Falling Water: sezon 1, odcinek 6 – recenzja
Szósty odcinek rozwija wątki zapoczątkowane tydzień temu, prezentując jednak trochę niższy poziom. Twórcy znów zwalniają tempa i serwują niewielką ilość nowych informacji, co nie wpływa korzystnie. Co prawda mamy kilka istotnych zdarzeń, ale to nie wystarcza.
Szósty odcinek rozwija wątki zapoczątkowane tydzień temu, prezentując jednak trochę niższy poziom. Twórcy znów zwalniają tempa i serwują niewielką ilość nowych informacji, co nie wpływa korzystnie. Co prawda mamy kilka istotnych zdarzeń, ale to nie wystarcza.
Jak można było się spodziewać po sugestiach z poprzedniego odcinka, Burton postanawia uratować Kobietę w Czerwieni. Bardzo szybko wpada na pomysł, jak uzyskać jakiekolwiek informacje. Oczywiście jego plan nie do końca odnosi sukces. Bardzo dobrze ukazane jest jego nieobycie i niewiedza dotycząca snów. Bardzo szybko zostaje mu uświadomione, że nie posiada w nich żadnej kontroli, wbrew temu, co sądził. Wszyscy zdają się posiadać chociaż drobne informacje na temat sennych przygód poza trójką głównych bohaterów. W tym odcinku wspomniane zostają umiejętności bohatera związane ze snami. Jest to niezwykle frapujące urozmaicenie świata i istnieje spory potencjał na ciekawe rozwinięcie tego w dalszych epizodach.
Taka nadal jest niepewny decyzji, którą podjął i do wszystkiego podchodzi z ogromną dawką sceptycyzmu. Szybko traci cierpliwość i decyduje się znaleźć rozwiązanie na własną rękę, ale jego sukces jest wątpliwy. Nie potrafi też odnaleźć rozwiązania w sytuacji z Sabine. Jego wątek prowadzony jest poprawnie i ukazywany wiarygodnie, jednak nie potrafi wzbudzić takiego zainteresowania jak pozostałe. Historia tego bohatera nie wydaje się aż tak zajmująca jak historie Tess czy Burtona. Przyczyną może być brak charakteru i odpowiedniej głębi w bohaterze portretowanym przez Willa Yun Lee, jednakże ciężko stwierdzić, czy wina leży po stronie aktora, czy raczej scenariusza.
Tess po raz kolejny konfrontuje się ze swoją matką. Tym razem przybywa z zamiarem wydobycia z niej informacji dotyczących jej syna, aczkolwiek zamiast zwykłej rozmowy, przeprowadza inwazję na jej sny. To nie odnosi jednak zamierzonego efektu i nie udaje jej się zdobyć żadnych istotnych informacji. Podobnie jak pozostali bohaterowie, tak i ona znajduje się w sytuacji, w której nie wie, co dalej czynić. Nie posiada wskazówek dotyczących miejsca pobytu syna, a jak już wiemy, wszystko sprowadza się do niego. Zapewne Tess będzie musiała połączyć siły z pozostałymi bohaterami, by odnaleźć swoje dziecko.
Poza dalszym rozwojem historii poszczególnych bohaterów w serialu nie dzieje się nic. Fabułę śledzimy tylko z perspektywy któregoś z nich i to razem z nimi dowiadujemy się nowych informacji. Widz jest jakby czwartym bohaterem, który również ma niewielkie pojęcie o tym, co się dzieje i o co w tym chodzi. Do końca pozostały już tylko cztery odcinki, a pytań bez odpowiedzi nadal bardzo wiele, więc twórcy muszą odrobinę zwiększyć tempo i zagęścić akcję, bo ujmujący klimat, zabawy wizualne w sekwencjach sennych czy świetna ścieżka dźwiękowa oraz interesujący bohaterowie nie obronią serialu.
Falling Water ponownie serwuje wolniejszy odcinek, który nie dostarcza zbyt wielu informacji. Stawia na rozwój bohaterów i ich wątków, co jednak też ogląda się z zaciekawieniem. Najsłabiej wypada historia Taki, aczkolwiek da się ją oglądać bez całkowitego znudzenia. Pozostałe elementy są rozwijane bardzo powoli i twórcy nadal wszystko trzymają za kurtyną tajemnicy, lecz to już najwyższy czas wrzucić kolejny bieg i budować podwaliny pod finał.
Źródło: zdjęcie główne: materiały prasowe
Poznaj recenzenta
Maciej LehmannDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat