ma w nosie rodzinne dyrdymały. Gdy brat próbuje z nim pomówić o uczuciach, ten od razu ucina temat. Sprawia on wrażenie prawdziwego bojownika, gdyż pozostali przypominają raczej dzieci błądzące we mgle.
Odcinek był kiepski. Wątek grupy dzieci niepotrzebny i niedorzeczny. To, że Weaver pozwolił im odejść jest czymś, czego nie mogę pojąć. Zwłaszcza, że wśród nich była jego córka. Wniosek jest prosty - twórcy nie radzą sobie w wątkach obyczajowych, gdyż w scenach walki jeszcze jako tako to wygląda. Oby poszli w końcu w odpowiednim kierunku.
Ocena: 4/10
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 54 lat
ur. 1969, kończy 55 lat
ur. 1964, kończy 60 lat
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1977, kończy 47 lat