Gen V: sezon 2, odcinek 1-3 – recenzja
Wracamy na uniwersytet Godolkin, gdzie kształcone jest nowe pokolenie herosów. Czy spin-off The Boys daje radę? Sprawdzamy.

Gdy ostatni raz widzieliśmy Marie (Jaz Sinclair), uciekała z izolatki, w której zostali Andre (Chance Perdomo), Emma (Lizze Broadway) i Jordan (London Thor). Drugi sezon rozpoczyna się od wypuszczenia ostatniej dwójki i wspaniałomyślnego pozwolenia im na powrót do Godolkin. Jeśli oczywiście w obecności kamer wyrażą skruchę i – co najważniejsze – pomogą nowemu rektorowi namierzyć i pojmać Marie. Muszą też schować dumę do kieszeni i uśmiechać się do Sama (Asa Germann) i Cate (Maddie Phillips), którzy ich zdradzili. Nowy sezon w pierwszych odcinkach skupia się w dużej mierze na emocjach związanych z powrotem na uniwersytet i próbą odnalezienia się w nowej rzeczywistości. Poznajemy również nowego rektora Ciphera (Hamish Linklater), który zdaje się jeszcze bardziej niebezpieczny niż jego poprzedniczka.
Nowy sezon Gen V idzie utartą ścieżką wyznaczoną przez The Boys, czyli jest krwawo, brutalnie i miejscami dramatycznie. Różnica polega na tym, że tu skupiamy się bardziej na młodzieży – jej chęci zdobycia sławy, przywiązaniu do social mediów i postowania o wszystkim, by tylko zebrać setki lajków i miliony obserwujących. Na tym w dużej mierze skupiają się superbohaterowie w czasie lekcji. Uczą się, jak wykorzystywać social media do tego, by sterować masami. Jak mówić do fanów, by ich nie tylko słuchali, ale wykonywali polecenia. Nikt tu nie ukrywa, że chodzi o władzę.
Dużo działo się w finałowym odcinku Gen V, ale mam wrażenie, że jeszcze więcej wydarzyło się pomiędzy pierwszym a drugim sezonem. I o tym dowiadujemy się jedynie z opowieści naszych bohaterów. Wszystko z powodu śmierci aktora Chance’a Perdomo. Twórcy postanowili, że nie będą ponownie obsadzać roli Andre Andersona, ale z szacunku do aktora po prostu tę postać uśmiercą. Czuć, że trzeba było dopasować scenariusz do zaistniałej rzeczywistości. Przez to niektóre wątki są jakby mniej dopracowane, a trauma reszty bohaterów trochę sztucznie podbita. Wszak to nie pierwsza i pewnie nie ostatnia postać, która zginie w tym serialu. Scenarzyści po prostu przelali swój ból na fikcyjne postacie. Nie zrozumcie mnie źle, te zmiany nie odstają mocno od klimatu serialu, jednak czuć, że oryginalny zamysł na ten sezon był trochę inny.
Podoba mi się postać nowego rektora, grana przez Hamisha Linklatera. Ma w sobie pewien mrok, który znakomicie się w tym serialu sprawdza. Widz momentalnie wyczuwa, że ma do czynienia z psychopatą w garniturze. Widać, że Linklater znakomicie się bawi w roli zwyrodnialca.
Gen V nie próbuje wybić się na niezależność. Jest dobudówką do The Boys i na każdym kroku nam o tym przypomina, nawiązując do postaci, które dobrze znamy – np. Homelandera w poprzednim sezonie czy teraz Starlight. Twórcy dostarczają nam to, co się sprawdziło, czyli wulgarny język, odniesienia seksualne, krwawe starcia i widowiskową przemoc. Jestem przekonany, że w pokoju scenarzystów jest specjalna grupka, która wciąż wymyśla metody na to, by zamienić postaci w tryskające krwią bryły mięsa. Wizualnie trzymają poziom, a i kreatywnie nie odstają od poprzednich produkcji.
Serial dostarcza to, co nam obiecuje. I to jest najważniejsze. Pytanie, które sobie stawiam, brzmi: „Czy Gen V do czegokolwiek prowadzi, czy jest zapchajdziurą pomiędzy sezonami The Boys?”. Nawet jeśli okaże się tym drugim, to nie będzie mi to przeszkadzać, bo wypada znakomicie.
Poznaj recenzenta
Dawid MuszyńskiRedaktor naczelny naEKRANIE.pl. Dziennikarz filmowy. Publikował między innymi w: Wprost, Rzeczpospolita, Przekrój, Machina, Maxim, PSX Extreme. Fan twórczości Terry’ego Pratchetta. W wolnym czasie, którego za dużo nie mam, gram na PS4, czytam komiksy ze stajni Marvela i DC, a jak nadarzy się okazja to gram w piłkę. Można go znaleźć na:




naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1987, kończy 38 lat
ur. 1948, kończy 77 lat
ur. 1971, kończy 54 lat
ur. 1986, kończy 39 lat
ur. 1974, kończy 51 lat

Lekkie TOP 10
