Gen V - sezon 2, odcinek 4 - recenzja
Data premiery w Polsce: 24 września 2025Gen V nieco przyspieszył akcję w nowym odcinku i eksplorował uczucia bohaterów. Wyróżnił się Hamish Linklater w roli pełnego tajemnic Ciphera. Skradł on show głównym bohaterom.

Trzeci odcinek Gen V zakończył się sceną, w której Jordan wyjawiła prawdę o śmierci Andre i napaści na Cate. Jak się okazało, to nie był dobry pomysł. Vought szybko zareagowało, zmuszając Cate do kłamstw i oczerniając Jordan. A wszystko to w programie Firecracker, która przejęła pracę prezenterki w telewizji po śmierci Camerona Colemana. Valorie Curry w tej roli jest bezbłędna – irytuje, ale też budzi rozbawienie serwowanymi tekstami. W ten sposób serial pokazuje, jak działa mechanizm propagandy i manipulacji ze strony mediów. A wszystko to dla zysku. Działa to na emocje, bo nieodmiennie wzbudza duży dyskomfort, niesmak i poczucie niezgody. Okazuje się to bliskie prawdziwemu życiu, mimo że Bomba prawdy jest przerysowane i wręcz agresywne w swojej pełnej uprzedzeń treści.
Vought postanowił wykorzystać konflikt, organizując walkę w ringu pomiędzy Marie i Jordan. To bardzo w stylu franczyzy The Boys. Postacie musiały ponieść konsekwencje swoich czynów, co im się nie podobało. W końcu w grę wchodziły ich nieprzewidywalne supermoce, a żadna z nich nie chciała zrobić drugiej krzywdy. Dla widzów perspektywa walki wydawała się atrakcyjnym obrotem sprawy przyspieszającym akcję. Naciskał na to Cipher, który zaskoczył swoim uniesieniem. I to był pierwszy moment w tym odcinku, gdy Hamish Linklater zwrócił na siebie uwagę swoją grą aktorską.
Cipher wzbudzał różne emocje. Jest enigmatyczny – wydaje się, że zawsze krok przed wszystkimi, ale też potrafi szybko reagować na sytuacje i zachowuje spokój. Przy nim ma się wrażenie ciągłej inwigilacji – nie krył się z tym, że odebrał poród Marie, a do tego popychał ją do przekraczania granic, co niestety skończyło się krwawo dla kózki. Nie zaskoczył go podsłuch Cate ani nie przejął się tym, że dziewczyny odkryły w jego domu komorę hiperbaryczną z jego ojcem. Gra Linklatera sprawia, że Cipher jest bardzo tajemniczą i niejednoznaczną postacią – aż tak bardzo, że trudno określić, czy jest supkiem. Na razie trzeba przyjąć, że jest, co poniekąd udowodniła finałowa scena, gdy Cipher przejął ciało Jordan. Pod względem widowiskowości walka rozczarowywała, ale ten twist wzbudził emocje, bo Marie mogła przypadkowo zabić Jordan.
Natomiast całą scenę tak naprawdę skradł Hamish Linklater. Bardziej nas interesowało, co dzieje się w loży. Przebywał tam Cipher z Cate, która próbowała zdobyć od niego jakieś informacje szantażem. Choć całą obsadę można pochwalić, to w tym odcinku wyróżnił się właśnie ten aktor. Jego bohater jest sarkastyczny, dzięki czemu wpisuje się w groteskowy styl franczyzy.

Dużo czasu w odcinku poświęcono uczuciom głównych bohaterów. Dość wiarygodnie rozkwita miłość między Marie i Jordan. Cate też dostała trochę czasu, aby odzyskać zaufanie grupy i zakopać topór wojenny z Jordan. Ale najlepiej wypada wątek Emmy. Bohaterka mierzy się ze swoimi demonami, a Lizze Broadway w tę trudną tematykę potrafi wpleść urok i humor. Z drugiej strony pokazuje dużo serducha w stosunku do Starlighterek, które posiadają specyficzne moce. Podobać się może dynamika ich relacji, bo obie strony wzajemnie się wspierają. Trochę brakowało w tej franczyzie takich pozytywnych akcentów oraz superbohaterskości, gdy dobro jest najważniejszą wartością. A do tego nad tymi wszystkimi młodzieżowymi wątkami unosi się duch Andre, który za życia bardzo wpłynął na naszych bohaterów. Twórcy w przemyślany sposób oddają hołd tej postaci oraz zmarłemu aktorowi, choć momentami wydaje się to być nieco nachalne.
W czwartym odcinku Gen V było nieco szalonej akcji i wulgarnego humoru, ale opierał się on głównie na grze aktorów, którzy wykorzystywali dobrze napisany scenariusz. Dzięki temu wątki ciekawiły, mimo że wydarzenia nie rozwijały się w zawrotnym tempie. Powoli odkrywamy tajemnicę Odessy, ale twórcy dawkują informacje. W tym epizodzie wybił się Cipher, który wyrasta na naprawdę potężnego przeciwnika. Podoba mi się, że w Gen V złoczyńcą nie jest osoba, która przeraża siłą fizyczną, ale przebiegłością i zdolnością do manipulowania. Odcinek zakończył się mocnym akcentem. Aż chciałoby się włączyć kolejny, aby dowiedzieć się więcej o postaci Ciphera. W końcu serial zaczął wzbudzać oczekiwaną ciekawość na odpowiednim poziomie. Oby tak dalej.
Poznaj recenzenta
Magda Muszyńska


naEKRANIE Poleca
ReklamaKalendarz premier seriali
Zobacz wszystkie premieryDzisiaj urodziny obchodzą
ur. 1970, kończy 55 lat
ur. 1958, kończy 67 lat
ur. 1984, kończy 41 lat
ur. 1988, kończy 37 lat
ur. 1987, kończy 38 lat

