Fargo – sezon 2, odcinek 5 – recenzja
Zwykle w połowie sezonu w każdym normalnym serialu akcja dopiero zaczyna nabierać tempa. Ale nie w Fargo, które już teraz zaserwowało nam iście hitchcockowską fabułę odcinka z dużą dawką brutalności i krwi, o której byliśmy ostrzegani w poprzedniej serii. Plus wyczekiwane pojawienie się Ronalda Reagana to gwarancja kolejnego znakomitego epizodu.
Zwykle w połowie sezonu w każdym normalnym serialu akcja dopiero zaczyna nabierać tempa. Ale nie w Fargo, które już teraz zaserwowało nam iście hitchcockowską fabułę odcinka z dużą dawką brutalności i krwi, o której byliśmy ostrzegani w poprzedniej serii. Plus wyczekiwane pojawienie się Ronalda Reagana to gwarancja kolejnego znakomitego epizodu.
Fargo to nie jest zwykły serial, w którym przez cały sezon buduje się napięcie i dopiero pod koniec serii rozgrywają się najistotniejsze oraz najbardziej krwawe wydarzenia. W poprzednim odcinku rodzina Gerhardtów zapowiedziała wojnę i już w kolejnym ona się rozpętała. W odróżnieniu od pierwszego sezonu tym razem twórcy postanowili nie zasłaniać się grubymi murami i przyciemnionymi szybami, tylko pokazać pełnię zezwierzęcenia (tak to określił Lou w pierwszej serii) gangsterskich porachunków. Fargo potrafi być bezpardonowe w tych kwestiach, ale w piątym odcinku wzniosło się na nowy poziom brutalności. To już nie są żarty - w serialu zrobiło się bardziej poważnie. Szkoda tylko, że przez to musimy się pożegnać z Joe Bulo i jego zadbanymi włosami, bo Brad Garrett bardzo przekonująco wcielił się w swoją postać i dał się zapamiętać z najlepszej strony.
Wojna, jak to wojna, jest okrutna i zawsze cierpią na tym również niewinne jednostki. Trochę przykro jest patrzeć na całą sytuację, gdzie całe zło przypisano poczciwemu Edowi, nadając mu groźnie brzmiącą ksywkę Rzeźnik z Luverne. Wiemy, że ów rzeźnik ma dobre serce, ale w sumie, o ironio, jego czyny temu przeczą (zmielenie Rye’a i zabicie tasakiem Bauera). Nawet młodemu Gerhardtowi zadziałało to na wyobraźnię (śmieszna migawka z ubabranym krwią Edem) i odebrało odwagę. Te wahania Charliego w sklepie mięsnym mogły lekko rozbawić, ale cała akcja mocno trzymała w napięciu. Emocji było wiele podczas całej strzelaniny i bijatyki na płonącym zapleczu. Trudno było przewidzieć, jak się to wszystko zakończy, ale na pewno nie życzyliśmy śmierci żadnej z postaci (może poza zabójcą na zlecenie).
Szkoda nam Eda, którego marzenia o swoim sklepie i rodzinie obróciły się w pył. Nawet Peggy postanowiła wspierać męża w jego pragnieniach, sprzedając auto. Mimo że małżeństwo Blomquistów postąpiło bardzo naiwnie, wierząc, iż uda im się uciec od odpowiedzialności za zbrodnię, w pewien sposób zaskarbili sobie sympatię widzów - na tyle, aby trzymać kciuki za dobre zakończenie. Ale chyba nie możemy na to liczyć, szczególnie że twórcy w zabawny sposób, poprzez twórczość Camus, dają nam do zrozumienia, że na końcu wszystkich najprawdopodobniej czeka śmierć.
W związku z tymi dramatycznymi i emocjonującymi wydarzeniami w sklepie oraz w lesie na drugi plan zeszła wizyta w mieście kandydata na prezydenta – Ronalda Reagana. Bruce Campbell w tej roli niestety nie zachwycił. Prezydent Stanów Zjednoczonych znany był z porywających przemówień (w końcu był aktorem), a Campbellowi zabrakło tej charyzmy. Jednak sam pomysł przeplatania słów przemówienia z masakrą na polowaniu był bardzo pomysłowy i dobrze odnosił się do tych wydarzeń. Z kolei absurdalnie komiczny wymiar miała rozmowa Reagana z Solversonem w toalecie. Prosty mężczyzna z poważnymi życiowymi problemami chciał znaleźć odpowiedź u człowieka przy władzy, a okazuje się, że ten bez kartki nawet nie potrafi udzielić rady, nie używając przy tym sloganów. Tak wygląda polityka, a Lou boleśnie się o tym przekonał. Sceny pozostawiły po sobie moralny niesmak, ale dokładnie o to chodziło, aby niejako ośmieszyć polityków.
W piątym odcinku było trochę jak u Hitchcocka – zaczęło się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie rosło. Jednak to chyba nie koniec krwawych wydarzeń, w których trup ściele się gęsto. W pierwszym sezonie Lou opowiadał o masakrze w Sioux Fall, ale z perspektywy człowieka, który był tego świadkiem, a tutaj nasz policjant zajmował się ochroną Reagana. Wygląda na to, że jeszcze czeka nas parę brutalnych scen. Na razie cliffhanger wskazuje na to, że małżeństwo Blomquistów wpadło w niemałe kłopoty i ten wątek wcale nie musi okazać się nieciekawy. Czy to możliwe, aby po kolejnym znakomitym odcinku twórcy nie zwolnili tempa i utrzymali ten arcywysoki poziom Fargo? Mam do nich pełne zaufanie i powiem tylko: oh, ya.
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat