Flash: sezon 4, odcinek 10 – recenzja
Barry zasiada na ławie oskarżonych, a zespół walczy z czasem, aby uniewinnić przyjaciela. Czy odcinek stanął na wysokości zadania? Oceniam.
Barry zasiada na ławie oskarżonych, a zespół walczy z czasem, aby uniewinnić przyjaciela. Czy odcinek stanął na wysokości zadania? Oceniam.
W najnowszym odcinku The Flash Barry w wyniku działań Clifforda DeVoe zostaje wrobiony w morderstwo i czeka na proces. Jednak wszystkie dowody świadczą przeciwko niemu i dalszy rozwój spraw jeszcze bardziej komplikuje trudną już sytuację naszego bohatera. Niektórzy członkowie zespołu stają przed ciężkim moralnym wyborem, aby uratować Barry'ego. W tym czasie w Central City pojawia się kolejny meta, który jednak nie jest świadomy swoich niebezpiecznych mocy. Mężczyzna emituje tak silne promieniowanie, że wkrótce może zamienić się w chodzącą bombę atomową. Team Flash musi powstrzymać go,zanim zniszczy całe miasto.
Zdecydowanie najciekawszym wątkiem w tym epizodzie jest sądowa batalia Barry'ego w sprawie, która jest wynikiem misternej intrygi Clifforda DeVoe. Bardzo dobrze miejscami ogląda się ten proceduralny charakter znany z wielu produkcji o tematyce prawniczej. Mamy zatem przedstawianie poszczególnych dowodów, nawet tych najbardziej zaskakujących, które pojawiają się w trakcie rozprawy oraz starcie oskarżyciela i obrońcy z poszczególnymi świadkami. Szczególnie dobrze wypada tutaj scena, w której zeznaje kapitan policji Central City opowiadając o zasługach Barry'ego. Jednak po zakończeniu tej mowy jej wydźwięk jest dla nas bardziej gorzki niż to miało być zamiarem zeznającego i to twórcy zarysowali świetnie. Podobnie w scenie przesłuchani Marlize DeVoe, która początkowo wydawała się przełomowa dla uniewinnienia Barry'ego, jednak z biegiem czasu scenarzyści lawirują w ten sposób, że staje się gwoździem do trumny dla naszego bohatera. Ten cały klimat procesu udało się twórcom odtworzyć w niezły sposób.
Podobnie ciekawie przedstawiały się w końcu rozterki poszczególnych bohaterów czy to moralne czy wynikające z troski o drugiego człowieka, podyktowane sercem, a nie zdrowym rozsądkiem. Szczególnie ciekawym wątkiem - szkoda, że urwanym w przełomowym momencie - był element związany z Joe i jego trudnym wyborem pomiędzy ratowaniem Barry'ego, a zaprzepaszczeniem kariery przez podrzucanie dowodów. Właściwie ta kwestia znika w kulminacyjnym momencie i nie mamy dalszych przesłanek tej decyzji, jakichś skutków moralnych czy przemyśleń bohatera. Podobnie sytuacja ma się z Iris, która dochodzi do rozpaczliwego momentu, w którym pozostaje jedyna szansa na uratowanie ukochanego. Jednak w tym przypadku także to rozdarcie wewnętrzne postaci nie jest w pełni nakreślone i finalnie dostajemy mało ciekawą scenę w sądzie z udziałem Iris. Po raz kolejny jednak dobrze prezentują się główni antagoniści sezonu, czyli Clifford i Marlize DeVoe. Lepiej wypada ten pierwszy jako zimny, wyrachowany złoczyńca, który na każdą sytuację ma plan awaryjny. W tym duecie cały czas Marlize wydaje mi się tylko pionkiem w grze, ślepo wierzącym w swojego męża. Jeśli natomiast chodzi o rozterki Barry'ego to zostały przedstawione dobrze, szczególnie w scenach, w których nasz bohater jest tak pewny swojej niewinności i pragnie za wszelką cenę pokonać DeVoe, że wychodzi na kompletnie niewzruszonego zbrodnią. Bardzo spodobała mi się w tym wypadku zbitka montażowa, która ukazała podobne przemowy kapitana policji i sędziego, z których jedna gloryfikowała Flasha a druga potępiała Barry'ego, czyli tę samą osobę. Świetny zabieg twórców.
Niestety kompletnie niepotrzebny w tym epizodzie był wątek związany z polowaniem na radioaktywnego metę. Fallout nie sprawdził się kompletnie i był tylko mało przydatnym przerywnikiem dla ważniejszej kwestii odcinka. Trudno w ogóle nazwać tę postać antagonistą tygodnia, raczej użyłbym tutaj określenia łatwe wyzwanie dla głównych bohaterów. Tak naprawdę meta był tylko potrzebny do zaznaczenia po raz kolejny wielkiego heroizmu Barry'ego, co w pewnym sensie się udało, jednak na pewno można było do tego użyć o wiele bardziej wymagającego i wielowymiarowego przeciwnika. Już sam DeVoe za bardzo w tym sezonie określa Szkarłatnego Sprintera, co także dało się zauważyć w tym odcinku i kolejny antagonista, chociaż nietypowy, nie musiał być koniecznie użyty, aby napsuć krwi Team Flash.
Jeżeli kompletnie odsunąć na bok jeden, zupełnie zbędny wątek, to najnowszy epizod The Flash byłby dobrym odcinkiem. Niestety niektóre kwestie wprowadzają chaos do narracji i zupełnie psują pozytywny odbiór pewnych ważnych wątków. Jednak twórcy wykorzystali ciekawe zabiegi fabularne, które nieco podciągnęły poziom.
Źródło: zdjęcie główne: The CW
Poznaj recenzenta
Norbert ZaskórskiDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1973, kończy 51 lat
ur. 1992, kończy 32 lat
ur. 1949, kończy 75 lat
ur. 1985, kończy 39 lat
ur. 1980, kończy 44 lat