fot. Prime Video
W nowym odcinku Gen V Cipher dalej realizuje swój diaboliczny plan, manipulując poczynaniami Marie oraz jej przyjaciół. A wszystko to w imię osiągnięcia pełni potencjału. Jednak wciąż nie wiemy, w jakim celu superbohaterka ma polepszać kontrolowanie swoich mocy. Głosem widzów, a zarazem przedstawicielką ich nastrojów, stali się Jordan, którzy naciskali Ciphera, aby w końcu wyjaśnił swoje zamiary. Dowiedzieliśmy się jedynie, że Marie nie jest bronią w jego rękach, ale "zbawieniem", cokolwiek to znaczy. Brakuje jednej kluczowej informacji, aby wszystko stało się jasne. Twórcy przeciągają moment wyjawienia prawdy o projekcie Odessa pod płaszczykiem humoru. To trochę irytuje.
Bohaterowie wpadali w kolejne pułapki. Przynajmniej zdawali sobie z tego sprawę, ale ratowanie Cate z Elmiry było ważniejsze niż przeszkody, jakie przygotował dla nich Cipher. Trzeba powiedzieć, że Elmira to bardzo nieprzyjemne miejsce – jest jak więzienie o zaostrzonym rygorze. W końcu zobaczyliśmy na własne oczy, jak źle traktowane są tam supki – dotąd tylko słyszeliśmy opowieści, a także obserwowaliśmy straumatyzowane tam postacie.
fot. Prime VideoCipher znowu zmusił Marie do przekroczenia swoich granic możliwości. Wiedząc już, jaki z niego przebiegły manipulant, nie zaskoczyło to, że Annabeth była przetrzymywana w Elmirze, ani nawet to, że na koniec została śmiertelnie zraniona. Tak naprawdę bardziej interesowało, czy Marie uda się ożywić siostrę. W końcu podczas walki z Jordan czuła, że mogłaby rozsadzić całą arenę. Dzięki temu końcówka odcinka wciskała w fotel, bo Marie zmobilizowała się i użyła całej mocy do ratowania Annabeth, sprawiając przy tym ból przyjaciołom. Udowodniła, że jest wyjątkowo potężna i wszechmocna, uzdrawiając siostrę. W rezultacie epizod zakończył się mocnym akcentem.
Cipher wodzi za nos nie tylko młodych supków, ale też Polarity. Od razu wyłożył karty na stół w ich konfrontacji, ujawniając, że wie o jego wizycie w archiwach. Bez żadnych skrupułów wyjawił bolesną prawdę o śmierci Andre, która była rezultatem jego eksperymentu. To było okrutne z jego strony, szczególnie że wiemy, jak bardzo Polarity kochał syna. Scena wywołała spore emocje, ale ponownie zdziwiło zachowanie Ciphera. Bohater wbił sobie w rękę nóż, którym groził mu Polarity. Naprawdę trudno tę postać rozszyfrować. Z jednej strony Jordan mówiła, że Cipher odczuwa duże cierpienie. Czy to ma związek z jego mocami lub zajmowaniem się niepełnosprawnym ojcem? A z drugiej strony pojawiła się w tym odcinku Sister Sage, z którą blisko współpracuje i ma z nią romans. O co tu chodzi? Jedno jest pewne – Hamish Linklater jest w tej roli świetny. Jego bohater budzi grozę i niepokój, a jednocześnie jest przy tym komiczny.
Dużo czasu poświęcono osobnemu wątkowi Sama, który postanowił odwiedzić rodziców. Ich wspólne sceny trzymały delikatnie w napięciu, bo wiemy, że młodzieniec jest niestabilny psychicznie, a matka wyraźnie obawiała się jego mocy. I rzeczywiście przypadkowo skrzywdził ojca, gdy się zdenerwował. Ale koniec końców wiele się wyjaśniło o jego przeszłości, a także o jego przypadłości. Wydawało się, że ta wizyta przybierze zły obrót, ale zakończyła się pozytywnie, bo Sam poczuł ukojenie w tym, że jego problemy nie są winą rodziców czy Vought. To coś niespotykanego w tej franczyzie, aby radować się z postaciami, że wydarzyło się coś dobrego.
Pokolenia V rozwija się interesująco, ale na siłę przedłuża się wyjawienie prawdy o roli Marie w planach Ciphera. To męczy. Przynajmniej aktorzy błyszczą na ekranie – Jaz Sinclair, Lizze Broadway czy Sean Patrick Thomas. Wybór Keeyi King do roli Annabeth też wydaje się trafiony, ale dopiero w kolejnym odcinku będzie można sprawiedliwie ocenić casting. Cieszy cameo z The Boys – pojawienie się Sister Sage wygląda na bardziej znaczące dla fabuły niż Deepa czy Petardy. To był dobry epizod z niezłym tempem akcji oraz emocjami w kilku momentach. Nie porwał, ale wzbudził ciekawość, co wydarzy się dalej.
Poznaj recenzenta
Magda Muszyńska