Florydo, witaj ponownie!
Cougar Town powraca z nowym sezonem odcinkiem w niezbyt wyszukanym stylu i rozprawia się z wydarzeniami końcówki poprzedniej serii.
Cougar Town powraca z nowym sezonem odcinkiem w niezbyt wyszukanym stylu i rozprawia się z wydarzeniami końcówki poprzedniej serii.
Jules i spółka muszą poradzić sobie z faktem, iż Travis i Laurie zeszli się ze sobą podczas wspólnych wakacji w Los Angeles, co miało miejsce w finale czwartego sezonu. Ekipie trudno jest to przyjąć do wiadomości, gdyż młodzi kochankowie obściskują się przy każdej możliwej okazji, co trochę kłuje w oczy rodzinę i przyjaciół. Bardzo zgrabnie pokazuje to scena, w której Jules próbuje odegrać zachowanie syna i najlepszej przyjaciółki ze swoim mężem. Młodzi od razu wychodzą, stwierdzając, że jest to dla nich nieco za dziwna sytuacja.
Dziwną sytuacją można nazwać też oglądanie "All or Nothing". Po raz drugi w tym serialu (pierwszy miał miejsce przy okazji premiery poprzedniego sezonu) wszystkie elementy składowe, które sprawiają, że produkcję ogląda się z nieskrywaną przyjemnością, wydają się być na miejscu, a jednak czegoś w tej miksturze brakuje. Jakiegoś kluczowego elementu, który sprawiłby, że zamiast po prostu śledzić perypetie bohaterów, zaczęlibyśmy zaśmiewać się do rozpuku tak jak kilka sezonów temu. Choć relacje między bohaterami wciąż są pełne interesującej energii i wzajemnych niesnasek słownych, niektóre żarty nie bawią już tak jak kiedyś. Być może to kwestia nadmiernego eksploatowania materiału – widzowie znają już większość zagrywek bohaterów, więc coraz trudniej jest czymś zaskoczyć. Jak jednak pokazał poprzedni sezon – twórcy, kiedy chcą, potrafią zapewnić nam pozytywną rozrywkę, mam więc nadzieję, że wkrótce zaprezentują to już w pełnej skali. Na razie posiłkują się odwołaniami do innych dzieł kultury.
[video-browser playlist="617867" suggest=""]
To daje nam dość niewybredne nawiązania do "Psychozy", które jednak nie są zbyt wysublimowane i ukryte, a wręcz przedstawione prosto z mostu, nieujęte w żaden ciekawy nawias nowej interpretacji. Fakt wspomnienia o "Hitchcocku" już na początku odcinka dodatkowo je osłabia. Sprawia za to, że nawet niepojętny kinoman (a nie, przepraszam, "filmowa dziwka", jak się o takich osobach wyraża Jules) załapie, o jakie nawiązanie może chodzić. Ogólnie rzecz biorąc, pomysł z odwołaniami do Hitchocka jest fajny i ładnie koresponduje z końcówką poprzedniego sezonu (w której bohaterowie spotkali Tippy Hedren, aktorkę znaną z "Ptaków"), niestety samo wykonanie mogło być o wiele lepsze. No, ale w końcu nie każdy serial swoje filmowe odniesienia wykonuje z taką gracją jak Community.
Skoro już o nim mowa - nie sądzę, by Abedowi, bohaterowi tego sitcomu oraz fanowi produkcji Billa Lawrence’a, premiera piątego sezonu przypadła do gustu. Czegoś w niej zwyczajnie brakuje, tego luzu w zachowaniu bohaterów oraz nieoczekiwanego poziomu żartów. Być może jednak twórcy nie potrafią dobrze pisać pierwszych odcinków, gdyż ten otwierający sezon poprzedni borykał się z podobnym problemem, a moje obiekcje brzmiały niemal tak samo jak teraz. Wtedy jednak okazało się, że to przeciętne dobrego początki, a już kolejne epizody bawiły tak jak kiedyś. Liczę, że tym razem będzie podobnie.
Poznaj recenzenta
Michał KaczońDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1962, kończy 62 lat
ur. 1968, kończy 56 lat
ur. 1988, kończy 36 lat
ur. 1980, kończy 44 lat
ur. 1965, kończy 59 lat