„Finding Carter”: sezon 1, odcinek 10 i 11 – recenzja
Finding Carter potrafi chwycić za serce – 10 i 11 to odcinki zdecydowanie przełomowe, emocjonalne i zrywające z ostatnio obecnym schematem serialu zbytnio familijnego.
Finding Carter potrafi chwycić za serce – 10 i 11 to odcinki zdecydowanie przełomowe, emocjonalne i zrywające z ostatnio obecnym schematem serialu zbytnio familijnego.
Finding Carter przez ponad połowę 10 odcinka pokazuje widzom zagubioną nastolatkę. Można by śmiało powiedzieć, że zachowanie Carter (Kathrynn Prescott) jest absurdalne, głupie i za bardzo impulsywne, ale czy to coś złego? Wydaje się jednak, że twórczyni chce widzom pokazać nastolatkę, jakich wiele, która jest zaślepiona przez dziecięce zauroczenie i popełnia błąd. A że Carter ma problemów sporo, sytuacja rodzinna nie była łatwa, to po braku zaufania ze strony rodziców jej decyzja wydaje się tutaj oczywista - szczególnie gdy spojrzymy na to, co zrobił jej ojciec (Alexis Denisof). Dlatego też, kiedy obserwujemy zakochaną dziewczynę uciekającą z buntownikiem w siną dal, jest to wiarygodne, a nawet (biorąc pod uwagę wszelkie aspekty życia bohaterki) oczekiwane.
Wiele widzom mówią sceny na stacji benzynowej, a szczególnie zachowanie Crasha (Caleb Ruminer), gdy Carter rozmawia z Maksem (Alex Saxon). Dotąd wiedzieliśmy, że Crash to same kłopoty, ale te momenty niecierpliwości i jego zazdrosne spojrzenie mówią wiele o jego niestabilności. Kiedy wszedł do sklepu, było wiadomo, że coś się stanie, ale czy można było przewidzieć taki obrót spraw? W tym momencie Finding Carter pokazuje pazur, bo wprowadza mocny wątek dramatyczny, który wywołuje wielkie emocje. Postrzelenie Maksa jest zaskakujące, dramat Carter - wiarygodny, a reakcja Crasha - oczywista.
[video-browser playlist="633322" suggest=""]
Podoba mi się ukazanie zachowania poszczególnych członków rodziny podczas tak emocjonalnego kryzysu. Każdy zachowuje się irracjonalnie, wiele cierpkich słów jest rzucanych na wiatr bez głębszego przemyślenia, a Carter jest tutaj głównym celem. To ona obrywa od prawie każdego, co jedynie pogłębia emocjonalny dół, w jakim się znajduje. Brawa dla Kathrynn Prescott za to, że potrafi w serialu z założenia młodzieżowym stworzyć postać, której emocje przemawiają i poruszają. Z jednej strony współczuję bohaterce, bo znalazła się w tragicznej sytuacji, z drugiej jednak pojawia się odczucie, że trochę sobie na to zasłużyła.
Serial MTV posunął się w obu odcinkach daleko, by zbudować dramatyzm i emocje bez popadania w banał czy ckliwość. Jest wiele sytuacji tutaj ukazanych, które przekonują, bo wydają się z życia wzięte. Nie ma w tym szczypty sztuczności, która w wielu serialach poruszających podobne kwestie może się znaleźć. Duża w tym zasługa każdego aktora z osobna, gdyż często to właśnie dzięki nim coś, co mogłaby stać się kiczowate, działa. Weźmy za przykład pierwszą scenę, w której Carter mówi do Elziabeth (Cynthia Watros) "mamo" - to potrafi poruszyć emocje.
Czytaj również: Rekordowa oglądalność finałowego sezonu serialu "Synowie anarchii"
Finding Carter w obu odcinkach na chwilę odsuwa się od przewodniego wątku Lori (Milena Govich), by zaoferować historię mającą kluczowe znaczenie dla wszystkich bohaterów. To ona doprowadza do cementowania więzów tej rodziny, które staną się mocniejsze niż kiedykolwiek. Choć przeżycie Maksa wydawało się naturalne (jego śmierć mogłaby być przesadą), serial potrafi opowiedzieć historię, którą (nawet biorąc pod uwagę tak dramatyczne wydarzenia) ogląda się ze sporą przyjemnością.
Poznaj recenzenta
Adam SiennicaDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1998, kończy 26 lat
ur. 1984, kończy 40 lat
ur. 1978, kończy 46 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1970, kończy 54 lat