Fear the Walking Dead: sezon 4, odcinek 13 – recenzja
Data premiery w Polsce: 9 maja 2016W tym tygodniu Fear the Walking Dead zaserwował nieco lepszy odcinek od poprzedniego, a to dzięki większej liczbie postaci i w miarę interesujących wątków. Oceniam najnowszy epizod serialu.
W tym tygodniu Fear the Walking Dead zaserwował nieco lepszy odcinek od poprzedniego, a to dzięki większej liczbie postaci i w miarę interesujących wątków. Oceniam najnowszy epizod serialu.
Co tydzień Fear the Walking Dead skupiał się na kolejnych postaciach, które oddzieliły się od grupy, ale tym razem nie poprzestaje wyłącznie na historiach pojedynczych bohaterów. Choć w centrum uwagi są John, Victor oraz Luciana, to twórcy nie zapomnieli, że poprzedni odcinek zakończyli bardzo intrygująco. Więc jeszcze na chwilę powróciliśmy do poszukiwania zaginionego Quinna przez June, Morgana i jego nowych przyjaciół. Zanim wyjaśniło się, kto stoi za jego uprowadzeniem, mogliśmy zobaczyć, jak niepełnosprawny Wendell radzi sobie z zainfekowanymi. Trochę to naciągany sposób z tym uzbrojonym wózkiem, ale całkiem pomysłowy i efektowny. Jednak wciąż trudno uwierzyć, że tak długo przetrwał w świecie opanowanym przez zombie, podobnie zresztą jak w przypadku tchórzliwego Jima. Ale przynajmniej ta dwójka oraz Sarah wnieśli nieco humoru do serialu, co wcale nie jest takie złe. Natomiast to tajemnicza kobieta, która odezwała się w radiu nadała mrocznego klimatu tym scenom, mówiąc o ciemnej stronie osobowości Morgana. Taki upiorny początek udanie wprowadził do odcinka, wzbudzając zainteresowanie tym wątkiem.
Jednak to historia Johna i Victora, których zatrzymała powódź, najbardziej przykuwała uwagę. Zderzyły się tutaj dwa zupełnie różne charaktery – cynicznego i sarkastycznego Stranda oraz uroczo naiwnego romantyka Doriego. Ich relacje nie były napięte czy burzliwe, jak to było choćby w przypadku Alicii i Charlie, ale z każdym dialogiem ciekawiło, jak ta dwójka poradzi sobie w tej ciężkiej sytuacji. Pomysł zbudowania tratwy z gałęzi drzew od początku nie zwiastował sukcesu, ale John jest na tyle sympatyczną postacią, że trzymaliśmy za niego kciuki, aby ten jego entuzjazm i wiara zostały nagrodzone. Z kolei mieszane uczucia wzbudzał atak wygłodniałego aligatora. Z jednej strony było to coś nietypowego, jak na Fear the Walking Dead, a nawet te chwile zagrożenia na wodzie mogły przynieść dreszczyk emocji, szczególnie gdy widzieliśmy rozszarpywanych wcześniej zainfekowanych. Ale z drugiej strony ciężko było podchodzić poważnie do tych wydarzeń, które chwilami powodowały rozbawienie. Pojawił się również pewien niedosyt, że ten gad jednak nie wyłonił się z pod powierzchni wody, ale wtedy istniało ryzyko, że wyglądałoby to po prostu groteskowo. W każdym razie niepokoi to, że John zrezygnowany zjadł cukierka, którego przeznaczył dla June. Czyżby się poddał? Tego nie wiemy, ale wraz z Victorem są jednymi postaciami, którym nie udało się wyruszyć w dalszą drogę. Ciekawi, więc jak uda im się dołączyć do grupy, która ma również swoje problemy na głowie.
Nie da się zignorować tego, że najnowszy odcinek kręcił się wokół tematu alkoholu, a przede wszystkim piwa. Co prawda Strand wolał ryzykować życie dla mocniejszego trunku, co wyglądało dosyć widowiskowo, gdy samochód zaczął koziołkować, ale to złocisty napój zdominował epizod. Znowu przypomniano nam, jakim to fantastycznym browarnikiem jest Jim i dlaczego wciąż pozostaje przy życiu. Z kolei w wątku Luciany, uwięziony w rozbitym samochodzie Clayton również poprosił o skosztowanie ostatni raz piwa. Ale trzeba przyznać, że ten motyw z poszukiwaniem trunku miał w sobie coś urokliwie smutnego, a radość widoczna na twarzy umierającego mężczyzny, wywoływała emocje. Poza tym te historie, gdzie Luciana, dzięki łutowi szczęścia znalazła pudło z piwem, przy okazji odnajdując swoich przyjaciół, a Clayton okazał się wspominanym Niedźwiedziem Polarnym, dobrze się ze sobą zazębiały i napawały optymizmem. Te powiązane ze sobą wątki za pomocą przeznaczenia lub przypadku, bardziej przekonywały niż cudowne ocalenie Alicii i Charlie przez spadającego z drzewa zainfekowanego, który uwolnił je z zalanej piwnicy.
Blackjack to niezły odcinek, który toczył się w spokojnym tempie, kładąc nacisk na rozwijające się relacje między postaciami. Dzięki większej liczbie bohaterów i wątków epizod się nie dłużył, ale też nie powodował szybszego bicia serca. A ekscytująca końcówka, gdzie nieoczekiwanie tajemnicza kobieta zaatakowała ciężarówkę zachęca do obejrzenia kolejnego odcinka. Druga część czwartego sezonu Fear the Walking Dead powoli się rozkręca. W końcu!
Poznaj recenzenta
Magda MuszyńskaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1981, kończy 43 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1963, kończy 61 lat
ur. 1967, kończy 57 lat
ur. 1961, kończy 63 lat